niedziela, 29 stycznia 2017

620 trasa - 28.01.2017

Żywiec PKP - Dworcowa - Kościuszki - Rynek - Zamek - Park Habsburgów - Rynek - Żywiec MCK.

Dwa tygodnie leżenia w domu z powodu przeziębienia za mną. Tak bardzo chciałem zdążyć do Żywca na ostatni dzień tegorocznych Godów Żywieckich, że musiałem wyzdrowieć. Z wrażenia, po nieprzespanej nocy, zjawiłem się w tym mieście rano o 7.25. Jest mróz, temperatura bliska minus 20 stopni C i jest smog taki, że wszystko dalej ode mnie położone widać jakby za mgiełką. Trochę spraw mam do załatwienia, ale już o 7.40 mogę zaczynać kolejną trasę... odwiedzinami znanej kawiarenki tuż przy dworcu PKP. Espresso jak zawsze tutaj smakuje. Czas jakoś wolno płynie, mam 45 minut do zawiązania się tutaj dziadowego korowodu, który potem przejdzie na rynek. Nie czekam na zespoły, a podobno było ich 12 z całej Żywiecczyzny, tylko zahaczając o nowy dworzec autobusowy, idę właśnie spacerem do rynku. Jest zbyt zimno, żeby stać bezczynnie.
Z nowego mostu nad Sołą widać rozmiar zanieczyszczenia smogowego i nie dziwię się już, że Żywiec pod tym względem zajmuje niechlubne pierwsze miejsce w kraju.
Smog smogiem, a tradycja tradycją. Pierwszy raz w tym roku jestem na rynku  przed zespołami i mogę spokojnie po nim sobie pochodzić. Są media na czele z Polskim Radiem Katowice. Kiedy już wszystko obejrzałem to wróciłem w obrane miejsce na ulicy Kościuszki i tam wraz z innymi doczekałem się korowodu na czele z Jukacami z Zabłocia. Jukace wyraźnie odróżniają się od innych zespołów a ja z roku na rok coraz bardziej ich lubię, szczególnie sposób w jaki zgromadzonym ludziom składają noworoczne życzenia.
Po nich pozostałe zespoły. To wszystko żyje, rozrabia, tańczy, śpiewa i przede wszystkim podtrzymuje tradycję. Są to autentyczne zespoły kolędnicze, które w okresie Bożego Narodzenia odwiedzają mieszkańców.
Kolega Tomuś w rogatym przebraniu wysmarował mnie sadzą i popędził dalej. Na rynku spotkałem kilka lat niewidzianą koleżankę i to dzięki niej sadza zniknęła z mojej facjaty.
Potem kolejne krótkie prezentacje zespołów. Kolędnicy dosłownie porywają niektórych widzów do zabawy, a największe wzięcie miała dziewczyna w różowych butach, co też będzie widać w relacji.
Co tu opisywać, tam trzeba być i przeżyć. Po czasie robi mi się chłodno i postanawiam iść do zamkowej kawiarenki na jeszcze jedną dziś kawę i trochę się ogrzać, co stało się o 11-tej.
Po trochę dłuższym tam pobycie idę na spacer Parkiem Habsburgów, pięknym o każdej porze roku. W tym czasie na rynku odbywał się konkurs strzelania z bata i ponownie zespoły mogły się pokazać w rozszerzonych programach i na taki pokaz wracam na rynek o 11.30.
Będę tam do 12.25 i udam się do Miejskiego Centrum Kultury (12.35) gdzie Koła Gospodyń Wiejskich Żywiecczyzny przygotowały kulinarne smakołyki, rękodzielnicy wystawiają swoje prace, a na scenie kolędowanie z zespołami.
Włączam telefon i "przeprowadzam transmisję" tego, co na scenie, dalej chorej Danusi.
Tuż przed 15-tą nagle orientuję się, że trzeba opuścić to ciepłe gniazdko i udać się na stację kolejową.
Zatem o 15-tej przed gmachem MCK przy atrapach jukaców kończę bardzo ciekawą trasę. Wszystkie zespoły kolędnicze zostały wpisane na listę niematerialnych dóbr narodowych w kraju. GRATULUJĘ, bo takiej tradycji nie ma gdzie indziej.
*Za kolędę dziękujemy, zdrowia szczęścia Wam życzymy
  byście mieli co potrzeba, a po śmierci fik do nieba*


6 komentarzy:

  1. Z wielką niecierpliwością oczekiwalismy na tę relację. I to z wielu względów.
    Bardzo ciekawa byłam samego Żywca- miasta które dawno temu dość często odwiedzałam jeżdżąc tam w delegację służbową.
    Niestety jestem niereformowalna. Powinno być krótko, a wyszło... jak zwykle:-)

    Pozdrawiamy Stachu serdecznie i cieplutko życząc zdrówka! Danusia i Marian :-):-)
    Wypiękniał Żywiec, kamienice i dworzec został odnowiony,przybyło pieknych pomników, a nawet most jest nareszcie stabilny i nowoczesny.
    Relację, a właściwie telerelację, miałam /ja i Marian/- niebywałą przyjemność wysłuchać, czyli tak troszkę uczestniczylismy w tej imprezie. I tu sprostowanie: otóż transmisję bezpośrednio przekazywałam swojej Mamie- za pomocą drugiego telefonu i systemu "głośno- mówiącego". Tak więc nie tylko ja słuchałam zabawy z Żywca. I tak jak już Marian powiedział- Jesteś Stachu wspaniałym przyjacielem dzieki któremu mogliśmy pokosztować Żywieckiej uczty duchowej z prawdziwą przyjemnością.
    Uzupełnieniem wszystkiego są Twoje Stachu zdjęcia i jak zwykle fantastyczny opis imprezy.
    Barwne, wesołe, folklorystyczne, radosne i pełne dobrej energii Zespoły Kolędnicze nie spotykane w żadnym innym rejonie naszego kraju to prawdziwa przyjemność dla oczu. Obiecujemy sobie, że jeśli tylko zdrowie dopisze, to w przyszłym roku postaramy się też pojechać do Żywca i uczestniczyć w tej zabawie.
    Cieszymy się że Jesteś już w dobrej kondycji i mróz nie wystraszył Cię przed wyprawą. A pomazanie sadzą to na pewno "na szczęście, na zdrowie, na pomyślność w nowym roku"!

    Przeciągające się zapalenie tchawicy i fakt, że nie mogę bez kaszlu rozmawiać- to dla mnie- gaduły wyjątkowa trudność. Dlatego niestety znów rozpisałam się.
    Ale jak tu przejść obojętnie wobec tak interesującego bloga i ciekawych opisów Twoich Stachu - wędrówek.

    ... jeszcze słówko do sympatycznej Anonimowej Czytelniczki!
    Dziękuję za pozdrowienia i ciepłe słowa.Wierzę, że czas kiedy wokół sporo ludzi przeziębionych, a w powietrzu potężny smog, utrudniający oddychanie- wkrótce będzie przeszłością. Z niecierpliwością czekam na wiosnę, bo wierzę, że z nią przyjdzie wszystko co dobre.
    Pozdrawiam Cię również życząc dużo zdrowia, a w Nowym Roku pogody ducha, optymizmu i przede wszystkim cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... Wy czekaliście na relację, a mnie jak zwykle w takich momentach "nawaliło" wgrywanie na blog, jak się okazało, powodem były aktualizacje 2 programów, które nie chciały poczekać aż zakończę.
      Cieszę się, że relacja się podoba, już się cieszę, że jest szansa, by w 2018 wspólnie w tym niepowtarzalnym dziele uczestniczyć.
      Mróz mnie nie wystraszył... ale muszę o tym napisać... straszy mnie chodzenie do kościoła ludzi kichających, kaszlących, z objawami grypy i innych choróbsk, a księża takich ludzi nie wypraszają. To jest złamanie 5 przykazania - nie zabijaj! Niszczą siebie i rozsiewają zarazki innym. Coś takiego dziś przeżyłem i zastanawiam się, czy na jakiś czas nie przestanę chodzić do kościoła, skoro dla zdrowych lub świeżo zdrowych z odzysku nie ma "gwarancji bezpieczeństwa".
      Przepraszam za ten wtręt, ale konieczny. Spędziłem wczoraj kilka godzin na mrozie, na świeżym powietrzu choć zasmogowanym, bo organizm świeżości potrzebuje i o mało co dziś znowu zostałbym zarażonym...
      AC będzie szczęśliwa czytając Twoje słowa.
      Proszę przekazać także pozdrowienia Mamie, bo jak się okazało telefoniczna transmisja i do Niej dotarła. Jesteście z Marianem genialni.
      Dziękuję za wizytę, za wpis i życzę zdrówka - porządnego.

      Usuń
  2. Ogromne to twoje serce, ba większe niż ty cały. Nigdy bym nie wymyśliła transmisji telefonicznej osobie chorej. Przy okazji podziękowania za życzenia Danuli, a jak Danula to wiadomo że za tym jest cała jej rodzina, więc podziękowania do kwadratu a może i sześcianu. Byłam dobra z matematyki.
    Rozrabiako! Jesteś niesamowity. Jak możesz powiedzieć o kimś kto kilka lat temu chciał zniszczyć twoje relacje z innymi ludźmi: 'kilka lat niewidziana koleżanka' czy coś w tym stylu. Ja bym ją pogoniła kilometry od siebie.
    To jednak twoja decyzja i będę ją szanowała.
    W końcu przyszedł moment że mogę napisać że była to najpiękniejsza relacja z wszystkich lat jeśli chodzi o Gody Żywieckie. A była taka dlatego (tak sądzę) że ucieszyłeś się powrotem do zdrowia, wyjściem do ludzi i zamiłowaniem twoim do tradycji.
    Jestem pod wielkim wrażeniem i czuję się tak jakbym tam była.
    Jeszcze jedno, ja do kościoła w takie kaszlące okresy nie chodzę już od lat. Księdzowie dla złotówki na tacy w nieogrzewanych kościołach nawet diabła nie pogoniliby. AC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... nie wierzę! Nie pogoniłabyś! Twoje serce jest bardzo wrażliwe i nie uczyniłabyś tego. Czas leczy rany, to taki ogólny slogan lecz prawdziwy. Nie mogę przecież nie pamiętać, że właśnie ta koleżanka w latach kiedy byłem "zahukany chorobą" spokojnie mnie z niej wyprowadzała. Towarzyszyła mi na szlakach... a, że potem to się zmieniło to już inna rzecz.
      Dziękuję Ci za wizytę, za wpis, za dobre w nim słowa. W przyszłości jeśli możesz to nie wspominaj matematyki, najgorszej z nauk, choć wiem, że bardzo ważnej.
      Wiesz, mama zawsze mówiła, że dno piekła będzie wybrukowane kapłanami i coś w tym jest. Dzięki. Papapa

      Usuń
  3. Szkoda, że nie zrobiłeś zdjęcia Dębu Franciszka. Swoją drogą nie wiedziałem, że takie drzewo rośnie tam w Parku. Muszę się wybrać i je zobaczyć, bo stare drzewa... w ogóle drzewa mają duszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... ależ zrobiłem, tylko, że nie miałem innej możliwości jak pod słońce, a ono spowodowało, że musiałem wykasować, hahaha
      Prawda, drzewa mają duszę.
      Dziękuję za wizytę i zapraszam ponownie.

      Usuń