Rozpocznę przewrotnie, czyli od końca. W kościele pw. Bożego Miłosierdzia w Tychach z koncertem kolęd wystąpili bliscy mojemu sercu Grażyna Łobaszewska i zespół Ajagore. Na bis była ta ciągle tekstowo aktualna piosenka:
"Czas nas uczy pogody" - Grażyna Łobaszewska & Ajagore
Dodatkowym bliskim sercu przeżyciem była zapowiedź spotkania się z mieszkającą w Tychach rodziną (tutaj nie rok - ale bardzo wiele lat, aż wstyd się przyznać nie było kontaktu osobistego).
... i jeszcze dodatkowym przeżyciem miało być spotkanie z mieszkającą tutaj Danulą, znaną z zamieszczanych komentarzy w moim blogu i z paru wspólnych dreptań.
To miał być prawie całodzienny pobyt w Tychach, z czego bardzo się cieszyłem, bo tak naprawdę jestem tutaj pierwszy raz, nie licząc udziału przed laty w pogrzebie. Zawsze przejazdem przez Tychy.
Małżonek Danusi wieczorem przed wyjazdem podał mi smutną wiadomość, że do spotkania nie dojdzie, bowiem mocno przeziębiła się podczas... jednego z koncertów XXVI TWK w nieogrzewanym kościele, a na zewnątrz było ponad 10 stopni C w minusie. Poradziłem swoje wypróbowane przez lata metody, czyli naturalny antybiotyk w miksturze, oraz porządny rosół, najlepiej tłusty i to z kaczki. Zobaczymy, na ile w przypadku Danusi to pomoże.
Zmiana w planach, ale decyzję zostawiłem sobie do rana, widząc, że za oknem z minus 15 stopni C, zrobiło się zero i wieje ogromny halniak niosąc z sobą opady deszczu!!!
Rano, gdy zobaczyłem przez okno, jak wygląda aura, postanowiłem pojechać do Tych dopiero w południe i to było dobre, gdyż wychodząc z domu szedłem w śnieżnej "fujawicy", ale już wsiadając do śląskiej "Błękitnej Strzały" niebo było błękitne. Dojechał na miejsce spóźniony, gdyż w pewnym miejscu zepsuł się rozjazd kolejowy i musieliśmy sporo czasu spędzić na stacji "zasypane łąki".
W końcu jestem w Tychach o 13.50 i na peronie stacyjnym rozpoczyna się ta na swój sposób niezwykła trasa. Nie mam telefonicznego kontaktu z Grażką. W kościele widzę przygotowania do koncertu, czyli jednak będzie. Jako ten, który uwielbia obcowanie z naturą idę na przechadzkę Parkiem Górniczym. W pewnym momencie słyszę niesamowity krzyk dziecka i widzę uciekającego tatę, a za nim leci pies ciągnący sanki z wrzeszczącym bobasem. Myślę, że chyba tatusiek przesadził.
W poszukiwaniu poczty znalazłem się na ulicy Arkadowej osiedla wybudowanego na początku istnienia PRL. Powiem szczerze, mam sentyment do tego budownictwa. Dawniej to był wzór i dla wielu nieosiągalny ideał własnego mieszkania. Znalazłem pocztę na Placu Świętej Anny i napiszę tak... jeśli Polska według niektórych jest w ruinie, to tak jest w niektórych placówkach tej instytucji. Po pół godziny stania w kolejce okazało się, że nic nie załatwię.
Wracam przed kościół i według wcześniejszych ustaleń kontaktuję się w rodziną. Przed samym przyjazdem po mnie seniora tyskiej rodziny dodzwoniłem się w końcu do Artystów. Dopiero przyjechali tutaj i rozpakowują się w hotelu. Zatem umawiam się na 17-tą i po raz pierwszy jadę do "swoich jakże kochanych ludzi". Jakże to ważne spotkanie, z którego będzie tylko 1 fotka pokazująca nas wszystkich. Brakuje Tej, którą od dziecka pamiętam jako najbardziej kochającą mnie osobę z rodziny ze strony wujka, czyli Brata Mamy. Brakuje mojej Kuzynki - śp. Marysi... ale myślę, że dziś była z nami.
Serdeczność z jaką zostałem przyjęty przerosła moje oczekiwania. Kochani... publicznie obiecuję, że nie będzie tak wielkich przerw w naszych kontaktach jak dotąd.
Czas mimo, że uczy nas pogody, ale też szybko płynie i w ciągu 10 minut upłynęło 1,5 godziny (15.10 - 16.50). Senior z powrotem odwozi mnie pod kościół, gdzie już są próby. Jakże serdeczne powitanie. Dla mnie to ważne, jeśli ukochani Artyści tak samo cieszą się ze spotkania.
W kościele chłodno, ale nie zimno. Próby mają to do siebie, że ciągle coś nie gra, albo nie ma odsłuchu, albo coś brzęczy... i one po to są... a potem we właściwym momencie okazuje się, że wszyscy się sprężają i wychodzą znakomite koncerty.
Po próbie, rozmowy przyjacielskie, ale jakże skrótowe ze względu na czas. Potem po mszy świętej zaczynającej się o 18.00 rozpocznie się od wielu dni oczekiwany przeze mnie koncert (i jak się okaże, przez bardzo wiele ludzi oczekiwany). Jeszcze tylko wspólna kolęda wszystkich i szef Domu Kultury zapowie w jakże interesujący i kulturalny sposób Grażynę... bo, z kolei Ona pod koniec przestawi zespół osobowo.
Grażyna nagrała przed kilku laty CD "Kolędy" z której ostatnich 20 sztuk z wytłoczenia dziś można nabyć i właśnie z tej płyty popłyną dźwięki i teksty kolęd i pastorałek. Wszystko to jednak w innej aranżacji niż na płycie, bo tylko w towarzystwie gitar i perkusji... ale jeśli współpracuje się z tak znakomitymi muzykami, którzy bawią się każdym wydobywanym dźwiękiem, ba... przeżywają to do bólu, to dla nas odbiorców jest balsamem, rozkosznym balsamem.
Z zaskoczeniem słucham tych kolęd, których nie ma na płycie. Oprócz "Cichej nocy" najbardziej lubię "Oj, maluśki, maluśki" i ta druga została w refrenie zagrana i zaśpiewana w rytmach reagge. Coś niewyobrażalnie ekscytującego... i mam nadzieję, że Janek z Tych, na YT także i to wykonanie wgra.
Na zakończenie koncertu "Idźcie z tym co macie"... kolejne ważne w przesłaniu słowa.
Aplauz, ja patrzę na zegarek i cieszę się, że będę mógł zostać na bis... bowiem owacja na stojąco... nie mogło być inaczej. Kwiaty, gitarzysta zostaje z różą w zębach, ale strun nie opuścił. Co zawodowiec to zawodowiec.
Potem to co na początku relacji - "Czas nas uczy pogody". Ksiądz Proboszcz pięknie zakończył to spotkanie, a ja... żegnam Przyjaciół licząc na szybkie w miarę kolejne osobiste kontakty, bo ostatni pociąg do Ustronia niebawem odjedzie. Meta, czyli koniec jest tutaj po koncercie o 19.50.
Jeszcze tylko ostatnia kolęda:
Ogromnie szkoda - że to nie ja oprowadzałam Cię Stachu po Tychach i nie ugościliśmy Cię tak jak to było w planach.
OdpowiedzUsuńI znów potwierdziło się, że Pan Bóg przygląda się naszym planom, choć sam dobrze wie jak będzie ...
Milo pooglądać znajome okolice pokazane Twoimi oczami, bo niby to to samo miasto, a jakże inne.
Koncert Grażyny Łobaszewskiej to majstersztyk, balsam dla uszu i uczta duchowa. Dziekuję, że umieściłeś filmik, który jest dla nas namiastką Jej wizyty w Tychach.
Chorowanie przychodzi na mnie szybko, ale wlecze się strasznie długo. Już jest trochę lepiej, ale do szczęścia jeszcze sporo brakuje.Mamy nadzieję, że Ty Stachu czujesz się już lepiej i wkrótce będziemy mogli sledzić kolejne Twoje wędrowanie.
Czego serdecznie Ci życzymy pozdrawiając cieplutko :-)
Pamiętaj, że co się odwlecze to nie uciecze... tak miało być widocznie. Ja dopiero wczoraj "załapałem", że mogłem włączyć telefon i cały koncert słyszałabyś na żywo, wtedy o tym nie myślałem, bo jeśli mam w kościele telefon to zawsze wyłączony.
UsuńZdrowiej Skarbie, bo to jest w tej chwili najważniejsze. Ja już lepiej się czuję, ale jeszcze leżenie i pewnie jeszcze jakiś czas tak będzie. Chciałbym za tydzień jednak już gdzieś wyruszyć... może się uda.
Dziękuję za odwiedziny, życzenia i pozdrowienia i tak samo Wam tego życzę. Miłego wieczoru.
O ile dobrze rozumiem to ta dłuższa przerwa w nowych postach spowodowana jest twoją chorobą?
OdpowiedzUsuńKolędowanie z gwiazdami to prawdziwa przyjemność i czuję się tak jakbym tam była.
Życzę tobie i Danuli szybkiego powrotu do zdrowia. AC.
Danusia na pewno ucieszy się z serdecznych życzeń nieznajomej, ja się już cieszę i zapewniam, że jeszcze w tym miesiącu zobaczysz nowy post. Jeden na pewno. Wychodzę z "wyrka" i nie mam zamiaru tam wracać w charakterze zainfekowanego.
UsuńTak, kolędowanie (każde) to przyjemność.
Serdeczności.
hej Stach...super relacja z Twojej wędrówki Żywieckiej . ..ja coś tak pięknego przeżyłam tydzień temu tylko w Milòwce...też było barwnie...wesoło...tylko przegonił mnie jeden pan...odwiedzający festiwal...ale i tak będę wspominać ciepło wesołych przebierańców...
OdpowiedzUsuńCiebie życzę zdrówka i wiele udanych tras...
a na 1000 wyrażam się na imprezkę...POZDRÓWKA
Coś się tak załadowała w Tychach jak to dotyczy Żywca. Dziękuję za odwiedziny... a pana należało pogonić.
UsuńPozdrawiam najserdeczniej.