wtorek, 10 stycznia 2017

618 trasa - 10.01.2017

Ustroń Zdrój - Zawodzie - Dwór Skibówki - Równica - Jaszowiec - Karczma Jaszowianka - Ustroń Polana.

Beskid Śląski. Jak dotąd wypełniam noworoczne postanowienie, że w tym roku sporo czasu oddam dreptaniu na terenie Ustronia, okolicy i Beskidu Śląskiego, co nie znaczy, że nie będzie dalszych, lub dalekich tras. Kroi się bowiem plan następnej trasy z tych powiedzmy - dalszych, choć w sumie blisko.
Jest piękny słoneczny i mroźny dzień. Za oknem termometr pokazuje minus 12 stopni C, czyli jest tak jak powinno być w zimie.
Trzecie tegoroczne wędrowanie, ale za to pierwsze górskie. Idę na ukochaną Równicę, z którą jestem związany od dzieciństwa, a w minionym roku była przeze mnie zaniedbana.
Zaczynam na stacji kolejowej Ustroń Zdrój, to tutaj zaczyna się Główny Szlak Beskidzki oznaczony kolorem czerwonym i ja nim będę się wspinał właśnie na Równicę. Jest 9.05.
Słoneczko mocno operuje promieniami, co będzie widoczne przy oświetleniu sporej ilości zdjęć, ale dziś mu pozwoliłem na zaglądanie do fotek. Kaczuszki kąpią się w wolnej od lodu części rzeki Wisły, a ja przechodzę na drugą jej stronę. Gościradowcem w górę. Zauważam wiewiórkę pałaszującą orzeszek i wcale przede mną nie uciekła. Pewnie warszawskie koleżanki nadały depeszę, że nie jestem groźny.
Zauważam też, że czerwony szlak spacerowy zmienił bieg i teraz łączy się z turystycznym nad Źródłem Żelazistym, potwierdza to po czasie przeniesiony w inne miejsce szlakowskaz. Faktycznie, dawno tędy nie szedłem.
Wejście do lasu i prawie zero kontaktu ze słońcem i tak będzie aż do wyjścia na górę. Za to nie wieje tutaj wiatr i bardzo dobrze wychodzi się do góry, choć momentami chciałem rozebrać sweter, nie uczyniłem tego i dobrze, bo jak się potem okaże, wraz ze słońcem pojawi się lekki ale bardzo mroźny wietrzyk.
Wiedziałem, że przed Kamieniem mogę mieć problemy z przejściem przez lód, bo z poprzednich lat pamiętam, że zajmował całą szerokość ścieżki. Dziś inaczej, łatwo go można obejść... za to ciut wyżej, tam gdzie nie bywało lodu, zastaję kilkunastometrowy odcinek tegoż i to na całej szerokości. Mam w plecaku raki, ale staram się tak manewrować nogami, żeby nie trzeba było ich zakładać... i udało się. W dół - bez nich nie wyobrażam sobie schodzenia.
Jestem przy Kamieniu, czyli w miejscu gdzie nasi braci ewangelicy ukrywali się przed setkami lat w czasach kontrreformacji. Zostaję tu na kwadrans, na odpoczynek, na modlitwę (10.15 - 10.30).
Potem jeszcze tylko kawałek do góry i wita mnie ponownie słońce, które już mnie nie opuści do końca trasy. Miałem zamiar dziś zatrzymać się w schronisku, ale ono jest nieczynne, więc o 10.40 zmieniam kolor szlaku na żółty prowadzący na szczyt Równicy, i zatrzymuję się w Dworze Skibówki na przepyszne espresso (10.50 - 11.05). Widoki dalsze dziś słabe, sporo za mgiełką, nawet Ustroń w mgiełce.
Wchodzę do krainy bajkowej, królowej zimy... co nazwałem w sms-ach "z bajkowej krainy ustrońskiej dziedziny".
Szczyt Równicy (pierwszy w tym roku) osiągam o 11.20. Widzę, że żółty w stronę Lipowskiego Gronia dalej nie jest przetarty, ale ja nie chciałem nim iść, tylko bezszlakowo idę w kierunku połączonych niebieskiego i zielonego. Po lewej mam nadbreńskie góry z Błatnią i Klimczokiem.
Połączone szlaki witają mnie o 11.32 i teraz nimi idę z powrotem w kierunku schroniska. Po drodze widzę uwijających się ludzi przy odbudowie spalonej przed Bożym Narodzeniem, Zbójnickiej Chaty.
Ponownie przy schronisku jestem o 11.45 i ponownie wchodzę na czerwony Główny Szlak Beskidzki.
W kolibie Pod Czarcim Kopytem wstępuję po pieczątkę (nie mogę uwierzyć w to, że Dwór Skibówki po dzień dzisiejszy swojej nie ma). Czarcie Kopyto ludzie często mylą z Diablim Dołkiem. To pierwsze jest tutaj czynne przez cały rok, a Diabli Dołek mieści się w pobliżu ustrońskiego rynku i czynny jest sezonowo (trochę wiosny, lato, trochę jesieni).
Teraz pod słońce schodzenie w dół do Jaszowca. Szlak prowadzi tak, że kilka razy przecina wijącą się drogę asfaltową.
Po zejściu do Jaszowca odbijam w lewo do Karczmy Jaszowianka, o której bardzo dużo ciepłych słów słyszałem. Towarzyszący potok zamarznięty tworzy lodowe rzeźby, niepowtarzalne zresztą.
Są nawet skute lodem baloniki, choć kolega twierdzi, że są to klejnoty wielkoluda, który tam wpadł i zamarzł.
W karczmie rzeczywiście bardzo przyjemnie, ludzie chwalą jedzenie, a ja chwalę przepyszne grzane piwo, którego bardzo mi się chciało. Niestety tutaj także nie ma turystycznej pieczątki.
Miło spędziłem tam czas pomiędzy 13.02 a 13.45.
Pora wracać do czerwonego szlaku, który teraz  będzie prowadził kładką (tym razem) nad zamarzniętą rzeką Wisłą. Stąd już blisko do mety w Polanie. Wcześniej śląska Błękitna Strzała przecięła mi drogę, ale ja nie pociągiem, tylko autobusem będę wracał, stąd meta na przystanku w Ustroniu Polanie o 14.03.
Bardzo, ale to bardzo zapragnąłem dziś powędrować samotnie, w ciszy ... i to się udało nadzwyczaj pięknie.


4 komentarze:

  1. Czytałam że schronisko pod szczytem Równicy- na wniosek jego właścicieli, nie będzie już należało do PTTK. Szkoda bo prawdopodobnie to wiele zmieni. Patrz np. schronisko pod Tułem.
    Uroki zimy pokazane na Twoich Stachu zdjęciach są niesamowite. Śnieg, szadź, zamarznięte rzeki i potoki, a na dodatek pozujące Ci zwierzaki- to przeniesienie nas w świat bajki :-)
    Widać mróz wystraszył turystów, bo niewielu ich na Twoich fotkach. I tak dobrze. Kameralna wyprawa z przepięknymi widokami w doskonałym nastroju była udana, a pierwszy górski szczyt AD 2017- zdobyty!
    Pozdrawiamy serdecznie z cieplutkich domowych pieleszy :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusiu, najważniejsze w życiu człowieka są jego korzenie. Wszędzie jest pięknie, wszędzie można pokazać bardzo ciekawe miejsca... ale nigdy nie wolno zapominać o tym co w sercu, czyli o korzeniach. Równica w latach mojego dzieciństwa była o tyle ważna, gdyż latem dawała środki na życie (zbieranie i sprzedaż borówek) a wtedy nam się w domu nie przelewało. Było biednie ale godnie, za co chwała mojej Mamie.
      Teraz na Równicy borówek mniej, ale należy się jej szacunek za tamte minione lata. To także oprócz wymiernych korzyści także zamiłowanie do wędrowania. Wtedy musiałem, a teraz chcę... taka zasadnicza różnica... dlatego nazywam ją ukochaną górą i jestem dumny, że w tej bajkowej scenerii mogłem wczoraj na niej się pokazać i to na samym szczycie.
      Zwierzaczki to nasze towarzysze życia i należy je chronić i wiem, że potrafią docenić tych, którzy nie zagrażają ich egzystencji.
      Sumując... w mojej ustrońskiej dziedzinie bajecznie jest każdego dnia, tylko trzeba do umieć zobaczyć, dotknąć tego... korzeni się nie da pozbyć.
      Pozdrawiam Was serdecznie.

      Usuń
  2. Przemawia przez ciebie obraz człowieka od zawsze zrośniętego z Równicą. I dobrze. Wycieczka z samymi moimi ochami i achami. AC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko przemawia, ten obraz to pieczętuje. Dziękuję za wizytę, za achy, ochy i oby nie dopadła Cię taka infekcja jak mnie, wyłączająca z życia na kilka tygodni. Serdeczności.

      Usuń