Starý Smokovec - Hrebienok - Starolesnianska Poľana - Rainerova Chata - Obrovský Vodopád - Zamkovského Chata - Hrebienok - Sánkarska Dráha - Starý Smokovec.
Wysokie Tatry zimą... po raz pierwszy w życiu jestem tutaj o tej porze roku, a wszystko za sprawą chęci obejrzenia sezonowej lodowej świątyni na Hrebienoku, którą pod koniec listopada otwarto, a w mediach pokazano przepiękne fotki, relacje.
Jestem na trasie ponownie z koleżanką, która zimą preferuje narty biegówki i za nic w świecie nie ma ochoty w tym czasie dreptać, ale tym razem skusiło ją to samo co mnie, czyli lodowa świątynia.
Przyjechaliśmy do Starego Smokowca o 8.00 i od razu zielonym szlakiem udajemy się do naszego głównego celu piechotą, bo można także wyjechać kolejką. Uwielbiam patrzeć na tutejszą architekturę domów, dziś słońce jakoś szczególnie je oświetla... wszystko dziś jest inne niż zazwyczaj, bo tylko dziś w tym tygodniu ma tutaj być słonecznie i w zapowiedzi pochmurnego jutra nawet góry są na wyciągnięcie ręki z Łomnicą na czele, która zresztą będzie najczęściej fotografowana.
Koleżanka trochę zestresowana, bo dla niej chodzenie zimą po górach kojarzy się z zaspami, nalega, by wyjść drogą... ale ja stawiam opór i idziemy szlakiem... po czasie stres mija, bo widzi, że szlak udeptany i lepiej się momentami niż w lecie.
Zbytnio nie mam co opisywać, bo tak tu jest pięknie, że nawet fotki to oddadzą (chociaż w części). Spokojnie patrzymy jak drogą skutery "wyciągają" w górę narciarzy, wygląda to jak narciarskie kuligi.
Jesteśmy na Hrebienoku o 9.32. Widzimy dwie kopuły z tworzywa sztucznego i okazuje się, że w jednej z nich jest świątynia lodowa. Pierwsze wrażenie - ogromne rozczarowanie! Media zupełnie inaczej to pokazały niż jest w rzeczywistości. Kiedy media przyjeżdżają, to pracuje specjalne oświetlenie, które sugeruje oczom, że kopuła jest lodowa, a tymczasem... z lodu są tylko wielkie rzeźby nawiązujące do kościelnych elementów okresu Bożego Narodzenia.
Po czasie rozczarowanie zmienia się w wielki zachwyt nad efektem pracy ludzkich rąk, cudo... po prostu cudo. Stały nawiew zmrożonego powietrza powoduje, że po kwadransie musimy stamtąd wyjść, bo zadziałał efekt zamrażarki. Szkoda, że nie było nam dane zobaczyć gry świateł, ale to pewnie bardziej działa po zmierzchu.
Co dalej z tak pięknie rozpoczętym dniem? Dalej... z tym, że można wrócić się, albo iść w góry, ale tylko szlak czerwony w stronę Rainerowej Chaty ma zezwolenie na zimowe dreptanie. Oczywiście... góry. Po lewej mamy ścianę Sławkowskiego Szczytu, a po lewej pasmo ze wspomnianą już Łomnicą. Na jednym ze zbliżeń będzie nawet widoczne na jej szczycie obserwatorium astronomiczne.
Na Staroleśniańskiej Polanie meldujemy się o 10.30, a dwie minuty później w najstarszym schronisku w Tatrach Wysokich wybudowanym w 1863 roku za czasów Cesarstwa Austro-Węgierskiego... w Rainerowej Chacie. Spędzimy tutaj doskonale bawiąc się z gospodarzem do 11.07.
Sporo ludzi na trasie, powiedziałbym, bardzo dużo... i dlatego postanawiamy iść wyżej i dalej. Mamy czas do południa, żeby zawrócić. Idziemy zatem przed siebie, mijamy wodospad, ale tylko ten przy czerwonym szlaku, bo wszystkie pozostałe na Zimnym Potoku są nieprzetarte. Dołączają do nas dwie sympatyczne Słowaczki i wspólnie spotykamy dwa lisy bardzo do ludzi przywiązane. Panowie z Rainerowej Chaty w zimie je dokarmiają. Jeden z nich pozuje chętnie do zdjęć, natomiast drugi bardziej płochliwy. Trzymają się skalnej nory, gdyż na szlaku sporo psów i mają się gdzie chować.
O 12.02 dochodzimy do rozłączenia szlaków i ten niewielki kawałek do Chaty Zamkowskiego idziemy zielonym (12.05). W chacie tylko podbijamy pieczątki do kroniki, żegnamy nasze nowe znajome i o 12.12 rozpoczynamy schodzenie i podchodzenie na Hrebienok, gdzie zameldujemy się o 13.00.
Tym razem schodzimy drogą, nazwaną saneczkarską, bowiem można na sankach zjechać aż do Starego Smokowca. Ostatnie spojrzenia na Łomnicę, na Sławkowski Szczyt i szczęśliwi o 13.50 docieramy na dworzec kolejki tatrzańskiej w Starym Smokowcu i akurat w tym samym czasie podjeżdża kolejka do Popradu. Z marszu wsiadamy do wagonu i już zza szyby pstrykam ostatnią fotkę.
Przepiękna zimowa wycieczka w Wysokich Tatrach, a mnie najbardziej uszczęśliwiło podziękowanie koleżanki, która na nowo odkryła, że zimą oprócz nart można także dreptać.
Wszystko u was zagrało i pogoda i wasza wewnętrzna pogoda ducha. Pamiętaj że my kobiety po to jesteśmy żeby wam trochę pomarudzić i czekamy na waszą męską silną podporę i to miało miejsce na trasie. Koleżanka powinna być z ciebie dumna bo ja jestem. Jestem ci wdzięczna za relację z poprzedniej trasy przez którą tak mocno się spięłam że od tygodnia wiem że mam prawą nogę. Lekarze z niedowierzaniem ale to przyjmuję i idę do szpitala na badania tak że do świąt mnie nie będzie.
OdpowiedzUsuńJuż teraz ci życzę błogosławionych świąt Bożego Narodzenia i tego byś nigdy nie zwątpił w Mateńkę. Pamiętaj - nigdy!
Wracając do tej trasy to jestem zachwycona tym co czytałam i oglądałam. Śliczny ten lisek, a jak chcesz na Słowacji pić grzane piwo to noś z sobą grzałkę. Grzałkę nie gorzałkę. Do następnego razu już po świętach myślę że coś tu znowu przybędzie.
O zwątpieniu to racja, ale Ty też musisz o tym pamiętać. Bardzo się cieszę z tej wiadomości. Będzie dobrze.
UsuńDziękuję za życzenia i tego samego Tobie życzę.
Lisek jest kochany i pewnie go niebawem ponownie odwiedzę, choć samo słowo "niebawem" nie znaczy ani jutro, ani za tydzień itd.
Z tą grzałką to dobry pomysł ale nie do realizacji. Wolę napić się zimnego niż kombinować.
Dziękuję za dobre słowa, za dobre wiadomości i czekam na następne odwiedziny.
Ahoj!
OdpowiedzUsuńDokładnie tym samym szlakiem wędrowaliśmy w czerwcu tego roku. To malownicza, urokliwa trasa, panoramiczna.
Zima ma sporo zalet, bo widoków nie zasłaniają liście i nie ma tłumów turystów.
Lisek- uroczy! Ale różnego kalibru stworzenia małe i duże towarzyszą Twoim wędrówką. I na dodatek ładnie Ci pozują.
Wnętrze lodowej kopuły z lodowymi rzeźbami - magiczne i bajkowe.
Jak to dobrze, że dzięki takiej relacji można było ją - choć wirtualnie odwiedzić.
Pozdrawiamy serdecznie :-))
Kocham zwierzęta i one to odwzajemniają, nie wszystkie oczywiście, ale większość.
UsuńJak na zimę, to tym razem były tłumy, choć tego starałem się nie pokazywać, bo ważniejsza była przyroda. Lisków latem raczej tam się nie spotka, bo nie będą musiały być dokarmiane.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że nawet nie marzyliśmy o tym, żeby tak daleko dojść.
Dziękuję za odwiedziny i bardzo serdecznie Was pozdrawiam.