Wien Ring - Hofburg - Graben - Stephansplatz - Kärtner-Straße - Wiener Christkindlmarkt - Schwedenplatz - Kornneuburg - Hundertwasserhaus - Wien Schönbrunn.
Rok temu, pobyt na jarmarku świątecznym w Wiedniu uznałem za najciekawszą trasę roku. Tym razem wiem od samego początku, że tak nie będzie, gdyż nic nie przebije którejś z lutowych tras do Ziemi Świętej, gdzie pilotką była ta sama pani Gabriela, co rok temu w Wiedniu i teraz też.
Jadę już kolejny raz z BP "Marco" w Bielsku-Białej, które dzięki jakości świadczonych usług, stawiają to biuro w czołówce UE. Współpracuje z najlepszymi pilotami, przewodnikami, kierowcami ...i partnerami w innych krajach. Potem zapomnę, więc już teraz wszystkim związanym zawodowo z tym biurem życzę spokojnych, radosnych świąt Bożego Narodzenia i sukcesów w 2016 roku.
Tymi życzeniami wpisuję się w klimat tej trasy, tej wycieczki, bowiem najważniejszym punktem jest pobyt na jarmarku świątecznym w Wiedniu, odbywającym się tam po raz 30-ty.
Wyjeżdżamy z Polski w deszczu, potem na terenie Czech, raz rozpogodzenie, raz ulewa i tak na przemian. W Austrii już bezdeszczowo, ale bardzo pochmurno. W takim otoczeniu przyjeżdżamy do Wiednia i w autokarze o godzinie 13.25 rozpoczyna się ta trasa, bowiem pierwszym jej etapem jest objazd starego Wiednia, Ringiem. Ring to droga powstała na terenie byłych murów miasta i jadąc nią w pewnym momencie zamyka się pętlę.
Fotek mało, gdyż brudne szyby autokaru uniemożliwiają odpowiednią ich jakość. Te brudne szyby to nie wina kierowcy, tylko pogody nam towarzyszącej do Wiednia. Zresztą dużo później jedna fotka zrobiona przez szybę w tramwaju pokazuje o wiele większą skalę zabrudzenia.
W Austrii nie można organizować prowadzenia wycieczek bez tamtejszych przewodników, więc już od początku jest z nami Polka, mieszkająca w stolicy byłego cesarstwa, zresztą ta sama co była z nami rok temu.
Prowadzi nas na teren Hofburgu, gdzie znajdziemy się o 14.10. Zaczyna trochę padać, ale nieroztapialni mogą wcale parasoli nie wyjmować, to minie.
Przy każdej takiej trasie zbiorowej piszę, że relacja tutaj nie dotyczy tego co oprowadzający mówi, bo to nie jest miejsce na to, tylko mam nadzieję, że będzie to zachętą do odwiedzenia miejsc pokazanych fotkami.
Hofburg, przez wieki siedziba rodu panującego, Habsburgów, w czasie rozbudowywała się i to będziemy oglądać. Do wnętrz nie wchodzimy.
Zanim dotrzemy na ulicę Graben (15.00), zobaczymy jeszcze ślady murów z okresu rzymskiego. Potem powoli będzie kończył się dzień i będzie coraz ciemniej, ale i tak będzie jasno dzięki świątecznym iluminacjom.
Kolumna morowa, dziś pokazana we fragmentach... zresztą zupełnie inaczej będą pokazane te same miejsca niż rok temu. Niby taka sama wycieczka, te same miejsca do zwiedzenia, ale w zupełnie innej kolejności i w innych warunkach. To oznacza, że zawsze i wszędzie jest inaczej, dlatego nie należy się w życiu sugerować sugestią, że jeżeli już gdzieś byłem, to nie ma potrzeby tam wracać. Nic bardziej błędnego.
Zanim dotrzemy na Plac św. Szczepana przy katedrze pod tym samym wezwaniem, wstąpimy na chwilę do znanych nam z historii "Krzyżaków", a potem zobaczymy, jak wyglądają prywatne podwórka kamienic na podstawie jednego z nich.
W Wiedniu jest kilka jarmarków świątecznych, przy katedrze spotykamy nasz pierwszy. Rok temu tutaj jeszcze go nie było. Na Plac św. Szczepana przychodzimy o 15.31. Dostajemy trochę wolnego czasu, z czego skrupulatnie korzystam penetrując okolice. Żegnamy panią przewodniczkę i dalej wieczór spędzimy z naszą panią Gabrysią.
W kolejnym wolnym czasie od 16.15 w okolicach Kärtner-Straße odwiedzam m.in. kościół O. Kapucynów, gdzie spoczywają Habsburgowie, akurat jest tam środek mszy św. więc tylko na chwilę...
Fontanna, nieczynna tak jak wszystkie o tej porze w Wiedniu. Potem słucham na ulicy koncertu muzyki Straussa w wykonaniu zespołu składającego się prawie z 10 młodzieńców o ciemniejszej karnacji skóry. Grali wręcz nieprzyzwoicie poprawnie i porwali swoją muzyką słuchaczy.
Następnie już razem przechodzimy pod ratusz na ten najważniejszy jarmark i będziemy tam o 17.25.
Patrzę na zmęczonych ludzi na ławkach mówiących głównie po polsku. To niestety te polskie jednodniówki do Wiednia, których uczestnicy nie mają możliwości skorzystania z sympatyczniejszych miejsc odpoczynku.
Tramwajem już wcześniej wspomnianym przyjeżdżamy na Plac Szwedzki, skąd tylko kawałek mamy do znanej mi już restauracji Vienna na obiadokolację. Sympatyczny moment to życzenia od BP "Marco" i od nas, dla nowożeńców, dla których ta wycieczka ma charakter poweselny.
Po kolacji zabiera nas autokar (20.38) i zawozi na nocleg do Oekotel-u w Korneuburgu (21.12).
Noc gwiaździsta a to oznacza, że dzień będzie słoneczny i przez hotelowe okno obserwuję wschód słońca.
Po śniadaniu o 9.12 opuszczamy hotel i wracamy do Wiednia, tym razem na początek słynny dom Hundertwassera (09.40). Korzystając z wolnego czasu pokręcę się po okolicy aż do odjazdu autokaru do letniej rezydencji Habsburgów - Schönbrunn (10.50). Czas wolny do południa spędzam na 3 już jarmarku świątecznym i na spacerze cesarskimi ogrodami, głównie tam, gdzie jeszcze nie byłem. Momentami towarzyszy mi wiewiórka, która jest bardzo skoczna i w takich pozycjach zostaje sfocona raz na trawie, raz na drzewie.
Powrót przed wejście do pałacu i... wejście do niego (12.07). Tym razem każdy idzie indywidualnie przy pomocy dousznego elektronicznego pilota. Podoba mi się taka metoda, ale tylko dlatego, że już kilka razy słyszałem detale od żywych przewodników. Nie wolno robić zdjęć, ja "po cichu" robiłem, ale nie zobaczymy ich tutaj, bo jeśli nie wolno to nie wolno. Zobaczymy natomiast fotki innych autorów z kilku katalogów. Pokazują to samo, co widać było w trakcie zwiedzania.
To był już ostatni punkt programu. Oczekując na godzinę zbiórki, najpierw zawieram znajomość z gościem z portretu, a potem po raz pierwszy w życiu jem pieczone kasztany maroni.
Odjazdem sprzed pałacu o 13.20, już w autokarze kończy się ta 2-dniowa trasa. Zatem start i meta na kółkach.
Dziękuję w tym miejscu pani Gabrysi za już 3 wspólne wędrowanie. Te wszystkie słowa pochwał od innych ludzi są zasłużone. Mnie to bardzo cieszy, bo ja to odkryłem już rok temu. Mam nadzieję na możliwie szybką kolejną wspólną trasę. Wesołych Świąt!!!
Twój pobyt w Wiedniu w okresie przedświątecznym to już prawdziwa tradycja! Dzięki TAKIEJ relacji i wspaniałym zdjęciom- i nam udało się powędrować pieknie przystrojonymi uliczkami i omalże... pokosztować gorących kasztanów!
OdpowiedzUsuńA klimat tego miasta w dzień jak i wieczorem, pieknie wprowadza w magiczny czas Świąteczny.
SPOKOJNYCH SWIĄT BOŻEGO NARODZENIA ORAZ ZDROWIA, SZCZESCIA I WSZELKIEJ RADOSCI W NOWYM 2016 ROKU zyczy Danusia i Marian
Tradycja stała się dlatego, że nie dałem rady tydzień wcześniej pojechać do Budapesztu, a w Pradze już w tym roku byłem... stąd Wiedeń, chociaż nie żałuję, bo uwielbiam klimat tego cesarskiego miasta.
UsuńNastępnym razem chciałbym tam pojechać wiosną lub latem, może się uda... bo jak dotąd zawsze albo jesienią, albo zimą tam bywałem.
Kasztany maroni polecam, podobne w smaku do pieczonych ziemniaków... szkoda, że nie podają z odrobiną soli.
Za życzenia pięknie dziękuję i tak samo życzę Wam... przede wszystkim spokoju i zdrowia z okazji Bożego Narodzenia. Tego samego w przyszłym roku życzę.
Nade wszystko jednak błogosławieństwa Nowonarodzonego Jezuska na całe życie.
Kolejna trasa będzie w moim kochanym Ustroniu, bo tu także w tym roku mamy jarmark świąteczny... i z tej trasy będą później życzenia dla wszystkich odwiedzających blog.
Serdecznie Was pozdrawiam.
Pomyślałam sobie, że powinniście w Księstwie Cieszyńskim ogłosić referendum w sprawie powrotu do cesarstwa. Bardzo zyskalibyście. Bylibyście niezależni od warszawskich oszołomów.
OdpowiedzUsuńJestem za referendum, ale pod warunkiem, że swoje zdanie wyraziliby tylko ci mieszkańcy, których korzenie na tej ziemi sięgają czasów cesarza Franza Jozefa.
Usuń