Liźnięcie Beskidu Żywieckiego i cała reszta w słowackich Kysucach. Tym razem początkowa część, lub końcowa (zależy z której strony się rozpocznie) głównego kysuckiego szlaku. Jeszcze niedawno zaczynał się na stacji kolejowej w Skalitem i tak to jest pokazane na starych mapach, ale obecnie jego początek znajduje się blisko polskiej granicy, na stacyjce w Serafinowie. Najbliżej do niego od Zwardonia i dlatego na tej stacji kolejowej rozpoczynamy w trójkę kolejną wędrówkę o 8.27. Oczywiście czerwonym, ale polskim prowadzącym na Wielką Raczę. Już po 11 minutach dochodzimy do Gomułki i tam właśnie przekraczamy granicę ze Słowacją, wchodząc do razu na żółty szlak. Nim będziemy schodzić do Serafinowa i tam o 8.50 wchodzimy na interesujący nas czerwony główny szlak kysucki.
Teraz pod górę, na której spotykamy stado owiec, które tak bardzo były zajęte wypasaniem, że tylko jedna zwróciła na mnie uwagę. Potem zejście ku słowacko-polskiej granicy i przecinamy starą drogę, przy której przed laty mieściły się posterunki graniczne obu państw. Pamiętam powrót tędy do kraju z wczasów w Grecji w 1999 roku. Dziś droga podrzędna, a po budynkach granicznych nie ma śladu.
My znowu w górę, na początkowym odcinku dalej wspomnianą granicą, ale potem zakręt w lewo i już na dobre wędrówka tylko terenami Słowacji. Jest bajecznie. Kolory liści i igieł modrzewia w większości nabrały odcieni złota i dzięki temu wiele przyrodniczego złota mieszczą dzisiejsze fotki.
Na szczyt Poľana przychodzimy o 9.53. Widoki zbyt dalekie nie są, gdyż w niektórych miejscach panoszą się mgiełki, mgły i temu podobne, co nadaje im trochę tajemniczości.
Przechodząc przez Groń, mamy świadomość, że pod nami drążony jest tunel dla transgranicznej ekspresówki, której niektóre elementy będziemy parę razy dziś z dalsza podziwiać. Schodzimy w końcu do Skalitego o 11.10, czyli do miejsca, gdzie kiedyś zaczynał się główny szlak. Z zaciekawieniem focę świeżo odrestaurowany pomnik żołnierzy Armii Czerwonej. Co to znaczy szanować historię z wszystkimi jej zakrętami. U nas pewnie kazaliby go zburzyć i byłby to kolejny punkt zapalny z Rosją. Pięknie odnowiony i nikomu nie przeszkadza stojąc w centralnej części miejscowości.
Teraz następuje kolejna wspinaczka, tym razem na Tri Kopce, do miejsca, od którego zaczynałem wędrówkę czerwonym, jednej z sierpniowych tras. Dochodząc tam o 12.02 zamykamy kolejną część i teraz zostały nam do przejścia już tylko 2 odcinki i cały główny będziemy mieć poznany.
Chwila przerwy na Trzech Kopcach i o 12.24 zaczynamy schodzenie zielonym szlakiem do Czernego, czyli ja ponownie nim idę, lecz w przeciwną stronę niż w sierpniu.
Przed Stankowem mieliśmy do czynienia z kolejną ludzką życzliwością jakiej co jakiś czas doznajemy od Słowaków. Kierowca spychacza, którym wozi drzewo, zawołał na nas z daleka, żebyśmy poczekali na niego... i kiedy przyszedł koniecznie nam chciał pokazać z tego miejsca Małą Fatrę, ale jej dziś nie było widać. Obcujemy dosyć często z tymi ludźmi i zastanawiamy się jak to jest, że tyle w nich życzliwości, serdeczności, chęci niesienia pomocy i to całkiem bezinteresownie. Po prostu od nich bije Ludzkość, o czym w kraju naszym zapomnieliśmy, że coś takiego istnieje. Oczywiście są małe wyjątki, ale to naprawdę małe.
Po wyjściu z lasu najpierw mamy Zagronie w Czernej (13.07), Za Czyrchlą (13.25), na której początek swój ma żółty szlak do Świerczynowca, to właśnie nim tutaj przyszedłem w sierpniu... a dziś do końca idziemy zielonym i zaliczamy z kolegą upadek, gdyż w niedostępnym słońcu miejscu była oblodzona droga, zresztą nawet jabłka mają szronowy kożuszek. To w sumie 20 cm długości a potrafiło dwoje dorosłych facetów powalić na ziemię.
Zaraz potem doszliśmy do drogi w Czernej, gdzie na przystanku autobusowym o 13.54 odtrąbiliśmy koniec i metę. Nie zdążyliśmy pstryknąć końcowej wspólnej fotki, bo za minutę już nadjechał autobus i w sumie z marszu odjechaliśmy do Czadcy. Bardzo to ciekawie się wszystko ułożyło. Trwa tegoroczna przepiękna jesień, ale co z wodą??? Może wreszcie coś już popada, byle obficie.
Jesienna pani i 2 męskie listeczki.
OdpowiedzUsuńDwoje panów i jedna jesienna muza.
Usuń