poniedziałek, 2 listopada 2015

544 trasa - 01.11.2015

Čadca - Husárik - Grečovci - Vojty - Kýčera - Čadca.

Jutro Dzień Zaduszny i to jest ten moment kiedy powinno się odwiedzić tych, którzy już nas wyprzedzili do wieczności, ale w nas siedzi tradycja, że to należy robić właśnie dziś, w dzień Wszystkich Świętych. A przecież dzisiejszy dzień to dzień radości, upraszczając jego znaczenie do granic możliwości... wszyscy dziś mamy imieniny.
Skoro imieniny to należy je uczcić w najbardziej ulubiony sposób, w moim przypadku dreptaniem po górskich szlakach. Jedno z ulubionych miejsc to Kysuce i tam mnie dziś poniosło, a raczej zawiozło.
Już niewiele koleżance i mnie pozostało do poznania całego głównego kysuckiego szlaku, ale, że dziś idę sam, to nie będę się wychylał i na "nowe" poczekam na nią. Dziś tymczasem też kawałek nim pójdę i to już od startu przy dworcu kolejowym w Czadcy (11.35). Miałem być o pół godziny szybciej, ale dziś wszystkie pociągi jadące z Pragi już w Czeskim Cieszynie miały spóźnienie w tych granicach czasowych.
Idzie się dobrze, bo temperatura w sam raz a i słoneczko świeci... tylko, że ten łobuz miejscami tak daje po oczach, że nic nie widać. Trzeba iść z zamkniętymi oczami, a tak się składa, że pierwsza część trasy wiedzie pod słońce. Fotki z tej części robione są "za siebie", czyli to co widać, to już minąłem.
Powoli podchodzę asfaltem (a jakże) do hotelu Husárik. Dokoła bajeczne kolory przyrody, bo oprócz liści zmieniają barwę igiełki modrzewia, trawy, krzewy. Jest to najbardziej kolorowa trasa tej jesieni.
Powoli wyłaniają się góry, którymi za kilka godzin pójdę, ale, żeby tam dojść, to najpierw muszę iść po łuku, potem zejść w dół i dopiero wtedy do góry. Na razie jestem przy hotelu. Jest 12.45, wstępuję na espresso, które w porównaniu do marcowego (poprzedni pobyt) pogorszyło się smakowo, ale ważne, że jest.
O 13.00 dalej, cały czas czerwonym. Oczywiście, kolejne fotki "za siebie". Zrobię dziś parę pod słońce i będzie widać prześwietlenia.
Dziś taki dzień, że ludzie palą znicze także przy kapliczkach, krzyżach przydrożnych. W końcu każda i każdy z nich postawiony został dla pamięci o kimś z przeszłości. Piękny zwyczaj. Robię łuk i tak o 13.30 dochodzę do miejsca zwanego Grečovci. Tutaj zwrot o 90 stopni i zaczynam schodzenie żółtym szlakiem do osady Vojty. Tam też przychodzę o 13.55, trochę asfaltem i potem wychodzenie na Kyczerę.
Tylko jednego grzyba znajduję, ale w stanie rozkładu. Już chyba po grzybobraniu w tym roku. I znowu słońce daje kopa w oczy. Naprawdę nie wiem co się dzieje... nie przypominam sobie, żeby kiedyś tak oślepiało jak w tym roku.
W końcu pojawiają się pierwsze domy osady Kýčera (14.24). Przy krzyżu kończy się mój dziewiczy odcinek, ale jeszcze kawałek pójdę żółtym (wraz z zielonym) aż do góry o tej samej nazwie. A góra mieni się całą gamą kolorów. Na Kyczerze o 14.31 pożegnam żółty i teraz już tylko schodzenie zielonym do Czadcy. Blisko stąd jest cmentarz ludzi z osady. Zatrzymuję się tam na moment na modlitwę. W ten sposób dołączam do wszystkich, którzy to gdziekolwiek dziś czynili.
Słońce powoli będzie układało się do snu i jak zawsze o tej porze, w tym okresie, daje taką poświatę rdzawo-różową i to też pojawi się na fotkach, zwłaszcza przy widokach innych wzniesień.
Już blisko Czadcy, jakaś rodzinka chce wypuścić latawce w górę, ale one wolą  przyciąganie ziemskie.
Dokoła ślady rycia dzików. W tym roku wyjątkowo dużo ziemi jest porytej, a tutaj to już chyba rekord. Ziemia zryta aż po samo osiedle mieszkaniowe, które wnet się pojawi. Latem można tutaj nazbierać liści babki, zawsze zbierałem dla króliczka, a teraz same dziury.
Wchodzę do Czadcy i przez osiedle przedostaję się do centrum (15.35). Chciałem w końcu dziś wejść do kościoła tutaj, ale ku mojemu zdumieniu wszystkie bramy zastałem zamknięte na kłódki... w taki dzień???
To w dni powszednie było wszystko otwarte, tylko, że zawsze w pośpiechu nie miałem czasu tam wejść. Dziś miałem czas, a z kolei możliwości nie było.
Powrót do dworca kolejowego, gdzie zamykając pętlę o 15.55 dotarłem do mety tej spokojnej i bardzo kolorowej trasy.

4 komentarze:

  1. No piękna kolorową trasa...i fajne dreptanie... i jak zawsze super całość...pozdrówka...
    A dzieki za wszystkie kartki, z których się ogromnie cieszę❇❇❇❇❇

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa. Powinnaś kiedyś pójść ze mną tą trasą, bo jest naprawdę piękna, a w zimie też będzie co oglądać. 2 ostatnie otrzymasz zrobione przeze mnie. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. W górach ciągle jeszcze kolorowo, nastrojowo, wręcz bajkowo.
    Grzybów może nie ma, za to tarnina- całkiem, całkiem :-)
    1 listopad- to czas zadumy i nostalgii.
    Refleksji i przemijania. To przemijanie widać na Twoich zdjęciach.
    Wspaniałe wędrowanie pięknie pokazane.
    Pozdrawiamy serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... ale też czas nadziei i radości na perspektywę spotkania z tymi, którzy przeszli na drugi brzeg tęczy.
      Dziękuję za wizytę, opinię i pozdrowienia. Tak samo serdecznie Was pozdrawiam.

      Usuń