wtorek, 13 października 2015

540 trasa - 11.10.2015

Kutná Hora Kostnice - Vnitřní Mésto - Vlašský Dvůr - Šultysova - Kutná Hora Stará Fara.

Kutna Hora to miejscowość w Czechach położona blisko Pragi, a przed wiekami była to bardzo ważna miejscowość z uwagi na wydobywanie tutaj srebra. W swoim czasie miało tutaj miejsce prawdziwej gorączki tego kruszcu. Osiedlali się tutaj ludzie z różnych zakątków Europy, byle być blisko bogactwa. Praca w kopalniach należała do najtrudniejszych i... za żadne skarby osobiście nie chciałbym tego doświadczyć. To była najprawdziwsza harówka...
Tutaj także przez wieki była najważniejsza czeska mennica, a praski grosz był najsilniejszą walutą w Europie. Posługiwano się nim w wielu krajach, coś na kształt dzisiejszego euro. Od szeregu lat już tego kruszcu tutaj się nie wydobywa. Pozostała historia tego miejsca.
Dzisiejsza trasa to druga z całości czeskiej wycieczki organizowanej przez BP Marco z Bielska-Białej.
Od rana świeci słońce, choć temperatura jest niska, ale to wręcz zachęca do dreptania.
Początek sprowadza człowieka na ziemię, ponieważ pierwszy punkt programu to swoiste "memento mori".
Rozpoczynamy o 9.38 zwiedzaniem kościoła, którego wystrój wykonany jest z części szkieletów ludzkich. Swoista gorączka srebra spowodowała, że przyjechało tutaj wiele ludzi, a przez miasto kilkakrotnie przeszła epidemia dżumy, która go zdziesiątkowała. Z nadmiarem kości poradzono sobie w ten sposób, że wykonano ten wystrój świątyni w sposób uporządkowany.
Moja refleksja po tym pobycie jest taka, że utwierdziła mnie w przekonaniu do kremacji swoich zwłok, gdyż nie chciałbym być żyrandolem, czy jakimś naczyniem. Dotąd nie byłem do końca do kremacji przekonany.
To miejsce trzeba zobaczyć, choćby przez chwilę. Uświadomi, że nic z sobą do następnego życia nie zabierzemy. Może zatem, zamiast gromadzić dobra, to część z nich przeznaczyć na podróże, one naprawdę kształcą. Nawet nie wyobrażałem sobie powrotu z tego miejsca, ale zaraz po wyjściu ucieszył mnie widok drzew, szum liści, promienie słońca i kochani ludzie wokoło. Cieszmy się życiem póki jest w tej postaci w jakiej jest i szanujmy drugiego człowieka i otaczającą przyrodę. Mamona jest potrzebna do życia, ale nie może być celem sama w sobie.
Potem przejazd do historycznej części miasta i od kościoła św. Barbary (10.35), ulicą św. Barbary poszliśmy w stronę kościoła (remontowanego) św. Jakuba.
Dawna siedziba królów czeskich (okazjonalna) we Włoskim Dworze (10.58) dziś służy mieszkańcom jako Urząd Gminy. To tutaj w Kutnej Horze, Władysław Jagiellończyk został ogłoszonym królem Czech. Na fasadzie jednego z domów będzie mural z podobiznami władców związanych z tym miastem.
Podczas pobytu  na terenie włoskiego dworu dołączył rudy kot, który łasił się, ale za żadne skarby nie chciał pozować do fotki. Dopiero kiełbaska darowana mu przez jedną z uczestniczek wycieczki, spowodowała jego odwrócenie uwagi i mogłem go pstrykać do woli.
Nasza przeurocza pani pilot zaprowadziła nas potem na rynek, gdzie znajduje się historyczna, ale ciągle czynna studnia. Kolejny etap to kolumna morowa (11.25) zbudowana przez mieszkańców jako dar za ustąpienia z miasta epidemii dżumy. Dżuma w swoim czasie dziesiątkowała całe Czechy i praktycznie rdzenni Słowianie wymarli. Jeden z niemieckich cesarzy będący czeskim królem, sprowadził na te tereny ludy niemieckie, które "przerobiono" na Czechów i od tej pory Czesi wyraźnie odstają od reszty Słowian, są bardziej zorganizowani, zdyscyplinowani, uwielbiają porządek i mają swoistą mentalność, która pozwoliła im przetrwać do dziś wraz z zabytkami. Ten wywód nie pochodzi od pani pilot, ale znam go od dziesiątków lat jako prawdę historyczną.
Uwielbiam na zorganizowanych wycieczkach czas wolny. To już ostatni. Wykorzystujemy go z koleżanką na odwiedzenie jednego ze sklepów z wyrobami srebrnymi, co musiało zakończyć się zakupem odpowiedniego wyrobu. Potem idziemy na piwo do piwiarni (choć nie takiej typowej), ale smradeczek w postaci dymu papierosowego był. Osobiście tego nie trawię, ale w tym przypadku, w takim towarzystwie można zrobić wyjątek. Razem z nami było także małżeństwo z Rudy Śląskiej, które serdecznie pozdrawiam, bo wiem, że tu zajrzą.
Fotki mimo sprzyjającej pogody, nie zawsze pokazują błękit nieba, gdyż większość dreptania była pod słońce. W drodze do autokaru mogłem wreszcie sfocić zbór husycki, który charakteryzuje się tym, że zamiast krzyża na dachu posiada kielich. Hus jako jeden z postulatów żądał, aby wierni mogli przyjmować komunię świętą w dwóch postaciach. Stąd ten kielich. Założę się, że 99% Polaków nie ma o tym pojęcia.
Meta o 13.00 na parkingu przy Starej Farze. Ostatnia fotka jaką mamy jest wesoła, gdyż sąsiad ją wykonujący nakazał nam powiedzieć słowo "seks" i to powiedzieli z nami wszyscy dokoła. Jak widać seks nawet ustny jest radosny. I tym optymistycznym akcentem kończę relację z 540 trasy.
Wielkie podziękowania dla BP Marco za możliwość wyjazdu, za opiekę i... za całokształt. Do następnego razu.




4 komentarze:

  1. My też byliśmy w sławetnych 99 procentach... hm ...dotąd!
    Kutna Hora - magiczna, z ogromem zabytków, a Kostnica w Sedlcu koło Kutnej Hory to już prawdziwe memento.
    Znamy, wspominamy te miejsca z ogromną nostalgią.
    Jak zawsze super relacja udokumentowana ciekawymi zdjęciami.
    ... hihi ...kot artysta wiedział na co może liczyć :-)
    Pozdrawiamy serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Wam za tak miłą opinię, to cieszy, bo to oznacza akceptację dla formy prowadzenia blogu. Przez Kutną Horę wiodą szlaki turystyczne, ... może jeszcze kiedyś...
      Bardzo serdecznie Was pozdrawiam.

      Usuń
  2. Tak blog piszesz ciekawie...ale nie byłoby takiego bez dreptania kochanego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłoby dreptania, nie byłoby blogu. Masz rację i to fest rację. To jest coś z czym mogę się podzielić z innymi. Jest jeszcze muzyka, ale byłoby to powielanie czegoś co już inni odkryli, a pozostałe dziedziny należą do mojej chronionej (przeze mnie) prywatności i tym się nie dzielę.

      Usuń