czwartek, 4 grudnia 2014

486 trasa - 04.12.2014

Wisła Czarne Fojtula - Dolina Białej Wisełki - Barania Góra - Przysłop - Karolówka - Pietroszonka - Istebna Zaolzie.

Beskid Śląski. Prawie rok temu podczas 411 trasy, 13 grudnia 2013, wędrowałem w sporym śniegu na Baranią Górę mijając po drodze świeżo spalony kościółek na Stecówce. Na szczyt Baraniej Góry nie dotarłem, mimo, że miałem z nim kontakt wzrokowy. Dlaczego tak było, piszę o tym w relacji przy wspomnianej wyżej trasie.
Brakowało mi tego wejścia na szczyt i już od wiosny tego roku planowałem to uczynić, ale zawsze coś innego stawało na drodze. W końcu dziś nadszedł ten moment, że mogę tam wędrować. Mam pecha do tego szczytu, bo w większości gdy tam docieram, to albo jest w chmurach, albo we mgle.
Mam nadzieję, że dziś będzie inaczej, bowiem idę z koleżanką i aura przez to będzie dla nas łaskawsza.
Rozpoczynamy w Wiśle Czarnem Fojtuli, niebieskim szlakiem o 7.50. Idziemy Doliną Białej Wisełki, a ja tracę głowę na punkcie widoku oblodzonych kaskad na tej rzece.
Potem przez las do góry, pojawią się widoki Beskidu Śląskiego z Czantorią i widać, że nad moim Ustroniem unosi się mgła, czyli kolejny dzień tam jest bez słońca. Po wyjściu na przedpole szczytu Baraniej Góry, widzimy, że w Beskidzie Żywieckim także jest sporo mgieł. Mamy widoki po Tatry, Małą Fatrę z jednej strony i po Łysą Górę w Beskidzie Śląsko-Morawskim, z drugiej. Jest 10.40.
Wychodzę na wieżę widokową i focę, w końcu coś widzę, czyli jednak koleżanka pomogła...
Miałem 2 razy moment zawahania na wieży, gdyż w 2 miejscach na górnym pomoście "ruszają się" kraty i trzeba coś z tym zrobić, bo może być nieszczęście.
Potem schodzenie ze szczytu w stronę schroniska na Przysłopie, gdzie powita nas przesympatyczny kot.
Przyznam się, że w ramach wdzięczności, wpuściłem go przy wychodzeniu ze schroniska, na jego teren... ale o tym sza... Zatrzymujemy się w nim na espresso pomiędzy 11.47 a 12.10.
Dalej zielonym w stronę Pietroszonki, gdzie dojdziemy o 13.24, jednak wcześniej miniemy Karolówkę o 12.45. Jest cudnie błękitne niebo i świeci słońce. Resztki tegorocznej zimy odchodzą do lamusa i ponownie panuje nam jesień. Wszak to jeszcze jej pora.
Kończymy tę trasę przy dawnym schronisku młodzieżowym w Istebnej Zaolziu o 13.46. Nóż się w kieszeni otwiera, kiedy widzi się ten niszczejący obiekt, a który popadł w ten stan poprzez brak zainteresowania nim poprzedniego cieszyńskiego starosty, który dbał przede wszystkim o panią dyrektor cieszyńskiego szpitala, która po jego odejściu została odwołana. Oboje warci tego samego. To gorzkie słowa... ale ten obiekt można było uratować, a nie przeznaczyć go na sprzedaż. Było wiadomo dla laika, że nikt go nie kupi w tym stanie.
Wracając do trasy... kończymy w tym miejscu dlatego, że jest dzień nauki szkolnej, a to oznacza, że dojeżdżają tu wtedy busiki, z czego skwapliwie korzystamy.
Sumując, była to piękna, ciekawa trasa i nawet nie wiemy kiedy minęło 6 godzin dreptania.


2 komentarze:

  1. Witam...część Twojej trasy jak dobrze znam...tylko ja zawsze kończę na Kubalonce...pozdrówka:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie dlatego, żeby nie być co drugi dzień na Kubalonce, poszliśmy do Zaolzia. Miło, że zajrzałaś. Też Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń