Wycieczka do Krakowa wymyślona latem przez ludzi związanych z ustrońskim Diablim Dołkiem. Wtedy skład miał być poszerzony, jednak różne sytuacje życiowe spowodowały, że pojechaliśmy w dwójkę plus rodzina koleżanki, czyli razem... czwórka.
Od samego początku było wiadomo, że to będzie piękna wycieczka, bo wszyscy się lubimy, a to bardzo ważne w takim przypadku.
Kraków przywitał nas korkiem na "Zakopiance" (jak zawsze zresztą) i mgłą. Nie zraziło nas w najmniejszym stopniu, bo było widać, że z góry słońce do nas wyjdzie rozchylając mgielną kurtynę.
Dziś będą tylko dwa określenia czasu, początek i koniec tej trasy. Początek o 9.40 na Placu Grunwaldzkim.
Dużo grup wycieczkowych, dominuje język angielski, następnie niemiecki, francuski i na końcu polski.
Potem przejście obok barbakanu do Bramy Floriańskiej i ulicą Floriańską do krakowskiego rynku.
Dla mnie jest jasne, że muszę wstąpić na espresso do ulubionej Jamy Michalikowej.
Wstępujemy do Kościoła Mariackiego, samo zwiedzanie Ołtarza Wita Stwosza dopiero jest od 11-tej, więc nie czekamy, tylko obok Sukiennic, ulicą Grodzką idziemy w stronę Wawelu.
Wstępujemy do kościoła pw. św. Piotra i Pawła, a w nim w podziemiach spotykamy Sławomira Mrożka... tak jest... bo oprócz grobowca, dokoła jest wystawa jego myśli, jego dokonań i z głośników płyną jego teksty. Coś niesamowitego, coś co trzeba zobaczyć i przeżyć. Tuż obok szczątki ks. Piotra Skargi.
Następnie Wawel. Zwiedzanie rozpoczynamy od... widoku na Wisłę, a potem reprezentacyjne komnaty królewskie. W tych komnatach osobiście nie byłem od lat 80-tych. Wtedy jeszcze Wawel zwiedzało się w muzealnych kapciach, dziś tego wymogu już nie ma.
Powiem, że ubogo pokazują w ramach tego punktu, bo kiedyś jeden bilet obowiązywał wszędzie, a dziś każą płacić osobno tutaj, osobno do prywatnych apartamentów królewskich, osobno do skarbca i zbrojowni. Nawet o wiele mniejsze zamki oferują więcej niż Wawel i to jest smutne.
Z zamku przechodzimy na teren wawelskiej katedry. W podziemiach nawiedzamy Marszałka Józefa Piłsudskiego, a potem już tylko katedra. Tutaj z kolei królewskie grobowce ze św. Jadwigą na czele.
W tym miejscu czuje się historię tego najukochańszego kraju jakim niewątpliwie jest Polska. Nie w zamku, ale właśnie w katedrze.
Zejście w dół do Smoczej Jamy, a tam paskuda zionęła ogniem i zapaliła moje resztki włosów, hahaha (widać na zdjęciu).
Powrót wzdłuż murów na ulicę Grodzką, którą jeździ kilka dorożek z turystami. Przejście na rynek, a tam do Sukiennic, na których terenie od niedawna funkcjonuje Kompania Kuflowa, siostra warszawskiej z ulicy Podwale.
Październik to także Oktoberfest. Nie muszę jechać za granicę, bo dzięki Kompanii mogę tak samo ucztować. Podany sznycel olbrzym był większy niż talerz. Wcześniej było dla ducha, a teraz dla ciała.
Przejście na Mały Rynek, a tam najbardziej podoba mi się wóz z lizakami.
Planty, a właściwie ich mały fragment to kolejny fragment tej trasy. Przechodzimy obok Teatru im. Słowackiego. Podziwiamy ciekawy pomnik Jana Matejki, a ja osobiście kaczy kuper wystający nad wodę, hahaha.
Galeria Krakowska też zajmie nam sporo czasu, jest co oglądać, ale też należy mieć gruby portfel. Powiem tylko, że w jednym ze sklepów cenionej polskiej projektantki, za szmatę zwaną swetrem w kolorze orange należało zapłacić ponad 1.800 zł!!!! Kto ma niech płaci, ale nie wiem, czy to nadawałoby się chociaż do wycierania podłogi.
Te ostatnie zdania nie należy odbierać ujemnie, bo to tylko moja opinia. Kobieta też chce z czegoś żyć i dzięki swojemu nazwisku przyciąga bogatych i tyle...
Kręcenie się po różnych poziomach galerii było ostatnim elementem tej trasy, której meta była właśnie tam o 16.40, czyli równo po 7 godzinach. Potem przejście na dworzec autobusowy i powrót do domu.
Było pięknie, ciekawie i ... nie wiadomo kiedy ten czas minął, a byliśmy zaledwie w centrum Krakowa.
ciekawa Twoja relacja...lubię Kraków...znów go odwiedzę...może zimą...też ma swój urok...pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńGabrysiu, dzięki za opinię. Pozdrawiam Cię.
UsuńSuper ekipa, znakomita wyprawa, świetne zdjecia. Królewskie miasto niby od lat takie samo, a zawsze zaskakuje nowosciami.
OdpowiedzUsuńObfitość zabytków i gołębi, a przy tym ten niepowtarzalny klimat hm ... lubimy Kraków, bo to miasto na każdą aurę :-)
I nie znana nam Galeria handlowa w iście zachodnim stylu :-)
Płomień na Twojej głowie Stasiu bardzo nas rozbawił :-)))
Pozdrawiamy serdecznie :-)
Tak to jest Danusiu kiedy idzie się na spotkanie ze smokiem...
UsuńKraków zawsze piękny, a w galerii można się zgubić.
Pozdrawiam Was.