Pierwsza trasa w tym roku na terenie Republiki Czeskiej.
Od 2 tygodni wiedziałem o koncercie zespołu Silesian Singers w czeskocieszyńskiej kawiarni Avion. Stąd zaplanowałem sobie trasę po Czeskim Cieszynie z koncertowym jej zakończeniem. Podobnie jak to było 3 tygodnie temu w przypadku Pustego Biura koncertującego po polskiej stronie Olzy.
Plany były troszkę inne, ale jak zawsze, życie to pozmieniało. Zanim wyruszyłem na tę spacerową trasę, brałem udział w pogrzebie kolegi, z którym przed laty pracowałem w jednej firmie. Miałem o tym nie pisać w tym miejscu, ale tak byłem poruszony ceremonią pogrzebową, że muszę. Nie pamiętam już kiedy i czy kiedykolwiek to miało miejsce w katolickim kościele, żeby homilia była poświęcona zmarłemu. To zostaje w pamięci i jest częścią godnego pogrzebu, na jaki zmarli zasługują. Pełny kościół ludzi u Marii Magdaleny w Cieszynie... piękne pożegnanie. I tam go pożegnałem, na cmentarz już nie miałem sił, za bardzo byłem wzruszony.
Idę więc w stronę granicy z Czechami i tam przez mostem granicznym, w otoczeniu kwitnących magnolii, rozpoczynam trasę spacerową po Czeskim Cieszynie o 13.26. Dużo focę budynków, bo mam czas na to, aby bliżej im się przyjrzeć. Kolejny etap to rynek wraz z ratuszem, a potem idę tam, gdzie jeszcze nigdy nie byłem, czyli na Aleje Masaryka. Bardzo ładny i spokojny zakątek. Sporo krokusów, są pomniki właśnie prezydenta Masaryka, bohaterom I Wojny Światowej. Jest kapliczka z pięknym wnętrzem, a potem po drugiej stronie kościół pw. Najświętszego Serca Jezusowego. Spotykam też najstarszy dom Czeskiego Cieszyna, oczywiście po odbudowie.
Rzeka graniczna Olza, a obok ulica Wolności. Pierwszy raz mam możliwość oglądania polskiej strony z czeskiego brzegu, bo jak dotąd zawsze chodziłem drugą stroną rzeki. Mnóstwo kwiatów na drzewach, krzewach i tych zwykłych polnych. Nie ma jeszcze wielkiej trawy, więc to wszystko pięknie się prezentuje. W okolicach mostu kolejowego z jedynym torem łączącym oba Cieszyny, schodzę przywitać się z wodą. Czesi zawsze mogli wchodzić do Olzy, nawet w latach komunistycznych. Tylko nam nie było wolno.
W drodze powrotnej podziwiam nasze Wzgórze Zamkowe.
Kiedy moje trasy są miejskie, to daję się skusić na jedzenie. Dziś w jednej z restauracji przy ulicy Głównej delektowałem się pieczonym serem.
W końcu przychodzi pora na kawiarnię Avion. Wchodzę akurat na próbę zespołu. Na 20 minut przed koncertem o 16.00, sala zaczyna się zapełniać. Nie ma wolnego miejsca, trzeba dostawić krzeseł.
... i zaczyna się cudowny kontakt z żywą muzyką, tak cudowny, że nie potrafię go opisać. To trzeba przeżyć. Pełni humoru studenci UŚ w Cieszynie wciągnęli w nas ten zaczarowany czas muzyki, że potem mogły być jedynie wielkie owacje i bisy. Pewnie bisów byłoby więcej, tylko jeden z członków zespołu choruje i nie należy zbytnio go eksploatować. Sądzę, że ten pierwszy koncert Silesian Singers poza granicami kraju , nie będzie ostatnim, jak żartowali, dziś przy moście granicznym, a następne co 200 metrów dalej.
O tym zespole jeszcze w Polsce będzie głośno o ile nie wydarzy się coś nieprzewidywalnego.
O 16.55 kończy się ta moja trasa wraz z ostatnimi oklaskami dla zespołu.
Uzupełniam relację o dźwiękowy odnośnik dziś wgrany na youtube, oczywiście jeden z utworów wykonywanych na opisanym wyżej koncercie:
https://www.youtube.com/watch?v=PoPkfIe9ekg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz