niedziela, 17 listopada 2013

406 trasa - 17.11.2013

Jaworzynka Trzycatek - Łupienie - Komorovský Gruň - Gírová - Štípanka - Mosty u Jablunkova.

Niedziela jest dniem odpoczynku, dlatego staram się ten dzień poświęcić domowi, rodzinie, a przede wszystkim Kościołowi. Wiem co znaczy, kiedy obowiązki, praca, wypadają także w niedziele, dlatego też staram się przestrzegać to, o czym piszę wyżej wtedy, kiedy niedziela jest wolna od zajęć.
Są jednak wyjątki... i takim wyjątkiem jest dzisiejsza trasa. Remont w domu bywa źródłem zapachu oparów farb, rozpuszczalników, a to nie jest miłe dla zdrowia. W czymś takim właśnie tkwię.
Po powrocie z kościoła stwierdziłem, że te pozostałości zapachów są na tyle małe, że nie muszę wietrzyć mieszkania, a w zamian za poprzednie dni, moim płucom należy się przewietrzenie i to tym bardziej, że od jutro kontynuacja remontu.
Decyzja nagła - jadę w góry. Jadę, bo to późna godzina na wymarsz. Autobusem Wispolu po godzinnej jeździe docieram na miejsce startu w Jaworzynce Trzycatku. Mam zamiar przejść do Mostów koło Jabłonkowa, po czeskiej stronie granicy.
Taki szybki zryw uświadomił mi już w drodze do autobusu, że nie zabrałem mapy, koron czeskich, kijka do podpierania... dobrze, że głowę zabrałem. Co będzie to będzie, ważne, żeby iść.
Start żółtym szlakiem w Trzycatku o 12.07. Pogoda w sam raz na dreptanie. Góry trochę zamglone, ale widać więcej niż czasem przy braku mgieł i chmurek.
Granicę polsko-czeską w Łupieniach mijam o 12.24. Dalej idę żółtym, tyle, że czeskim.
Podziwiam krajobraz, zaglądam raz do Polski, raz do Czech i tak o 12.52 melduję się na Komorowskim Groniu. Tutaj zmiana szlaku na czerwony i nim pójdę już do mety.
Trochę błota pojawiło się na szlaku, ale da się iść. Listopadowe grzyby... i podziwiam kolejne widoki aż po słowacką Małą Fatrę, gdzie też jeszcze tego roku powinienem być.
Chata Gírová - jest 13.33. Sporo ludzi. Spotykam tutaj człowieka, który poznał mnie dzięki oglądaniu tego mojego bloga. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło, bo jeśli chodzi o Czechy, to mało na blog zaglądają. Zatem ... zdrówko Radegastem!
O 13.50 idę dalej. Rozgałęzienie szlaków na Sztipance o 14.00. Mijam Chatę Studeniczne, jako, że byłem tam podczas 386 trasy, a chciałbym zejść na dół jeszcze przed zmierzchaniem.
Liczyłem na to, że w hotelu Gruń, tak jak zawsze, będę mógł pobrać korony z bankomatu, ale... bankomatu już nie ma. Całe szczęście, że drobnych  nazbierałem akurat na bilet.
W Mostach mam prawie godzinę czasu, więc zwiedzam miasto, w tym, po raz pierwszy jestem w tutejszym kościele. Kościół zamknięty, ale do przedsionka można było wejść.
Meta na stacji kolejowej w Mostach koło Jabłonkowa o 15.37. Za 25 minut będę miał pociąg do Czeskiego Cieszyna.
Trasa Beskidem Śląskim po polskiej i czeskiej stronie... czeska może  być zaliczona do Beskidu Śląsko-Morawskiego. Trasa niespodziewana, niedzielna (wyjątek) , a przede wszystkim - dla zdrowia. Płuca przyjęły świeże górskie powietrze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz