Przyjechałem autobusem do Klokoczowa w słowackich Kysucach, bo tutaj znajduje się Sudopark, gdzie powinienem udać się po pieczątkę do Paszportu Beskidzkiego.
Startuję więc o 8.31 drogą do Sudoparku. Jakże wielkie okaże się moje zdziwienie, że obiekt nieczynny.
Przecież organizatorzy powinni napisać o tym, że obiekt czynny tylko w weekendy i to po 14-tej. Jak na ironię, w oknie wisi informacja, że pieczątka jest w zamkniętym bufecie. Focę więc informację i po wydrukowaniu, wkleję ją do paszportu.
Na terenie Sudoparku jestem tylko kwadrans pomiędzy 8.55 a 9.10.
Potem powrót do głównej drogi i kieruję się w stronę Klokoczowskich Skał, z nadzieją na ujrzenie choć kilku kamiennych kul, niewiadomego pochodzenia. Kule skryte są w skałach. Zanim tam dotarłem, to o 10.00 wszedłem na niebieski szlak turystyczny , bo skały są przy nim.
Ja też pójdę dziś niebieskim , ale w stronę przeciwną, do Turzovki. Zamierzam jednak tak daleko pójść w stronę Czubanowa, dopóki kul nie spotkam.
Skały robią wrażenie, kule też, mogę więc wracać i dalej iść już zgodnie z planem.
Wspinaczka pod górę i o 10.56 jestem Nad Fuczkowcami. Stąd do Hlinene, mój niebieski będzie wspólnie z czerwonym.
Hlinene - 11.19. Osada Hlinene i kolejny węzeł szlaków - 11.40. Koszariska o 12.30.
Nie piszę szczegółowiej, bowiem znaczna część trasy wiedzie lasem, zatem jakiś specjalnych rzeczy wyróżniających się, ani widoków nie ma. Widoki są, ale tylko w miejscach bezleśnych.
Wreszcie dochodzę do cmentarza położonego nad Turzowką, a potem zejście w dół i o 13.30 już jestem na miejscu. Teraz zwiedzę trochę miejscowość, zahaczę o kościół, w którym dotąd nie byłem.
O 14.45 dojdę do dworca kolejowego i tam na peronie będzie moja dzisiejsza meta.
Cała trasa od początku do końca jest moim debiutem. Bardzo mi się spodobała, tak samo jak już jakiś czas temu Turzovka i okolice i będę wracał, bo jest do czego.