wtorek, 11 października 2016

599 trasa - 10.10.2016

Ostrava Hlavní Nádraží - ZOO - Michálkovická - Ostrava Revírní Bratrská Pokladna.

Górny Śląsk... tak właśnie jest, gdyż czeska Ostrawa geograficznie należy do Górnego Śląska, a przynajmniej ta część, w której znajduje się ogród zoologiczny, choć tak naprawdę to są dwa w jednym, bo tam także jest ogród botaniczny.
Przejechałem pociągiem na stację Ostrava Główna (hlavní nádraží) i zaraz też rozpoczęła się ta ciekawa trasa. Jest pochmurno ale według prognozy pogody - padać nie powinno, a czeska prognoza nie kłamie.
Jest 8.28. Trochę kręcę się po dworcu i okolicy, bo muszę trochę rzeczy pozałatwiać, jak chociażby kupno biletów na trolejbus, bo tym środkiem lokomocji (linia 106 potem 104) można stąd dojechać na miejsce.
Wyjeżdżam 106-tką o 8.55 a przyjeżdżam 104-ką pod bramę ZOO o 9.16.
Kupuję bilet, znaczek turystyczny i wchodzę do środka gdzie spędzę czas do 12.50, przy czym nie zobaczę wszystkiego, bo brakło czasu. Dobrze, że o tej porze roku botanika ma niezbyt wiele do pokazania, poza zmieniającymi się kolorami liści, bo wówczas jeszcze mniej bym zobaczył z fauny, a ta jest różnorodna poprzez ptactwo, zwierzęta, płazy, gady, ryby i owady.
Znowu nie mam co opisywać, bo to zajęcie dla oczu i co widziałem, w maleńkiej części pokażę. Mam szczęście, że w większości trasy wędruję sam, bo mogę się skupić nad tym co sam chcę zobaczyć. Tylko z jedną wycieczką skrzyżowały się moje ścieżki.
Co warte zaznaczenia?... nie spotkałem niedźwiedzia. Słonica podeszła do ogrodzenia i radośnie mnie powitała. Hipopotamy nie wyszły z wody. Lew na mnie ryknął, ale powiedziałem mu, że się go nie boję i przestał. Potem pogonił swoją partnerkę na daszek, żeby do mnie się nie zbliżała.
Pantera nie chciała się przesunąć w inne miejsce, żebym ją całą sfocił i jeszcze marudziła, dobrze, że była za siatką. Tygrys amurski... ach takiego kota mieć w domu, to złodziej stracony.
Zebra swoją piżamką nie zasłoniła brzucha. Pawie nie chciały rozkładać ogonów. Małpy nie zwracały na mnie uwagi. I jeszcze koroniec w pawilonie Papua. Ten piękny ptak z koroną wokół głowy bardzo przyjaźnie mnie przywitał w przeciwieństwie do papug, które przelatując nade mną mnie obesrały i musiałem się czyścić. Koroniec mi w tej czynności towarzyszył i chodził za mną wszędzie... dopóki nie podszedłem do jego partnerki. Wtedy jego stosunek do mnie radykalnie się zmienił i zaczął mnie atakować, ale nie dziobem tylko skrzydłami obijał moje nogi i tak pogonił mnie stamtąd i gdyby nie drzwi, dalej pewnie by mnie gonił ku mojej wielkiej radości, bo to niezwykle sympatyczny ptak.
Kolorowe baletnice powitały mnie w ZOO i potem pożegnały.
Po wyjściu zauważam, że tędy wiedzie zielony szlak turystyczny i można przejść nim do Bogumina. Warto zapamiętać. Idę w kierunku przystanku trolejbusowego Revírní Bratrská Pokladna, gdzie o 13.06 kończy się ta piękna trasa. Słoneczko robi wszystko, żeby przedostać się przez chmury do nas.
Na początek relacji coś innego niż do tej pory, bo to piosenka, która cały czas mi towarzyszyła:
"Tam u dvou cest" - Jiří Korn.
Nastąpi teraz przerwa w relacjach z tras aż do listopada, mimo, że  trochę w tym czasie tras się odbędzie, ale biorę "rozwód" z komputerem do końca miesiąca. Przebyte trasy będą oczywiście wgrane ale dopiero po zakończeniu rozwodu.




2 komentarze:

  1. Taki koroniec by mi się przydał żeby przepędzał z domu niechcianych gości. To żart a tak w ogóle to mile spędziłeś czas i to tak blisko od domu.
    Dobrze że dopiero teraz jestem na twoim blogu bo bym się zniecierpliwiła tym rozwodem z kompem ale teraz już wiem dlaczego. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się z faktu, że nadal jesteś aktywną "oglądaczką" tego blogu. Serdeczności dla Ciebie.

      Usuń