środa, 28 października 2015

543 trasa - 28.10.2015

Zákopčie U Holých - Blažková - Petránky - Vrchrieka Nad Petránkami - U Jurdov - Jakubovský Vrch - Pod Jakubovským Vrchom - Ostré Samuhlovci - Nesluša Horná Škola.

Pora na kolejny odcinek czerwonego głównego szlaku kysuckiego. Ostatnim razem zaczynaliśmy go na Jakubowskim Wierchu, a dziś tam zakończymy. Poza tym dojście do czerwonego i zejście z czerwonego w innych kolorach, będzie więc kolorowo w szlakach a także wokoło, bo to przecież barwy jesieni.
Zaczynamy w Zakopcziu U Holych. Przywozi nas tam autobus i od razu problem, bo nie ma żadnego oznakowania, niczego turystycznego nie ma, a mapa pokazuje, że powinno być.
Zarówno kierowca, jak i pasażerowie wskazali nam drogę, która według nich jest tą, o którą nam chodzi. Tak więc o 8.05 rozpoczynamy wejście w górę umownym żółtym szlakiem. Trochę serpentyn i coraz cudniejsze widoki. Tego nie da się opisać, to trzeba zobaczyć, a najlepiej na żywo. Te górki, góreczki dokoła, a wszystko barwne, podświetlane słońcem dziś pięknie nam towarzyszącym.
W końcu ni stąd, ni zowąd, pojawiły się od pewnej wysokości znaki szlaku turystycznego, czyli dobrze nam dole wskazali. Nim też dochodzimy do czerwonego szlaku. Stąd do Chotarnego Kopca zostanie nam dziura ok. 2 km i to kiedyś trzeba będzie załatać, a dziś idziemy w drugą stronę.
Na czerwony w Osadzie Blażkowa wchodzimy o 8.52. Nie mam co więcej pisać poza tym, że dokoła jest wyjątkowo pięknie. W każdym bądź razie idziemy do przodu. Trasa wyjątkowo widokowa i dziś dzień na widoki, pewnie dlatego, że po południu mają nadciągnąć chmury i ma zrobić się brzydko, szczególnie tak ma być jutro. Zawsze przed zmianą pogody na gorszą, widoki są dalekie i dość wyraźne. Tak jest dzisiaj.
Po lewej mamy pasma kysuckie i dalej Beskid Śląsko-Morawski z dobrze dziś widoczną Łysą Górą, a po prawej pod słońce mamy Małą Fatrę i Tatry.
O 9.49 dochodzimy do węzła szlaków na Petrankach, ale my dalej czerwonym, potem 9 minut później kolejny węzeł na Wrchriece nad Petrankami. Trochę grzybów spotykamy, ale wszystkie niejadalne.
Za to wokoło kolory, kolory, kolory....
W Osadzie U Jurdów meldujemy się o 10.40. Tak się składa, że co osada to jakaś kapliczka i krzyż i to też będzie pokazane. Potem już tylko przed nami Jakubowski Wierch, gdzie będziemy o 11.10. Tam też połączymy dzisiejszy odcinek z już wcześniej przedreptanymi częściami czerwonego. Zanim jednak dotrzemy na szczyt, kilka minut wcześniej przejdziemy siodło Pod Jakubowskim Wierchem. Wrócimy tutaj idąc niebieskim szlakiem, bowiem na szczycie jesteśmy zaledwie kilka minut potrzebnych do wypicia kawy z termosu. Tam też rozpoczynamy zejście do Nesluszy niebieskim, który przez kilka minut pokryje się z wchodzeniem tutaj. Ponownie na siodle jesteśmy o 11.20.
Kiedy wejdziemy do lasu będą trudności w postaci pokonywania bagnistego terenu. Jakież musi tu być błoto w dni deszczowe jeśli podczas suchych dni jest tak paskudnie. To jednak po czasie minie i pojawią się liście pod nogami i można głośno poszurać. Te liście zetrą błoto z butów.
W Osadzie Ostre odbijamy na szlak żółty (12.12), by do Nesluszy wejść przy górnej szkole, czyli do miejsca gdzie najdalej jeżdżą autobusy z Kysuckiego Nowego Miasta. Sama Neslusza jest baaaaardzo długa.
Opuszczona osada (Ostre), w niektórych domach powybijane szyby, ale widać, że część z nich zostaje na nowo zagospodarowana, pewnie szykują sobie dacze. Ten odcinek to schodzenie doliną, już widoki skończyły się, a na niebie coraz więcej chmur. Przed samym zejściem do ulicy w lesie napotykam rydze... a jednak będzie grzybowa kolacja. Koleżanka z kolei zbiera podgrzybki dla męża, bo sama grzybów nie jada.
Przychodząc na metę o 13.08 widzimy, że jest już gotowy do odjazdu autobus, a według planu mieliśmy tutaj czas jeszcze przez 40 minut. Wsiadamy, kierowca nas grzecznie poinformował, że jego kurs polega na objeździe kilku osad tej miejscowości i radzi nam jechać bezpośrednim. Dla nas perspektywa zobaczenia Nesluszy była tak pociągająca, że nie opuściliśmy tego autobusu i trochę nim pozwiedzaliśmy, a i tak jeszcze na pociąg w Kysuckim Nowym Mieście musieliśmy poczekać. Trasa lekka, łatwa i bardzo przyjemna, mimo błota na pewnym odcinku.