Przełęcz Salmopolska - Biały Krzyż - Grabowa - Kotarz - Hańkusówka - Migdalskie - Beskid - Przełęcz Karkoszczonka - Brenna Bukowa.
Sierpień jest porą harcujących motyli wszędzie, czyli na szlakach górskich także.
W takim samym składzie jak poprzednio będziemy wędrować Beskidem Śląskim. Czwórka cieszyńsko-ustrońska zaczyna na Przełęczy Salmopolskiej o 8.57 wejściem do baru "Biały Krzyż" na bardzo smaczne tutejsze espresso. To będzie wypełnienie czasu do przyjazdu Seniorki od strony Szczyrku.
Już w komplecie możemy iść dalej podziwiając uroki późnego lata, bo tak to należy określić kiedy zaczerwienią się jarzębiny. Idziemy czerwonym szlakiem w stronę Kotarza mijając o 9.23 Biały Krzyż, a o 9.33 Grabową. Po lewej mamy widoki na pasmo Czantorii, Równicy, a w pewnych miejscach nawet na góry Beskidu Śląsko-Morawskiego z Łysą Górą włącznie. Po prawej z kolei Skrzyczne i jego pasmo.
Idzie nam się dobrze, jest słonecznie, ale w miarę i powiewa ochładzający wietrzyk.
O 10.15 jesteśmy na Kotarzu przy Ołtarzu Europy, który z czasem zaczął być (co widać) zaniedbywany. Nie wiem jaki jest tego powód, ale pamiętam czasy jego świetności, nie tak dawne zresztą.
Za szczytem (10.24), podobnie jak w lipcu, opuścimy czerwony na bezszlakowe ścieżki i tym samym ominiemy szczyt Hyrcy. Z płaju będziemy mogli podziwiać piękno gór otaczających Szczyrk. Na czerwony na moment powrócimy o 11-tej, ale już za szczytem i będziemy mieli długie zejście wyrypem.
Znowu jak w lipcu, nie pójdziemy na Beskidek, ale o 11.25 skręcimy bezszlakowo w prawo, by w Hańkusówce wejść na niebieski spacerowy. Wówczas stamtąd schodziliśmy do Szczyrku, a dziś przeciwnie, idziemy w stronę Beskidu (jak już pisałem, Beskidek omijamy).
Z daleka na jednym z domów widoczne są rzeźby, co bardziej mi przypominało Tybet, a po dokładnym obejrzeniu, okazuje się, że są to głowy wyjących wilków. Ciekawie to wygląda.
Po czasie przez moment nasz niebieski znowu spotka się z czerwonym, ale na Migdalskich zdecydowanie rozstaniemy się, aż do podejścia na Karkoszczonkę.
Na Beskidzie wrażenie zrobi na nas pomnik poświęcony babci, którą wraz z jej wnukami spalili żywcem w tym miejscu hitlerowcy. Miejsce warte przystanięcia i refleksji. Tuż obok Beskid Sport Arena.
Jeszcze trochę spaceru w dół i o 12.25 meldujemy się na Przełęczy Karkoszczonka. Wybraliśmy wariant szlaku spacerowego niebieskiego z tego względu, że od Beskidka czerwony jest nijaki, a tak mogliśmy podziwiać widoki zmieniających się figur i ustawień Czantorii, Równicy, Orłowej, Klimczoka, Magury, Trzech Kopców, w zależności od oddalania się od nich, bądź przybliżania.
Jak Karkoszczonka to i Chata Wuja Toma, do której zmierza sporo turystów, ale także sporo już stamtąd odchodzi. Przed samym wejściem spotykam wychodzących sąsiadów z bloku. Można nie widzieć się całymi miesiącami, a spotkać się w górach.
Pół godziny zabawimy w Chacie przy beczkowym ciemnym z nutką miodu Piastowskim. Pierwszy raz smakujemy to piwo i jesteśmy zachwyceni.
O 13.03 żółtym szlakiem zaczynamy schodzenie do Brennej Bukowej. Początkowo lasem o podłożu glinianym, ale znaczna jego część biegnie asfaltem. Ludzie całymi rodzinami schodzą wraz z nami, ale też o wiele więcej idzie ich w drugą stronę. Wszak to ostatnie dni wakacji i trzeba to wykorzystać.
Na mecie, czyli na początku, lub końcu żółtego szlaku, schodzę ze słońca do zacienionej Brennicy. Długo tam nie zabawię, bo nad wodą tną komary, ale Utopiec tamtego miejsca robi nam ostatnie zdjęcie typowo utopcowe. Kończymy radośni o 13.52 i pół godziny oczekujemy na autobus.
Miło było, ale się skończyło. Znowu miło będzie.
Sempre più ragazze sono con te. Bel paesaggio.
OdpowiedzUsuńTi aspetto a Roma. Vit
Grazie, ma quest'anno non mi vedrai a Roma.
Usuńale długa trasa... wole6 krótkie... ale super miejsca odwiedziliście...
OdpowiedzUsuńMilutkiego dalszego dreptania.
Gabrysiu, ona nie była długa, zaledwie 11 km, a bywało, że robiliśmy po 42 km. Jest widokowa i dlatego więcej fotek. Widokowa jest poza czerwonym szlakiem, czyli na bezszlaku i na spacerowym. Serdeczności.
UsuńPo obejrzeniu i przeczytaniu Twojej relacji strasznie ciągnie mnie w góry ale teraz nie mam kiedy pojechać, bo praca i zaległa I Komunia syna się zbliża. Po Komunii wezmę może parę dni wolnego i gdzieś uda się wyskoczyć.
OdpowiedzUsuńRozumiem Twój niepokój, bo kiedy pracowałem zawodowo, to też miałem do wyboru jedynie weekend i dlatego wtedy wędrowałem raz w miesiącu, czasem 2 razy. Ważne było, żeby był ten jeden raz... a jeśli z różnych względów tak być nie mogło, to brałem urlop ostatniego dnia miesiąca.
UsuńCiesz się, że możesz pracować, bo to procentuje na przyszłość i kiedy już będziesz emerytem, to tak jak ja będziesz mógł dreptać kiedy tylko zapragniesz. Praca procentuje na wysokość emerytury i potem nie będziesz musiał liczyć każdego grosza... tak jak niektórzy mają, ale swoją postawą na to "zapracowali".
Życzę Ci jak najczęstszego wykrajania wolnych dni na poznawanie gór... to ładuje akumulatory życia nawet przy niepogodzie.
Dziękuję za odwiedziny, za wpis i przesyłam jak zwykle serdeczności.