piątek, 7 sierpnia 2020

865 trasa - 06.08.2020

 Przełęcz Glinne - Góra Pięciu Kopców - Pilsko - Hala Miziowa - Las Suchowarski - Przełęcz Glinne.

Bajkowa sceneria w Beskidzie Żywieckim. Nie od razu tak było, bo zaczęło się bardzo błotniście na Przełęczy Glinne o 7.14, kiedy tutaj przyjechaliśmy samochodem. Za zadanie mamy wyjść na Pilsko słowackim niebieskim szlakiem. Okazuje się, że przy komasacji szlaków z 2 dotychczas istniejących, czyli polskiego czerwonego GSB i słowackiego niebieskiego pozostał ten pierwszy. Niebieski pokaże się dopiero po odbiciu czerwonego w prawo i po oddaleniu się od granicy państwowej. 
Początek nie jest ciekawy, bo nie dosyć, że błoto, to podczas podchodzenia w górę trzeba uważać na mokre i śliskie kamienie, a chodzenie po nich jest dla mnie dziś przykre gdyż lewa pięta daje o sobie znak. Co tam pięta... ważne, że do przodu w znakomitym towarzystwie. Idzie więcej ludzi, nie tylko my. Ten pierwszy odcinek ma jeden plus, że są grzyby.
O 8.37 doszliśmy do miejsca, gdzie czerwony skręca w prawo, a my odtąd prościutko w górę niebieskim słowackim. Przed wejściem na niego robimy kilka łyków termosowej kawy.
Tutaj już jest mgła i to momentami gęsta. Mija nas sunia ze swoim państwem i oczywiście było czochranie. Idziemy w paprociach momentami wyższymi od nas, ale bardzo dobrze się wśród nich idzie.
Na pewnej wysokości mgła rzednie i nieśmiało zaczyna pokazywać się coraz błękitniejsze niebo.
Po pokonaniu jedynego porządnego wyrypu za sobą mamy mgielny ocean i widzimy Babią Górę jako wyspę. Będę co jakiś czas odwracał się, by na nią patrzeć zachwycającymi oczami.
Przed sobą z kolei mamy długie ale niezbyt trudne podejście na Pilsko. Wśród roślinności dziś przewagę ma tojad z kwiatkami w kształcie pantofelków. Trująca mocno roślina, ale też lecznicza.
Motyle harcują, a mnie w głowie harcuje piosenka, którą Agnieszka Osiecka napisała w stanie wojennym na cześć internowanych kolegów, których odwiedzała i nosiła im paczki.
Tuż przed Górą Pięciu Kopców (tak określany jest dawny polski szczyt Pilska) widać już rozległość mgielnego oceanu pod nami. Szkoda, że pochłonął Tatry, byłby jeszcze ciekawszy widok.
Ten szczyt zdobywamy o 10.20 i idziemy dalej na właściwy szczyt po słowackiej stronie szlakiem zielonym.
To tylko 10 minut spokojnego spaceru, choć trzeba uważać na korzenie kosodrzewiny, bo lubią podkładać nogi wędrowcom.
Na szczycie pobyt między 10.35 a 10.45. Ucieszyłem się na widok spotkanej wcześniej suni z jej państwem, tak jak oni ucieszyli się na nasz widok.
Wracamy też zielonym i o 10.55 zaczynamy schodzenie żółtym szlakiem. Przykro, że Polacy zlikwidowali tutaj swoje szlakowskazy, bo przypadkowy turysta nie będzie wiedział tego gdzie prowadzą polskie kolory czyli żółty i czarny.
Żółty ma  w wielkiej części charakter ścieżki zdrowia, ale bardzo to sympatyczne. Żadnej dodatkowej gimnastyki nie trzeba, a ta jest wśród kosodrzewiny. Będzie taki moment, że zdać się będzie czekać nas mgielne tsunami, ale to dlatego, że zejdziemy do tego poziomu. Kilka fotek wyspy Babia Góra na pamiątkę i dojdziemy do miejsca gdzie zginęli pierwsi Polacy w dniu 1 września 1939 roku.
Huba w kształcie głowy lajkonika i kuk na schronisko oznajmią nam, że już do tego tego drugiego blisko.
Nie ma tu już mgły, chmury odpływają, a my spędzimy w nim czas od 11.55 przez pół godziny.
Dalsze schodzenie czerwonym. Pójdziemy przez Las Suchowarski. Będzie kolejne czochranie tym razem z Luckiem, który nawet ciekawą pozycję przyjął do pozowania.
Pętlę zamykamy ponownie przy niebieskim szlaku i ponownie racząc się kawą.
Reszta drogi znana, gdyż to ta sama co rano tylko w drugą stronę. Już dawno tak obłoceni nie kończyliśmy wędrówki... ale coś za coś... za te bajkowe widoki trzeba cieszyć się z całości.
Kończymy w miejscu startu czyli na Przełęczy Glinne o 14.20.


4 komentarze:

  1. hej... Widoki masz piękne... ach, ta Babia... ale na Pilsko też lubię...
    miłego wędrowania😊
    ps. a co do nowego Blogera... to mi szybciej idzie wgrywanie i jestem bardzo. zadowolona ze zmian🙄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęściara. Po staremu taką trasę wgrywałbym około 3 godzin, po nowemu zajęło mi to 8 i pół godziny.
      Dzięki, że zajrzałaś. Papapa

      Usuń
  2. Ale co to tu się wyprawiało? Ja tu takie kilometry robię i zwiedzam odległe krainy a tutaj na miejscu takie cuda się dzieją. Też miałem tego namiastkę wczoraj ale o tym dopiero napiszę bo dziś wróciłem. Muszę opanować ten chaos i wtedy zabiorę się za pisanie relacji. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się nie mogę doczekać Twojej relacji.
      Przyroda ma atut robienia niespodzianek. Nikt przecież nie spodziewał się, że takie piękne zjawisko będziemy mieli wokół siebie, że będziemy w tym uczestniczyć.
      Witaj w domu i dziękując za odwiedziny, życzę wszystkiego dobrego.

      Usuń