Turzovka Zastávka - Živčáková - Turzovka.
Kaplica Królowej Pokoju, miejsce objawień Mateńki z 1958 roku. Z tym miejscem związanych jest wiele otrzymywanych Łask i tak się składa, że od poprzedniej pielgrzymki przed miesiącem, szansa na kolejne u kolejnych ludzi nastąpiła. Toteż z potrzeby serca dopomożenia im wyjdę na górę ponownie, oczywiście nie sam. Wszyscy idziemy z podziękowaniami i prośbami.
Początek jak w większości na przystanku kolejowym Turzovka Zastávka o 8.13. Szlakiem pątniczym do góry. Jest ciepło i taka cisza, że słychać własne myśli a my dziś w ciszy odmawiać będziemy każdy indywidualnie różaniec i przeżywać drogę krzyżową.
To wszystko ofiarujemy za tych, w których intencjach do Mateńki dążymy. Nie będę wyszczególniał moich intencji, bo może te osoby nie chcą by ich publicznie wymieniać... i niech tak zostanie. Pan wie o kogo chodzi. Zwieńczeniem tego były 3 wieczorne informacje, że coś drgnęło do przodu i że na szanse leczenia, których dotąd nie było, pojawiły się w tym czasie, kiedy my byliśmy na górze.
Do kaplicy przychodzimy witani przez Pandę o 9.15. Jeszcze zamknięta, więc przygotowujemy się na zewnątrz. Będzie posiłek i będzie kawa.
Przyjeżdża pani i otwiera kaplicę, możemy wejść i pozostawić to wszystko, z czym tu dotarliśmy.
Potem przejście do kościoła, po drodze nabierając wodę z lurdzkiego źródła i podziwiając krajobraz, bardzo dziś wyraźnie widoczny.
W kościele (10.20) trafiamy na rozpoczęty już różaniec prowadzony przez grupę słowackich pielgrzymów.
Potem tradycyjnie o 11-tej msza, której głównym celebransem jest O. Ondrej.
Widzimy, że mają tu sporo gości i dlatego nie będziemy dziś Ojcom przeszkadzać i zaraz po mszy świętej udajemy się dalej o 11.45.
Jeszcze tylko zdobyć szczyt Żywczakowej i potem już coraz niżej w kierunku Turzowki. Uwielbiam polanę po wyjściu z lasów, kiedy widać ją wszerz i wzdłuż. Coraz cieplej, ale wietrzyk dmucha.
Do miasta zejdziemy o 13.10. Oczywiście wizyta na poczcie, po wyjściu z której po 5 minutach człowiek wychodzi jak z sauny. Trudno, takie tam mają warunki.
Spragnieni groszaka idziemy do Artemisa, a tam miła pani mówi, że dziś go brak. Siedzimy przy innych orzeźwiających napojach. O 14.30 wychodzimy stamtąd i patrzymy ile stopni ciepła nas otacza. Dochodzimy do stacji kolejowej i tam o 14.45 kończy się ta ciekawa pielgrzymka.
Ela: Dziękujemy za cudownie spędzony dzień,polecamy się na przyszłość 😊😊
OdpowiedzUsuńAnna: Stasiu, Z całego serca Ci dziękujemy.
To wpisy pod fejsową zapowiedzią trasy. Ja też Wam dziękuję.
W tym roku niestety także nie udało mi się tam pojechać podobnie jak na Małą Fatrę. Teraz już końcówka lata i dni coraz krótsze będą więc będzie trudno. Dobrze, że Twoje relacje z tego miejsca pojawiają się regularnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzuję taki niedosyt tego, że nie byłem tak samo jak Ty na Małej Fatrze. Może jeszcze się uda, jeśli nie będzie zamykanych granic jesienią.
UsuńJestem bardzo mocno związany z Żywczakową, więc jeszcze nie raz będzie o niej tutaj. Dzięki, że to doceniasz. Także Cię pozdrawiam.