sobota, 11 stycznia 2020

826 trasa - 10.01.2020

Hrádek - Chata Hrádek - Chata Filipka - Filipka - Návsí.

Na Filipce zawsze podziwiamy ten stary dom. Tym razem ujęcie z innej strony niż zazwyczaj.
Beskid Śląsko-Morawski i pierwsze w tym roku górskie dreptanie. Idziemy w trójkę, w tym nowa koleżanka, która zapoczątkowała (mam nadzieję) nową tradycję w postaci oddawaniu pokłonu Stachowi, hahaha - to w drugiej części będzie widoczne. Do tej pory tylko Seniorka przede mną klękała, ale nie miała przy tym tyle radości na buzi co dziś moje współdreptaczki.
Zaczynamy na przystanku kolejowym w Gródku zielonym szlakiem o 7.40. Jest zachmurzone, ale z upływem czasu ma się przejaśnić. Na razie słoneczko dopiero budzi się i tam gdzie to możliwe ciekawymi barwami maluje początek dzionka.
Szlak od razu prowadzi w górę i to asfaltem aż do Zboru Braterskiego, przy którym jest pomnik Wincentego Witosa, który w latach 1933 - 1939 na tych terenach przebywał w ramach azylu.
Trasa będzie zapamiętana też z tego, że na znacznym odcinku była oblodzona i to przy wychodzeniu jak i schodzeniu.
Do Chaty Hrádek  przychodzimy o 8.47, ale wiemy, że dziś otwarta nie będzie i tak też jest. Ważne, że największy wyryp lodowy dnia dzisiejszego mamy za sobą. Z widokami różnie, raz są a innym razem bebok panuje nad dolinami. Jedna z fotek jest specjalnie zaciemniona, by pokazać w oddali zarys Małej Fatry. Bez tego zaciemnienia nie byłoby jej widać.
Równo o 9-tej jesteśmy u św. Izydora z Madrytu i dzwoni dzwon. Później małym dzwonkiem też zadzwonię, by (jak pisze na planszy obok) wieść do końca spokojne życie.
Tutaj wieje i momentami jest naprawdę chłodno, ale w lesie to zaniknie. Przechodzimy obok Alei Dobra, na której posadzone są różne gatunki drzew owocowych, przy czym każde pochodzi z danej miejscowości w regionie.
Po wyjściu z lasu od razu pokazuje nam się Stożek i jego pasmo ze szczytami wzdłuż granicy czesko-polskiej. Do Chaty Filipka przychodzimy o 9.42, o 10-tej otwierają, ale otworzą nam zaraz po kontakcie telefonicznym. I posiedzimy w tym ulubionym miejscu do 10.55. Będzie piwo i będzie ser smażony, bardzo pyszny... a przecież nie jadam na trasach... jak tu sobie odmówić.
Żegnamy się z gospodarzami i idziemy dalej, od razu żółtym szlakiem i nim pójdziemy do końca. Przez ten czas co byliśmy w środku niebo częściowo zbłękitniało i od razu jest weselej. Są widoki i są one utrwalone. Z lewej mamy pasmo od Czantorii po Stożek, a po prawej od Kozubowej przez Ostry po Jaworowy.
Szczyt Filipki osiągamy o 11.08 i zaraz potem ostrożne schodzenie wyrypem w dół. Wywrotek nie było, panie miały kijki a ja łapałem gałązki.
Teraz możemy oglądać przeciwległą stronę, którą wychodziliśmy na górę. Po czasie mijamy farmę pod Filipką, troszeczkę pod górkę, a potem już tylko w dół. Dojdziemy do asfaltu, do pewnego momentu jest oblodzony a potem i to znika.
Nam nami znowu mroczno, no cóż taki dziś mamy klimat. Schodzimy prosto na dworzec w Nawsiu i tam o 12.40 jest meta tej bardzo ciekawej trasy. Mam nadzieję, że nasza nowa koleżanka z nami będzie wędrowała, bo dziś to było bardzo sympatyczne.





7 komentarzy:

  1. Mimo dość dużego zachmurzenia widoki były bardzo fajne. Szkoda że na nizinach nie ma śniegu bo dzieciaki miałyby uciechę z ferii a tak pozostaje poszukiwanie zimy w górach. Może jakiś dzień gdzieś się wybierzemy, bo pociągi dla dzieci teraz są za darmo. Myślałem o Istebnej ale nie wiem czy tam gdzieś jest jakiś stok gdzie by można na sankach pojeździć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Złoty Stok (tak to chyba się nazywa). Dużo śniegu jest w Beskidzie Żywieckim, widziałem dziś zdjęcia z Hali Boraczej, a Rysianka ponoć zasypana.
      Pogoda była na trasie zmienna i najciekawiej było zaraz po wyjściu z Chaty Filipka, bo świeciło słońce. Radości życzę, zwłaszcza teraz na feriach.

      Usuń
  2. Dziękuję za wspólne dreptanie,było mi bardzo miło, pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi. Też dziękuję z nadzieją na następne... i także życzę samych dobroci.

      Usuń
  3. Św. Izydor w takim miejscu? Ciekawe - u nas w okolicy jest kilka płaskorzeźb na cokołach przydrożnych figur maryjnych, ale wyłącznie w formie św. Izydor oracz czyli jako patron rolników.

    pozdrowienia dla koleżanek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święty Izydor w Czechach był zawsze popularny, nawet w czasach komunizmu (bo u nich komunizm był naprawdę). Tam księża działali nielegalnie i żeby "nie wpaść" to żenili się, zakładali rodziny i pracowali w fabrykach.
      Dziś bardziej patronuje nowożeńcom i dzieciom, ale to taki lokalny obrządek.
      Koleżanki dziękują i też pozdrawiają.

      Usuń
    2. I to jest cenna dla mnie informacja, bo o popularności św. Izydora w Czechach nie miałem pojęcia.

      Usuń