Hrádek - Chata Hrádek - Chata Filipka - Filipka - Návsí.
Na Filipce zawsze podziwiamy ten stary dom. Tym razem ujęcie z innej strony niż zazwyczaj.
Beskid Śląsko-Morawski i pierwsze w tym roku górskie dreptanie. Idziemy w trójkę, w tym nowa koleżanka, która zapoczątkowała (mam nadzieję) nową tradycję w postaci oddawaniu pokłonu Stachowi, hahaha - to w drugiej części będzie widoczne. Do tej pory tylko Seniorka przede mną klękała, ale nie miała przy tym tyle radości na buzi co dziś moje współdreptaczki.
Zaczynamy na przystanku kolejowym w Gródku zielonym szlakiem o 7.40. Jest zachmurzone, ale z upływem czasu ma się przejaśnić. Na razie słoneczko dopiero budzi się i tam gdzie to możliwe ciekawymi barwami maluje początek dzionka.
Szlak od razu prowadzi w górę i to asfaltem aż do Zboru Braterskiego, przy którym jest pomnik Wincentego Witosa, który w latach 1933 - 1939 na tych terenach przebywał w ramach azylu.
Trasa będzie zapamiętana też z tego, że na znacznym odcinku była oblodzona i to przy wychodzeniu jak i schodzeniu.
Do Chaty Hrádek przychodzimy o 8.47, ale wiemy, że dziś otwarta nie będzie i tak też jest. Ważne, że największy wyryp lodowy dnia dzisiejszego mamy za sobą. Z widokami różnie, raz są a innym razem bebok panuje nad dolinami. Jedna z fotek jest specjalnie zaciemniona, by pokazać w oddali zarys Małej Fatry. Bez tego zaciemnienia nie byłoby jej widać.
Równo o 9-tej jesteśmy u św. Izydora z Madrytu i dzwoni dzwon. Później małym dzwonkiem też zadzwonię, by (jak pisze na planszy obok) wieść do końca spokojne życie.
Tutaj wieje i momentami jest naprawdę chłodno, ale w lesie to zaniknie. Przechodzimy obok Alei Dobra, na której posadzone są różne gatunki drzew owocowych, przy czym każde pochodzi z danej miejscowości w regionie.
Po wyjściu z lasu od razu pokazuje nam się Stożek i jego pasmo ze szczytami wzdłuż granicy czesko-polskiej. Do Chaty Filipka przychodzimy o 9.42, o 10-tej otwierają, ale otworzą nam zaraz po kontakcie telefonicznym. I posiedzimy w tym ulubionym miejscu do 10.55. Będzie piwo i będzie ser smażony, bardzo pyszny... a przecież nie jadam na trasach... jak tu sobie odmówić.
Żegnamy się z gospodarzami i idziemy dalej, od razu żółtym szlakiem i nim pójdziemy do końca. Przez ten czas co byliśmy w środku niebo częściowo zbłękitniało i od razu jest weselej. Są widoki i są one utrwalone. Z lewej mamy pasmo od Czantorii po Stożek, a po prawej od Kozubowej przez Ostry po Jaworowy.
Szczyt Filipki osiągamy o 11.08 i zaraz potem ostrożne schodzenie wyrypem w dół. Wywrotek nie było, panie miały kijki a ja łapałem gałązki.
Teraz możemy oglądać przeciwległą stronę, którą wychodziliśmy na górę. Po czasie mijamy farmę pod Filipką, troszeczkę pod górkę, a potem już tylko w dół. Dojdziemy do asfaltu, do pewnego momentu jest oblodzony a potem i to znika.
Nam nami znowu mroczno, no cóż taki dziś mamy klimat. Schodzimy prosto na dworzec w Nawsiu i tam o 12.40 jest meta tej bardzo ciekawej trasy. Mam nadzieję, że nasza nowa koleżanka z nami będzie wędrowała, bo dziś to było bardzo sympatyczne.
Mimo dość dużego zachmurzenia widoki były bardzo fajne. Szkoda że na nizinach nie ma śniegu bo dzieciaki miałyby uciechę z ferii a tak pozostaje poszukiwanie zimy w górach. Może jakiś dzień gdzieś się wybierzemy, bo pociągi dla dzieci teraz są za darmo. Myślałem o Istebnej ale nie wiem czy tam gdzieś jest jakiś stok gdzie by można na sankach pojeździć.
OdpowiedzUsuńMyślę, że Złoty Stok (tak to chyba się nazywa). Dużo śniegu jest w Beskidzie Żywieckim, widziałem dziś zdjęcia z Hali Boraczej, a Rysianka ponoć zasypana.
UsuńPogoda była na trasie zmienna i najciekawiej było zaraz po wyjściu z Chaty Filipka, bo świeciło słońce. Radości życzę, zwłaszcza teraz na feriach.
Dziękuję za wspólne dreptanie,było mi bardzo miło, pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego
OdpowiedzUsuńMiło mi. Też dziękuję z nadzieją na następne... i także życzę samych dobroci.
UsuńŚw. Izydor w takim miejscu? Ciekawe - u nas w okolicy jest kilka płaskorzeźb na cokołach przydrożnych figur maryjnych, ale wyłącznie w formie św. Izydor oracz czyli jako patron rolników.
OdpowiedzUsuńpozdrowienia dla koleżanek
Święty Izydor w Czechach był zawsze popularny, nawet w czasach komunizmu (bo u nich komunizm był naprawdę). Tam księża działali nielegalnie i żeby "nie wpaść" to żenili się, zakładali rodziny i pracowali w fabrykach.
UsuńDziś bardziej patronuje nowożeńcom i dzieciom, ale to taki lokalny obrządek.
Koleżanki dziękują i też pozdrawiają.
I to jest cenna dla mnie informacja, bo o popularności św. Izydora w Czechach nie miałem pojęcia.
Usuń