środa, 8 stycznia 2020

825 trasa - 06/07.01.2020

Serock - Grodzisko Barbarka - Orszak Trzech Króli - Wierzbica - Warszawa Powązki - Łazienki Królewskie - Świętokrzyska - Marszałkowska - Warszawa Dworzec Centralny.

Trudno by mi było opuścić Orszak Trzech Króli i choć poza domem, to jednak w nim uczestniczę, w Serocku na Mazowszu.
Serock wita mnie pochmurnym dniem i opadami śnieżku o 9.50. Do sumy w miejscowym kościele mam ponad godzinę i mimo, że aura nie rozpieszcza to idę sobie pooglądać to miasto.
Rynek, później kościół. Wszędzie tam są stajenki, czyli na rynku, przed kościołem i w środku. Kusi mnie Narew, nad którą Serock leży. Schodzę na bulwar i tak sobie pójdę powoli, żałując, że nie ma błękitu na niebie, a prognoza pogody go zapowiadała.
Dojdę do miejskiej plaży, gdzie sporo ptactwa, a potem ponownie zejdę schodami w dół, tym razem żółtym szlakiem turystycznym, by dotrzeć na szczyt, gdzie znajdowało się już w późnym średniowieczu grodzisko zwane Barbarka.
Powrót do kościoła, przed którym po sumie formuje się tutejszy Orszak Trzech Króli i równo w południe wyruszamy. Ten orszak nie należy do ogólnopolskiej rodziny orszaków i dlatego kto chciał iść w koronie musiał sobie ją przynieść. Nie było też oczywiście nalepek upamiętniających... ale był zapał w jego utworzeniu i był to dopiero drugi orszak tutaj. Może z czasem dołączy do krajowej rodziny.
To, że był samodzielny wcale mu nie zaszkodziło. Ludzie szli całymi rodzinami, kolędy głośno śpiewaliśmy i tak dotarliśmy do sali gimnastycznej miejscowej szkoły, gdzie było tutejsze Betlejem z żywym dzieciątkiem, które zaczęło płakać, gdy tyle ludzi do środka weszło.
Przed salą czekał bardzo sympatyczny osiołek, od razu ulubieniec wszystkich.
Można było zjeść ciepłą strawę, napić się czegoś ciepłego, a zapach jedzenia pobudzał apetyt. Ja nie skusiłem się, bowiem gospodyni, u której mieszkam zapowiedziała obiad po moim powrocie.
Idę więc ścieżką dla pieszych, która wraz ze ścieżką rowerową jest wykonana w całej gminie i to jest piękne. Tak o 12.50 dochodzę do Wierzbicy i pół godziny później melduję się u Ani i Zdzisia. Będę tam do rana w poniedziałek, kiedy to pojadę z przesiadką w Serocku do Warszawy.
Miałem rano w planie pójść nad Narew, gdyż dom nad rzeką jest wybudowany, ale, że już byłem w Serocku, to nie musiałem już.
Będzie dużo rozmów, wspomnień, planów. Będę w scenerii teledysku, który będzie niebawem realizowany. Będę pod wrażeniem (nie pierwszy zresztą raz) wzajemnej miłości i szacunku domowników z kotem włącznie. Jedna z fotek przedstawi babcię z kotem, a ostatnia tego dnia - gospodarzy.
Ten poniedziałkowy wątek zakończą dwa klipy. W pierwszym widać będzie oprócz Ani także Zdzisia, a w drugim... babcię, bowiem jest to piosenka o mamie Ani i obie są pokazane, a że to prawdziwe jest, pewnie i wzruszenie będzie u niejednej osoby, która to zobaczy.
Dobro zawsze wywołuje dobro i u Nich tak jest od zawsze.
Rano Ania jedzie ze mną do Serocka, tam się pożegnamy, a ja jadę do stolicy, gdzie pierwszym punktem będą odwiedziny Krzysia na Powązkach, gdyż akurat dziś jest dziewiąta rocznica Jego śmierci.
Jestem tam o 9.48 i z racji rocznicy nie odwiedzam innych. Trzeba tu dłużej pobyć i przemyśleć różne rzeczy. W drodze powrotnej blisko grobu Krzysia zauważam miejsce spoczynku "czterdziestolatka".
Jest pogodnie, czyli słonecznie i błękitnie i zanim odjadę autobusem "180" to jeszcze zerkam na wyburzanego "Czarnego Kota". Przyznam szczerze, że zupełnie nie rozumiem tej akcji. Dom, który był mieszaniną różnych stylów, mógł być atrakcją turystyczną tak jak to się dzieje w innych krajach, jeśli coś takiego jest. U nas zawsze musi coś komuś przeszkadzać. Wyburzać, niszczyć, rozbierać - to jest to.
Autobus przywiezie mnie pod Łazienki Królewskie, gdzie zaraz powitają mnie rudaski... a ja dopiero teraz odkrywam, że orzeszki zostały w domu. Jedna z nich wyszła po mnie aż na czapkę i z niedowierzaniem zeszła i zrobiła bardzo smutną minę, co zresztą na jednej z fotek widać będzie.
Będzie ptactwo i jeden z mandarynek zrzuci na mnie swoje kropelki po kąpieli, co bardzo mnie rozbawi.
Na koniec kolejne rudaski podejdą i ponownie nic nie otrzymają... ale w przyszłości poprawię się.
Czeka mnie długa podróż do domu, więc w restauracji "Na rozdrożu" jem wczesny obiad, a potem obok kolorowego pojazdu wsiądę ponownie w autobus i dojadę do ulicy Świętokrzyskiej, by na poczcie wrzucić widokówki. Potem jak za bardzo dawnych lat przechodzę Marszałkowską pod Pałac Kultury i Nauki i stamtąd na Dworzec Centralny, gdzie o 13.05 będzie meta tej pierwszej w tym roku trasy i to 2-dniowej.






4 komentarze:

  1. Witam. Orszaki Trzech Króli są coraz popularniejsze. Ja brałem udział w takim orszaku u nas w kościele. Było śpiewanie kolęd po drodze i potem drobny poczęstunek. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie się kłaniam w Nowym Roku i cieszę się, że mogliśmy brać udział w Orszaku, choć każdy gdzie indziej.
      Wszystkiego dobrego.

      Usuń
  2. Pięknie i barwnie, nostalgicznie i majestatyczne... świetny wpis.

    OdpowiedzUsuń