wtorek, 10 grudnia 2019

821 trasa - 07/08.12.2019

Dresden Acheron - Altstadt - Weihnachtsmarkt - Ústí nad Labem - Dresden Altstadt - Neustadt - Weihnachtsmarkt - Dresden Altstadt.

Król Polski August II Mocny, a tutaj jako elektor Saski, był Augustem Pierwszym. Pomnik w dzielnicy Drezna, Nowe Miasto.
W tym roku to dopiero druga moja wycieczka organizowana przez BP Marco z Bielska-Białej, w minionych latach bywało lepiej. Może następny rok pozwoli, że częściej z nimi pojadę.
Zaczynamy obiadem w greckiej restauracji Acheron. Smacznie i dużo było. Zanim tam dotarliśmy to trzeba było do Drezna dojechać i to się stało 13-tej i to jest godzina startu 2-dniowej trasy, której głównym celem jest pobyt na Jarmarku Adwentowym w tym mieście.
Po obiedzie spadł na nas taki zimny prysznic emocji, bowiem w tym czasie kiedy jedliśmy, włamano się do naszego autokaru i okradziono z rzeczy, które tu pozostawiono. Zginęły dokumenty, telefony, aparaty fotograficzne, a także plecak. Mam taki zwyczaj, że zawsze wszystko z sobą zabieram, a dziś myślałem inaczej. Mamy wrócić zaraz po obiedzie do autokaru, więc plecak chciałem zostawić a w nim telefon... i już tak wysiadałem, ale jakiś dziwny niepokój mnie ogarnął i w końcu go zabrałem. Dzięki temu jak się okazało, mam telefon. Ogromny żal ludzi, których tu okradziono.
Nasza pani pilot, (z którą podróżuję już któryś tam raz) powiadomiła policję i musieliśmy czekać. Kilka godzin nam uciekło, no ale, spisanie protokołów było ważniejsze. Przyznam, że na pewno to zdarzenie w jakiś ujemny sposób na nas zadziałało, ale przecież nie będziemy poddawać się zastraszeniom złodziei.
Pani Gabrysia ma talent docierania do ludzkich serc i to zdało egzamin.
Po 17-tej mogliśmy w końcu pojechać na Stare Miasto, gdzie czekała na nas miejscowa pilotka, pani Iza.
Drezno było w 1945 zburzone alianckimi nalotami, ale zostało odbudowane. Kilka razy przejeżdżałem obok tego miasta, ale dopiero dziś jestem w nim po raz pierwszy. Kończy się dzień, więc zwiedzanie będzie przy księżycu i lampach ulicznych, gdyż brak podświetleń ważnych historycznych obiektów.
Przyzwyczajony do widoku Wiednia czy Budapesztu, gdzie iluminacje są wspaniałe, tutaj mamy tylko namiastkę. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Tłumów ludzkich takich jak w wymienionych miastach, tutaj nie ma. Pewnie dlatego, że miasta posiada wiele jarmarków i nie są wszyscy zgromadzeni w jednym miejscu.
Drezno to perła baroku. Większość obiektów wtedy została zbudowana, w tym Zwinger i katedra katolicka.
Pani Iza prowadzi nas uliczkami, umiejętnie przeprowadza bokiem od większych zgromadzeń ludzkich.
Na mnie robi wrażenie ponad stumetrowa prezentacja władców Saksonii, wykonana z płytek ceramicznych, a także odbudowany dopiero w 2005 roku kościół luterański Frauenkirche.
Jutro tu wrócimy w ciągu dnia i będzie lepsza oglądalność... a dziś przed najważniejszym jarmarkiem żegnamy się z panią Izą (18.20) i mamy czas wolny właśnie tutaj. Po wejściu na teren jarmarku, prawie, że doznałem zachwytu, bowiem ludzie tutaj przychodzą, żeby spotkać się, pogawędzić, napić się grzanego wina, czy skosztować specjałów. Niby tak samo, jak gdzie indziej, ale jednak inaczej. Tak bardziej rodzinnie i przyjacielsko. Zauważam, że oprócz miejscowych, także grupom z Polski, Ukrainy, Czech i Francji udziela się ten nastrój adwentowy, a to przecież nic innego jak radosne oczekiwanie na narodziny Dzieciątka.
Myślę, że akurat fotki tego nastroju nie oddadzą, ale coś tam pokazane zostanie.
Zauważam plakat z zapowiedzią koncertu Katji Ebstein... aż serce mi mocniej zabiło. Jeszcze koncertuje, jeszcze nagrywa płyty a ja nic o tym nie wiem. W 1970 roku Katja reprezentowała RFN na Eurowizji, która wówczas odbywała się w Holandii. Pamiętam, że zaniemówiłem z wrażenia, kiedy zobaczyłem w tv piękną dziewczynę w piosence odbiegającej od innych propozycji. Zajęła dopiero 3 miejsce, podobnie jak rok później, a w 1980 roku była druga.... i wtedy skończył się dla mnie ślad po Katji... aż do dziś. Dlatego przypomnę tę pierwszą usłyszaną jej piosenkę z 1970 roku.
Przechodzimy do autokaru i o 20.15 opuszczamy Drezno udając się do Czech, a konkretnie do Ústí nad Labem na nocleg. Meldujemy się w hotelu Comfort (dawniej Vladimir) o 21.20.
Mam pokój na 5 piętrze i ciekawe widoki z okna.
Rano zaczynam dzień od obejrzenia tych samych widoków co wieczorem. Potem śniadanie i o 8.38 opuszczamy hotel jadąc z powrotem do Drezna.
Pani Gabrysia opowiada nam o tych terenach, o Szwajcarii Saksońskiej, a także wiele o naszym królu Auguście II Mocnym.
Te wiadomości bardzo nam się przydadzą, kiedy już ponownie pójdziemy na zwiedzanie Starego Miasta (9.37). Najpierw Zwinger z zewnątrz, a jest co oglądać, a potem te same miejsca co wczoraj wieczorem, ale już spokojniej, bo ludzi wyjątkowo mało jeszcze o tej porze i wreszcie można zachwycać się pięknem miasta i robić zdjęcia.
Na placu przy Frauenkirche zaczyna się nasz wolny czas. Miałem ochotę pójść do muzeum w Zwingerze, ale skoro o 10.30 jest msza w katedrze, to idę na nią, w końcu jest niedziela i święto Niepokalanego Poczęcia. Mszę celebruje miejscowy biskup.
Po mszy zdecydowałem, że tym razem odpuszczę sobie muzea, gdyż mam nadzieję wewnętrzną tu powrócić, ale latem. A teraz skoro jest tyle różnych jarmarków to je pozwiedzam.
Najpierw przechodzę mostem nad Łabą do Nowego Miasta, tam zaraz jest na pomniku złoty August II Mocny a za nim jarmark. Kosztuję oczywiście gorącego specjału, a potem idę do pobliskiej kawiarni na espresso. Tutaj po tej stronie Łaby można spokojnie znaleźć miejsce.
Powrót przez most. Z daleka widzę budynek przypominający meczet, ale nie jest nim, tylko przypomina.
Wracam na Stare Miasto wprost w objęcia białego misia. Kochany, tylko duży i zabrać z sobą go nie mogę, bo nie zmieści się do autokaru, a szkoda, bo cudownie tańczy.
Następny jarmark to ten w stylu średniowiecznym i to jedyny, do którego wstęp jest płatny. Warto wydać kilka euro, bo zapamiętam stamtąd ciekawą nieporównywalną z niczym atmosferę. Ludzie chcą się bawić i tę zabawę mają.
W informacji turystycznej udaje mi się zdobyć jedyną pieczątkę trasy, ale oryginalną kształtem. Zapomniałem zapytać o pieczątkę w hotelu, a Czesi na pewno też mają.
Ostatni jarmark dziś odwiedzony to ten na placu przed Frauenkirche. Niby to samo co w innych, ale też ma swoją niepowtarzalność i tu znajduje się stajenka przypominająca o zbliżających się świętach... i znowu kolejna grupa przyjaciół, którzy mimo turystów, tutaj postanowili się spotkać. Sumując, właśnie te kontakty takie bliskie są wyróżnikiem Weihnachtsmarkt w Dreźnie. Tym samym jest to godne polecenie do odwiedzenia.
Ostatnim punktem mojego wolnego czasu to (w końcu) piwo w restauracji i muzeum Dresden 1900. Tu stało się coś dziwnego, bo po raz pierwszy w życiu robiłem zdjęcia w męskiej toalecie (hahaha), ale też tam były epokowe panie. Nie wiem po co one tam są, faktem jest, że są.
Powrót przed gmach opery i tam o 14.10 kończy się ciekawa 2-dniowa trasa. Zaraz będzie zbiórka, wsiądziemy do autokaru i pojedziemy do domu.
Bardzo, ale to bardzo dziękuję pani Gabrysi za kolejną wspólną wycieczkę, bo to profesjonalizm z najwyższej półki. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz będę miał przyjemność słuchania ciekawych opowieści i wspólnego zwiedzania.
Tak samo dziękuję BP Marco za kolejną fajną wycieczkę, kierowcom, że nas zawieźli i przywieźli i wszystkim współwycieczkowiczom. Bądźcie zdrowi i do zobaczenia "zaś" czyli znowu.









6 komentarzy:

  1. Dawno tu nie byłam i jestem. Niestety plaga kradzieży autokarów ale i aut u nas w Niemczech się rozrasta. Co ciekawe to niektórzy z restauratorów współpracują z gangami i ja na miejscu policji w Dreźnie zaczęłabym od obserwacji lokalu gdzie jedliście obiad. Z treści wynika że wycieczka udała wam się i z tego się cieszę. Wesołych świąt. Ta sama co zawsze AC.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To podejrzenie również w nas zaistniało, zwłaszcza, że nie rozumieliśmy ze strony restauracji zarzutu, że ktoś nie zapłacił za piwo. Widocznie za wcześnie wyszliśmy i trzeba było nas przytrzymać a i tak złodzieje spłoszeni zostali, gdyż nie zdążyli wszystkich okraść. Być może, że nawet z nimi minęliśmy się po drodze. To tylko hipoteza, bo można skrzywdzić restaurację, ale jeśli jest tak jak piszesz, to jest to prawdopodobne.
      Miło, że zajrzałaś, ślad zostawiłaś i tak samo życzę radosnych Świąt Narodzenia Dzieciny.

      Usuń
  2. AC napisała to co myślę - to nie było przypadkowe, tylko zorganizowane - mam nadzieję że biuro podróży więcej z tym lokalem nic wspólnego mieć nie będzie. W całym tym nieszczęściu "cieszyć" może jedno - wreszcie Polacy stali się na tyle zamożni że opłaca się nas okradać...
    Ciekawe jak to jest z takim gangiem - zakładam że organizatorami są Polacy i Niemcy a na wykonawców dobierają imigrantów (powie że kradł z biedy i zawsze znajdzie się jakiś obrońca).

    Planowaliśmy z Marzenką Drezno od kilku lat - nie żebym kochał barok, ale kochałem Marzenkę. Tylko był problem z transportem - ani połączenia kolejowe, ani autokarowe nam nie pasowały, a ja naprawdę nie lubię prowadzić i nie chciałem jechać samochodem. Już byliśmy zdecydowani na biuro z którym Ty podróżujesz (rodzina w pobliżu B-B, więc i logistyka ułatwiona) - jesienią miał być Budapeszt, a potem właśnie Drezno... I wtedy choroba dała o sobie znać...

    Ja mam zawsze i dokumenty i pieniądze i aparat w saszetce noszonej na szyi więc najwyżej ukradli by mi z plecaka batoniki ciniminis albo coś do picia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Połknąłem bakcyla Drezna, ale następnym razem wolałbym być latem. Może coś łączonego z Saksonią Szwajcarską... wtedy będzie czas na muzea, bo warto zobaczyć.
      Smutne, że ta choroba zaistniała, że zabrała Marzenkę i to jest kolejna przestroga, że nie znamy ani dnia ani godziny i zawsze musimy być przygotowani.
      BP Marco jest sprawdzonym biurem i polecam z nim podróże. Mieliśmy teraz w grupie ludzi z Malborka nawet, tak, że jest popularne w kraju.
      Co do kradzieży... nasza pani pilot twierdzi, że najgorzej jest w Paryżu, bo tam ginie wszystko nocą sprzed hoteli. Złodzieje mają urządzenia, które przechwytują sygnał zamykania autokaru i tym sposobem kradną wszystko bez śladu włamania.
      Takich czasów dożyliśmy, że wszystko trzeba mieć przy sobie.

      Usuń
  3. Przykra sprawa z tą kradzieżą. A mówią, że to tylko u nas w Polsce kradną. Mimo wszystko ciekawa wycieczka. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o kradzieże, to zakrawa na ironię, ale w tej chwili w Europie najbezpieczniej pod tym względem jest podobno na Białorusi.
      Wycieczka była bardzo ciekawa, ludzie sympatyczni i typowo jarmarkowa. Szkoda tylko, że zabytki nocą w Dreźnie toną w ciemnościach. Dziwny trend.
      Także pozdrawiam. Już wgrana następna trasa.

      Usuń