środa, 25 września 2019

805 trasa - 24.09.2019

Soblówka - Hutyrowa - Hala Rycerzowa - Mała Rycerzowa - Młada Hora - Danielka - Hutyrów - Rajcza.

Mała Rycerzowa w barwach jesieni widziana z Hali Rycerzowej.
To tutaj mieliśmy być parę tygodni temu, kiedy w Żywcu zmieniliśmy zupełnie dreptanie w inne miejsce, czyli na Krawców Wierch. Zmieniliśmy wtedy, bo busik przywiózłby nas na skrzyżowanie za Ujsołami, na początek Soblówki i musielibyśmy dodatkowo iść ponad godzinę asfaltem ku szkole w Soblówce, skąd zaczynają się szlaki turystyczne. Za to dobrze zapoznaliśmy się z rozkładami jazdy i dlatego dziś mogliśmy podjechać na miejsce startu czarnym szlakiem w Soblówce i od razu o 8.40 zaczynamy. Asfalt zniszczony przez samochody zwożące drzewa, trzeba było przed nimi uciekać na boki, ale za to podziwiałem koronkową robotę pająków na słupach, płotach, bramach. Pięknie to błyszczało w słońcu.
Idziemy w trójkę i kiedy opuścił nas towarzyszący nam zielony szlak, podłoże zdecydowanie się zmieniło, choć było mokre po wczorajszych całodniowych opadach.
Czarnym szlakiem ostatni raz schodziłem jeszcze w tamtym wieku i widzę, że aktualnie jego przebieg jest zupełnie zmieniony i jest ciekawszy widokowo. Oczywiście u góry ponownie biegnie jak przedtem.
Słońce świeci, grzybów brak, więc spokojnie możemy pod górę cały czas się wspinać. Idziemy w trójkę.
W pobliżu Hali Rycerzowej mamy widoki na Tatry, na Babią Górę i Pilsko przed nią. Widać Małą Fatrę, ale pod słońce i to mocne słońce.
Widać pasmo Romanki i Rysianki, które mamy prosto za sobą.
Wreszcie wchodzimy na Halę Rycerzową i o 11.10 jesteśmy już w schronisku, czyli w Bacówce Rycerzowa.
Delektujemy się kawą i radosną atmosferą, którą stwarzają gospodarze. Nawet misio zadowolony, że go przytuliłem, ja oczywiście też.
Zegar wskazuje godzinę, o której opuszczamy schronisko i jeszcze przez 5 minut pójdziemy czarnym, dopóki nie spotkamy czerwonego szlaku. Teraz w lewo i na Małą Rycerzową, gdzie będziemy w samo południe.
Oczy chłoną widoki od Babiej Góry, przez Tatry po Wielką Rycerzową (za nami) i po drugiej stronie pasmo Wielkiej Raczy, Bendoszkę i dalej Łysa Góra w Czechach i Beskid Śląski z Baranią Górą i Skrzycznem. To wszystko w trakcie podejścia na szczyt Małej Rycerzowej.
Tam niestety czeka nas przykra niespodzianka, bowiem spotykamy ekipę ściągającą drzewa w dół i cały szlak aż do Mładej Hory jest nie do przejścia. Błoto, błoto, bajoro. Musimy aż na dół przedzierać się przez chaszcze, krzaki itd.
W końcu z niewielkim opóźnieniem, mimo przeszkód, ponownie jesteśmy na utwardzonej ziemi, ale to już jest Młada Hora i jest godzina 13.13. Po lewej długo będziemy mieć wysoki Muńcuł. Szkoda Chyzu u Bacy, że nieczynny, mimo, że dalej leży na Marszałkowskiej i posiada flagi - krajową i UE.
Jeśli chodzi o grzyby, to pierwsze 2 kurki znalazłem wcześniej podczas przedzierania się przez krzaki. Postanowiłem ze względu na nadmiar zapasów do jedzenia, które mam w domu, zbierać tylko kanie. Tak, że wszystkie grzyby teraz zbierane (bo wreszcie są całymi koloniami) wędrują do koleżanek.
Kurki, maślaki, podbrzezioki, podgrzybki, prawdziwki i poloki, co jakiś czas zatrzymują naszą wędrówkę, by zabrać ich ze sobą. A kani - nie ma!
Dopiero przed Hutyrowem koleżanka znajduje pierwszą i tak się składa, że dziewczyny znajdują (ja ani jednej) i darowują je mnie... i to taka wzajemna wymiana przyjacielska.
Są wreszcie całymi koloniami czerwone nakrapiańce, które tyle miłego kolorytu wnoszą do otoczenia i są także inne niejadalne.
W tym czasie podziwiamy widoki, które dziś są dalekie. Teraz mamy pasmo Romanki i Rysianki po prawej stronie w oddali, a Muńcuł długo będzie zamykał widok z lewej strony, tuż przed nami.
Marzyliśmy, by w końcu zobaczyć wieżę przekaźnikową na Hutyrowej, a tu nic i nic. Trudno się dziwić, od ostatniego przejścia tędy, została otoczona młodymi drzewami i tylko wierzchołek widać. Jesteśmy przy niej o 15.24. Spod niej był zawsze ciekawy widok na Rycerkę, ale wszystko zarosło... to dobrze, będzie więcej tlenu.
"A w górach już jesień" śpiewała Jadwiga Strzelecka... i tak jest w drugim dniu jesieni. Liście powoli zaczynają zmieniać kolory. Szkoda, że dziewięćsiły w tym roku nie srebrzą się i są takie wyliniałe. Przecież nie można mieć wszystkiego naraz. Przyjdzie taki czas, że i one znowu będą piękne. Tak jak przyszedł czas, że przez całe dziesiątki lat w lasach Beskidów praktycznie nie było kurek, a teraz są całe kolonie.
Na dole opuszczamy czerwony szlak i skręcamy za czarnym rowerowym do Rajczy. Takie żółte walce wzdłuż szlaku są oznaczeniem szlaków rowerowych. To nie żadne linie gazowe (jak niektórzy twierdzą), tylko właśnie szlaki rowerowe, a na nich kolor odpowiedni.
Kończymy w centrum Rajczy, na przystanku autobusowym, przed kościołem, o 16.10. Trwa modernizacja linii kolejowej Milówka - Zwardoń i dlatego funkcjonuje zastępczy przewóz na tym odcinku autobusami. Dla nas o tyle dobrze, że rano tu mogliśmy wysiąść i mieć zaraz autobus do Soblówki, gdybyśmy dojechali pociągiem do Rajczy Centrum, to raczej szans nie byłoby na przejście stamtąd tutaj w krótkim czasie, a tak w końcu mogliśmy przejść zaplanowaną trasę, jakże uroczą.


4 komentarze:

  1. Widoki przecudne. Rycerzowa to wyjątkowe miejsce jeśli chodzi o piękne panoramy. Strasznie dużo ostatnio w Żywieckim tych rozjeżdżonych szlaków. Wszędzie pełno błota. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W rzeczy samej. Z Rycerzowej są wspaniałe widoki. Jak dodasz do tego granie świerszczy w trawie to masz naturalny klip, bo masz co oglądać i słuchać.
      Wszystkiego dobrego.

      Usuń
  2. Fajny szlak. Ciekawie pomyślany. Widoki urocze, teren urozmaicony, bacówka... Czego chcieć więcej?

    O kanie... rany przez kanie wylądowałem w szpitalu, mama myślała że zjadłem sromotnika, a ja u wujów na wsi, w Łowczówku (tak, ten sam znany z bitwy polskich Legionóq w 1914) na blasze (na pewno znasz te piece) piekłem kanie... dużo kani, całą reklamówkę kani i wszystkie sam zjadłem bo oni już nie chcieli... Dostałem leki na poprawę perystaltyki i wróciłem do domu, co było labidzenia, biadania i wyrzutów. Za tydzień znów poszedłem na kanie 😆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że znam te piece. U nas z kolei na blasze piekliśmy gołąbki. Kani nie znaliśmy i mocno żałuję, że dopiero nauczyłem się je zbierać zaledwie kilka lat temu.
      W panierce usmażone na tłuszczu (najlepiej gęsi smalec) są pychotką.
      Szlak rzeczywiście ciekawie pomyślany i szkoda tylko, że tak mało busików do Soblówki ku szkole jeździ. Nie ma co narzekać, bo pamiętam, że jeszcze niedawno ani tam nie jeździły, więc jest dobrze.

      Usuń