Pierwsza napotkana kania na szlaku musi być uhonorowana. Niezwykle radosna wędrówka Beskidem Żywieckim, śmiem twierdzić, że była to jedna z najweselszych w życiu... a wszystko przez "cycuje".
One właśnie od momentu wstania z tapczanu zagościły we mnie. Z nimi szedłem do autobusu, z nimi podziwiałem przepiękny wschód słońca w Bielsku-Białej (bonusowa fotka na końcu relacji), z nimi wreszcie przywitałem się z Seniorką i tak nam już pozostało do końca.
A te cycuje, to Rosiewicz i jego "cy cuje pani cacę".
Wcześniej kot pokazał, że nie tylko ptaki mają swoje gniazda.
Widoki na Muńcuł, obie Rycerzowe i na słowackie szczyty. Aura wymarzona na pokonywanie kilometrów, które także dziś ofiarujemy dla Hospicjum św. Ojca Pio w Pszczynie.
Dziewięćsiły powoli zaczynają rozkwitać, tak, że jesienią będzie srebro przy szlakach.
Kruki nam krążą nad głowami i słychać ich radosne "krukru". Jak tu nie kochać życia?!
Nogi same niosą, a my co jakiś czas napotykamy kolonie to poloczków, to gniewusków, to podgrzybków. Tylko prawdziwki już wyzbierane wcześniej. Oczywiście kanie i pod koniec kurki olbrzymy, niczym kury.
Przy podchodzeniu na polanę przed bacówką PTTK na Krawcowym Wierchu słyszymy delikatne dźwięki bębna. Okaże się, że jeden z turystów tak umila dźwiękowo obraz, który stąd rozpościera się aż po Małą Fatrę.
Jesteśmy tutaj o 11.35 i będziemy przez pół godziny. Będą "cycuje" z gitarą i bębnem, będzie śmiesznie, a to znaczy radośnie.
Idziemy dalej żółtym i oglądając się za siebie... podziwiamy, a jest co!
Nawet Frasobliwy dziś jakby trochę w kąciku uśmiechnięty. Wszak pewnie cieszy Go, że ludzie są tak sobie bliscy, choć się nie znają bliżej.
Wychodząc tutaj spotkaliśmy panie, które dekorowały kapliczki przyszlakowe. Okazuje się, że w sobotę tym samym odcinkiem, spod kaplicy w Glince o 9-tej aż tutaj do Frasobliwego będzie odprawiana Droga Krzyżowa, a o 12-tej tutaj msza święta. Wszystko z okazji święta Podwyższenia Krzyża Świętego.
Doszliśmy do granicy polsko-słowackiej i tu kończy się szlak żółty, bowiem w ramach unifikacji został na odcinku do Trzech Kopców skasowany, by nie dublować się z niebieskim słowackim, który nas dalej powiedzie granicą.
Podczas podchodzenia na Grubą Buczynę mamy możliwość zobaczyć na horyzoncie kontury Tatr.
Sam szczyt zdobywamy o 12.42 i to będzie najwyższy punkt dzisiejszej trasy, odtąd będzie niżej, choć 2 szczyty jeszcze przed nami.
Rozmawiamy dużo o szkolnictwie, wspominamy nasze szkoły, ale jednocześnie "cycuje" powodują, że roztańczone ciało Seniorki zapragnęło zdobyć tytuł "Miss Mokrej Koszulki" i wciągnęło ją do kałuży.
W ten sposób Seniorka nie zdała egzaminu z religii, bo zakres słów wypowiadanych spowodował, że anioły w niebie pozamykały wszystkie drzwi i okna, by tego nie słyszeć, a moje szczęki z wrażenia zamieniły się miejscami. Będzie poprawka.
Za to z chemii (badanie składu wody w kałuży) i z fizyki (Prawo Archimedesa) ma zaliczenia celujące.
Potem wyciągałem syrenę z wody, ale okazało się, że nie ma płetwy. I dostała pouczenie, że od następnej trasy będzie sprawdzany plecak, czy są płetwy i strój do nurkowania... wszak bardzo kałuże ją lubią i przyciągają. Właśnie...!
Początkowo nie cieszyła się udanymi zaliczeniami z wymienionych przedmiotów i dociekała, co się stało...
Kobieto! Przyciąganie ziemskie, grawitacja, Twoje uwielbienie wody, tutaj się skomasowały, a poza tym zdobyłaś tytuł Miss w kategorii Junior-Old.
Uśmiech na twarzy Seniorki i tak dalej przy "cycujach" doszliśmy o 13.58 na przełęcz Bory Orawskie i tutaj schodzimy z niebieskiego granicznego szlaku na nowy żółty i nim przez kładkę nad potokiem dojdziemy do czarnego. Za kładką niestety maź błotnista spowoduje porządne zabrudzenia butów i spodni. Trochę to się da wyczyścić w potoku, do którego zejdziemy już czarnym szlakiem (a, na który wejdziemy o 14.10).
Za potokiem asfalt i nim pójdziemy do mety. Czasu trochę mało, lecieć nie będziemy... Seniorka z duszą na ramieniu przeżywa to, że nie zdążymy... więc radzę, byśmy znowu poddali się "cycujom", a wszystko się ułoży.
I tak dochodzimy do Złatnej Huty o 14.35. Mieliśmy iść dalej, bo na ten końcowy przystanek o tej porze autobus już nie dojeżdża... ale nadjechał gimbus i sympatyczny kierowca zabrał nas do Ujsół i tak mieliśmy dzięki temu jeszcze sporo czasu.
Nie trzeba wpadać w panikę z byle powodu i myślę, że Seniorka tę lekcję dziś przerobiła celująco, ponadto w końcu zaczęła zbierać grzyby, mimo, że sama ich nie lubi jeść... ale ma rodzinę, zrobić im prezent (jak się potem okaże, w domu zjadła i była zadowolona). A poza tym tytuł "Miss Mokrej Koszulki" w kategorii Junior-Old - zobowiązuje do radości i takiego podejścia do życia.
Naprawdę dziękuję Mateńce, Opiekunce wszystkich tras, szczególnie za dzisiejszą. Oby tak było zawsze.
Bardzo fajna relacja. Przygody na szlaku muszą być. Córka jedzie ze szkoły na rajd górski, właśnie na Krawców Wierch, 21 września więc i ja może się tam przejadę. Tym żółtym szlakiem szedłem w maju zeszłego roku i wtedy najwięcej czasu spędziłem mniej więcej w połowie drogi gdzie był fajny widok na Tatry. Od bacówki nie poszedłem już wyżej i teraz z Twojej relacji widzę, że to był duży błąd bo widoki przecudne. Trzeba będzie to nadrobić. Pozdrawiam i życzę kolejnych tak udanych wycieczek.
OdpowiedzUsuńNawet gdyby nie było widoków to zawsze warto wyjść wyżej i przywitać się z Frasobliwym.
UsuńBardzo widokowa trasa, sam zresztą się przekonałeś, choć myślę, że z tej strony widziałeś Małą Fatrę, bo Tatry pokażą się z drugiej strony przy wejściu na Grubą Buczynę.
Życzę pogody na 21-go i udanej wędrówki. Dzięki za odwiedziny.
Jestem na 100% pewien że to były Tatry. Zresztą możesz spojrzeć na wpis u mnie na blogu z 1 maja zeszłego roku. Zdjęcia są trochę z podkręconym kontrastem bo wtedy robiłem je telefonem. Robiłem też wczoraj symulacje na stronie https://www.udeuschle.de Mała Fatra jest widoczna spod bacówki a Tatry są bardziej na lewo i widać je tylko w jednym miejscu żółtego szlaku z Glinki gdzie wychodzi się na taki otwarty teren i otwiera się widok na południowy wschód. Tutaj link do symulacji choć nie wiem czy się otworzy https://www.udeuschle.de/panoramas/panqueryfull.aspx?mode=newstandard&data=lon%3A19.19564%24%24%24lat%3A49.47428%24%24%24alt%3Aauto%24%24%24altcam%3A10%24%24%24hialt%3Afalse%24%24%24resolution%3A20%24%24%24azimut%3A155.1%24%24%24sweep%3A83.4%24%24%24leftbound%3A113.4%24%24%24rightbound%3A196.8%24%24%24split%3A60%24%24%24splitnr%3A2%24%24%24tilt%3A-0.833333333333333%24%24%24tiltsplit%3Afalse%24%24%24elexagg%3A1.2%24%24%24range%3A300%24%24%24colorcoding%3Afalse%24%24%24colorcodinglimit%3A78%24%24%24title%3ATatry%24%24%24description%3A%24%24%24email%3A%24%24%24language%3Age%24%24%24screenwidth%3A1920%24%24%24screenheight%3A1080 Trzeba skopiować cały ten długi link i otworzyć w przeglądarce. Pozdrawiam
UsuńW porządku, ja nie twierdzę, że nie mogłeś widzieć, tylko, że "wydaje mi się". Idąc w górę, nie zawsze oglądam się wstecz i mogłem tego momentu nie zauważyć. Poza tym ten szlak ma tyle zakrętów, że wszystko jest możliwe.
UsuńSerdeczności.
hej... lubię tę Bacówkę...a u Ciebie wspaniała trasa... i wesoła i na śniadanie będzie coś😃
OdpowiedzUsuńHej! ja też lubię jak widzisz. Kolacja była grzybowa, śniadanie i jeszcze teraz obiad.
UsuńSą takie dni kiedy nic nie jest w stanie zepsuć radości, a taki to był właśnie dzień.
Dzięki za odwiedziny.
No nie powiem... piękne tereny! Super wędrówka i zadbane szlaki, no poza bandyckim rozjechaniem drogi podczas zrywki.
OdpowiedzUsuńOj, dopiero teraz odebrałem Twój wpis, choć wcześniej go upubliczniłem. Taki wypadek przy pracy.
UsuńMaćku dziękuję za stałą obecność. Wszystkiego dobrego.