piątek, 6 września 2019

801 trasa - 05.09.2019

Dolní Lomná - Polana - Sedlo Pod Malou Kykulou - Kozubová - Nad Milíkovem - Jasení - Návsí-Varcop.

Schronisko na Kozubowej w Beskidzie Śląsko-Morawskim, cel naszej dzisiejszej wędrówki.
Właściwie, to chciałem rozpocząć kolejną setkę numerowaną w Beskidzie Żywieckim, ale plan został zmieniony, gdyż jedna ze znajomych Seniorki będąc na Błatniej zobaczyła to właśnie schronisko i zamarzyło jej się, by do niego dotrzeć i zobaczyć, czy stąd widać z kolei Błatnią.
Mnie ta zmiana przekonała, gdyż z minionych lat wiem, że w trawach polan pod Kozubową rosną kanie, a ja jeszcze w tym roku ich nigdzie nie spotkałem.
Zaczynamy w Dolnej Łomnej wejściem na niebieski szlak w pobliżu hotelu Pod Akaty o 7.13, gdyż tutaj przywiózł nas autobus. Odcinek do Przełęczy Pod Małą Kikulą będzie dla mnie debiutem, zresztą tym debiutem będzie także dla 2 koleżanek, poza Seniorką, która już tędy szła.
Widoki dziś są dobre, już z pociągu mogliśmy liczyć poszczególne drzewa na zboczach Ostrego, a to oznacza, że jutro powinno padać. Za to teraz mamy wymarzoną pogodę, jest zaledwie 10 stopni C i słońce idzie z nami, choć czasem oślepia.
Szlak powoli lasem pnie się w górę, o 7.58 dojdziemy do Polany, a stamtąd trochę ostrzej w górę. Mam pierwszą małą kanię. Zbieram dziś gołąbki, których trochę jest, a prawdziwy rarytas, czyli dużą kanię nasza nowa znajoma (która mocno nas wyprzedza) znajdzie na wspomnianej już przełęczy i mi ją podaruje. Piękny gest, wielkie dzięki. Na piątek mam zapewniony obiad.
Na przełęczy o 8.37 schodzimy z niebieskiego szlaku i będziemy podchodzić zielonym na Kozubową. My ten niebieski szlak jeszcze spotkamy Nad Milikowem przy schodzeniu żółtym.
A teraz mocno w górę i ... zaraz na brzegu gniewusek wielkości dużej kani, a obok niego mniejszy.
Kilka zajączków i dalej gołąbki.
Wychodzimy z lasu i widzimy łysą Kozubową, a przecież tam zawsze było ciemno od drzew. Niestety, szkodniki niszczą drzewa i uschnięte trzeba wycinać.
W trójkę o 9.30 przychodzimy do schroniska na Kozubowej, a tam naszej nowej znajomej nie ma. Mała panika, ale dzięki temu, że Seniorka ma do niej telefon, kontaktujemy się i okazuje się, że już jest blisko. Zdążyła dziewczyna pójść do kaplicy, wyżej pozwiedzać teren i mieć o tyle więcej wrażeń.
W schronisku kawa, rozmowy, w akwarium ciekawa brodata rybka. Na ścianach w korytarzu rysunki schroniska spalonego w 1973 roku i współczesnego.
Schodzić będziemy żółtym szlakiem do Nawsia a zaczniemy o 10.10. Początkowo las, ale potem polany i widoki. Mimo, że widać całą Małą Fatrę, Babią Górę, góry Beskidu Żywieckiego, to fotki nie będzie, bo to wszystko pod mocne, czyli ostre słońce. Za to będzie kilka na Beskid Śląski, w tym na Błatnią i cel został osiągnięty (ale to jeszcze przy schronisku).
Za to po lewej zaglądać będzie na nas Ostry i nawet schronisko na nim się pokaże na zbliżeniu. Pewnie niebawem tam pójdziemy, bo zatęskniliśmy tak jakoś za nim.
Do miejsca zwanego Nad Milikowem, gdzie ponownie spotykamy niebieski szlak, zejdziemy o 10.55... i teraz dalej żółtym taką rynną w ziemi, a ja bardzo tego odcinka nie lubię. Za to pojawiły się prawdziwki i teraz Seniorka jest zadowolona, bo tylko takie zbiera.
Schodzimy w okolice pastwiska, gdzie zawsze pasły się dorodne byki, a dziś tam całe krowie rodziny. Dwa małe byczki przeszły przez ogrodzenie i taka mała panika u pań nastąpiła, ale dały się namówić, by iść dalej. W końcu gdyby były groźne, to właściciele bardziej by zadbali o ogrodzenie. Przychodzimy ku nim, a to takie chudziutkie, młodziutkie i wystraszone. Nawet pogłaskać bał się dać.
Tam trzeba bardzo uważać, bo tam szlak nie idzie dalej za drogą, ale wchodzi w polną ścieżkę i trzeba dalej iść prosto.
Mamy widoki na pasmo Stożka, z drugiej strony na Czantorię... a na polach wielkie kalarepy i dynie.
Tak dochodzimy do styku kilku miejscowości, a tam jest przystanek autobusowy. Punkt ten na szlaku oznaczony jest jako Nawsie-Warcop i tam właśnie o 12.05 kończymy wędrówkę, gdyż za kwadrans będziemy mieli autobus do Nawsia. Szlak prowadzi dalej właśnie tam przez 3 km, ale głównie asfaltem, a my już mamy za sobą 12 km i niezbyt tęsknimy za takim podłożem do dreptania, zwłaszcza, że teraz słońce mocno grzeje. Będą kolejne punkty dla Hospicjum św. Ojca Pio w Pszczynie.
 
 








8 komentarzy:

  1. Stare schronisko jednak było bardziej klimatyczne i pasujące do górskiej scenerii niż to nowe. Widzę, że w Czechach urodzaj na jabłka a u mnie na drzewie tylko 1 jabłko było. Za to orzechów mam pod dostatkiem. Jak zawsze fajna relacja i widoki pierwsza klasa. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku lat 70-tych w Czechach nastąpiła fala podpaleń schronisk górskich. Niektórych do dnia dzisiejszego nie odbudowali, niektóre odbudowali niedawno, a w niektórych miejscach (jak na Kozubowej) w miejscu starego postawili współczesne straszydła. Co było przyczyną, trudno powiedzieć.
      Nie wszędzie ten urodzaj, ale w tym jednym ogrodzie przy szlaku był, stąd zainteresowanie tematem aparatu.
      Dziękuję za odwiedziny. Wszystkiego dobrego.

      Usuń
  2. Tereny wspaniałe pod wędrówki. Nogi same przebierają by ruszyć na taki rajd. Schronisko urocze i fajnie zagospodarowane.
    Pozdrowienia dla nowych twarzy w ekipie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schronisko poprzednie było o wiele przyjemniejsze i bardziej pasujące do krajobrazu... ale rzeczywiście aktualni gospodarze o niego dbają i jest tu bardzo sympatyczna atmosfera.
      Nogi mają to do siebie, że wyczuwają potencjalną radość dreptania i Ty tak masz.
      Nowa twarz w ekipie też pewnie pozdrawia, choć wydaje mi się, że to było okazjonalne. Wszystkiego dobrego.

      Usuń
  3. Bardzo dziękuję za wspólną wycieczkę i spełnienie mojego małego marzenia.Milo się z Wami wędruje. Blog ciekawy,super prowadzony.Zycze wszystkiego najlepszego i kolejnych fajnych wycieczek,Do następnego razu!serdecznie pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też dziękuję za wspólne dreptanie i za miłe słowa. Do zaś! Serdeczności.

      Usuń
  4. szlak fajny... ale te Twoje trujoki...nie, nie... no i Stach w towarzystwie pań jak zawsze😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie trujoki? Kanie są przepyszne, powiem więcej - delikates smakowy.
      Sama wiesz, że kobieta jest najwierniejszym przyjacielem mężczyzny, a jeśli jest ich kilka, to już za życia mamy przedsionek nieba.
      Serdeczności.

      Usuń