Návsí - Filipka - Chata Filipka - Loučka - Polední - Brandýs - Nýdek.
Po kilkuletniej przerwie znowu mogę przynieść do domu jedzonko z importu, choć skromnie, bowiem Łatka jest malutka i mogłaby dostać rozwolnienie.
Dziś taki dziwny dzień, bo będziemy mieć w górze stałe zmiany od błękitnego nieba po bardzo czarne chmury nad głową. Będzie słońce, ale będą też przelotne deszcze i będą burze. Wszystko to przejdziemy bez peleryny, bez parasola, bowiem mimo to, nie zmokniemy.
Idziemy tylko w dwójkę, a naszym celem jest chata Filipka, gdzie w lutym wejść nie mogliśmy, gdyż zastaliśmy zamknięte drzwi. Dziś też pójdziemy odwrotnie, bo zaczniemy tam, gdzie wtedy skończyliśmy, czyli w Nawsiu.
... a zaczynamy szlakiem żółtym na stacji kolejowej Návsí o 8.45. Idziemy oczywiście zdobywać szczyty dla Hospicjum św. Ojca Pio w Pszczynie.
Od razu pod górkę i oglądając się wstecz widzimy jak słońce punktowo oświetla rejony Ostrego i Jaworowego.
Trawa przypomina kolory środkowej jesieni a przecież lato niedawno się zaczęło. Jest sucho. Drzewa gubią liście i igiełki. Pada tyle ile kot napłakał. Gdyby nawet dziś porządnie lunęło to nie byłoby to dla nas przeszkodą, a radością raczej... ale nic z tego.
Przy agroturystyce widzimy sporo młodych kóz i już zabierałem się do serii zdjęć, a tu niespodziewanie kozioł wtargnął na teren w pewnym celu i "po ptokach".
Pierwsze krople są nad nami podczas ostatniego etapu podchodzenia na szczyt Filipki, ale nas nie dosięgają, bo idziemy pod drzewami. Na szczycie o 10.13 już nie pada. Chwila przerwy i schodzić będziemy w stronę Chaty Filipka i słyszymy coraz bliższe pomruki burzy idącej stamtąd, gdzie my dalej pójdziemy, czyli od Loučki. Szybko więc schodzimy niżej do chaty (10.28) i kiedy już w niej będziemy, to nadejdzie burza. Niedługo będzie, bo zanim wypijemy piwo to pojawi się słońce.
Idziemy dalej (11.15), zaczynamy ostatnie dziś podchodzenie... nad nami ołowiane a potem czarne chmury i w takiej scenerii wita nas Loučka o 11.40. Teraz spokojne schodzenie czerwonym szlakiem, bo chmury gdzieś sobie poszły, a kolejna burza idzie od strony Polski, znad Czantorii. Zaglądamy do Trzyńca, akurat go słońce oświetliło.
O 12.18 dojdziemy do miejsca zwanego Polední. Tutaj znajduje się kopiec kamienny symbolizujący czeskie walki, ale najgorsze jest to, że czci się tutaj generała Šnejdárka, tego, który uczestniczył w brudnej czesko-polskiej wojnie w 1919 roku. Nawet pojawiła się tabliczka mówiąca o stuleciu tego wydarzenia. Nie ulega wątpliwości, że o to miejsce dbają ci, którzy hołdują tych co mordowali Polaków, co wypędzali z całymi rodzinami żyjących tam od pokoleń naszych rodaków.
Dziś, kiedy nastąpiło prawdziwe pojednanie, taki hołd jest wrednym aktem wobec nas. Generał miał wielkie zasługi dla Francji, zwłaszcza podczas II Wojny Światowej, ale tu hołubi się tylko jeden fakt, fakt wojny czesko-polskiej, bo to Czesi na nasz kraj napadli.
Te ostatnie zdania napisane przeze mnie ni jak do mnie nie pasują, do orędownika przyjaźni Polaków z Czechami i to boli, że wciąż są ludzie, którzy jątrzą, a przecież minęło 100 lat od tamtego wydarzenia.
Patrzę w stronę Trzyńca, a stamtąd w naszą sunie ściana deszczu. Nad nami słońce, po drugiej stronie dalej burza w okolicy Czantorii, ale po sile i kierunku wiatru widać, że ani jedno, ani drugie nie skrzyżuje się z naszą marszrutą, a idzie nam się coraz lepiej, a raczej schodzi w dół.
Po wyjściu z lasu zobaczymy Nýdek, a i wkrótce będziemy szli jego ulicami. W Urzędzie Gminy potwierdzamy pobyt pieczątką i spokojnie udajemy się na kawę i tam o 13.13 jest meta tej trasy.
Dziś nikt nas nie popędzał, że na coś tam nie zdążymy i dlatego spokojnie czekamy przez prawie 45 minut na przyjazd autobusu, zadowoleni, że w taki, a nie inny sposób mogliśmy dziś te szlaki przejść suchą nogą.
Piękna wycieczka. Widoki wspaniałe. Faktycznie taka susza wszędzie, że trawa nawet wysycha. Nie ma tej soczystej zieleni a u mnie na ogródku czereśnia gubi już liście! Mam znajomego z Czech, który przyjeżdża do firmy w której pracuję po towar i wspominał mi o tej tabliczce choć nie jestem na 100% pewien czy to faktycznie o tą samą chodzi, ale mówił, że jest podział wśród mieszkańców o nią. Część ludzi uważa, że nie powinna się tam znaleźć. Muszę go zapytać jak będzie następnym razem czy to jest ta sama tabliczka. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo może też chodzić o pomnik generała postawiony w Bystrzycy. Najsmutniejsze w tym jest to, że sam generał i jego rodzina odcinają się od tego typu hołdów.
UsuńTak, wycieczka była piękna, na swój sposób atrakcyjna.
Susza taka, że wyobrażam sobie ceny zboża, a tym samym chleba i innych produktów w przyszłym roku. Wszystkiego dobrego.
Piękne miejsca Stachu pokazujesz, nogi aż rwą się do marszu...
OdpowiedzUsuńCiekawa i bolesna historia z tą tablicą. Rzeczywiście postaci takich i zdarzeń nie należy przemilczać, ale nie wolno ich też hołubić!
Zaolzie to cały czas także Ziemia Cieszyńska tylko po drugiej stronie granicy... a przecież jak mówią podania, ta ziemia powstała z uśmiechu Pana Boga... i dlatego jest tu pięknie. Nie dziwi mnie więc, że nogi Twoje rwą się do marszu.
UsuńMasz rację, nie wolno przemilczać i nie wolno hołubić. Dziękuję za wsparcie w tym zakresie.