Ostravice - Butořanka - Lukšinec - Lysá Hora - Ivančena - Hradová - Malenovice - Nová Ves - Frýdlant Nad Ostravicí.
Kwitnące serduszka niech będą symbolem naszych serc zdobywających szczyty dla Hospicjum św. Ojca Pio w Pszczynie. To już drugi raz nasza czwórka razem będzie dla nich dreptać górami Beskidu Śląsko-Morawskiego, a celem jest jego najwyższy szczyt - Łysa Góra.
Korzystamy z tego, że właśnie środa jedynie w tym tygodniu ma być słoneczna i przyjeżdżamy do Ostrawicy pociągiem o ósmej i to jest godzina startu czerwonym szlakiem. Ludzi sporo, gdyż w Republice Czeskiej mają dziś święto narodowe i z całymi rodzinami (w tym różnej wielkości pieski) mieszkańcy wyruszają w góry, w tym na górę Ondraszka czyli Łysą Górę.
Będziemy szli asfaltem aż praktycznie po Butorzankę. Przekroczymy granicę Moraw i Śląska i mozolnie będziemy iść w górę. Jest też akcja sprzątania szlaków, co oznacza, że każdy chętny otrzymuje worek i rękawice do tego celu. W pewnym momencie fotka pokaże takiego zbieracza.
Prawie 5 lat tym szlakiem nie szedłem i zauważam zmiany w jego przebiegu, jest znacznie dłuższy. Czesi na szlakowskazach nie podają czasu przejścia tylko kilometry, ale w praktyce okazuje się, że nie można na tym polegać, bo przykładowo: na starcie widać, że na szczyt mamy ponad 8 km... a na szczycie będzie informacja, że do Ostrawicy jest 7 km. Mamy takie małe urządzonko, które nam policzy kroki i właściwe kilometry i tym będziemy się kierować.
Butorzankę miniemy o 9.15 i tutaj skończy się asfalt, teraz już tylko utwardzonym gruntem. Ciągle w górę i z zadowoleniem widzę, że przez te 5 lat urosły spore drzewka i nie sterczą już kikuty powalonych drzew. Zmniejszył się przez to zakres widokowy, ale drzewa są ważniejsze. Lukšinec miniemy o 9.58, tam przychodzi zielony szlak z Nowej Dziedziny.
Wyżej widzimy, sąsiedni Smrk, pasmo Ondrzejnika, Pustewnego i Radogoszcza... a nade wszystko uwagę przykuwają żółte plamy łanów rzepaku i im dalej, na i za horyzont, tym żółciej.
Czochram się prawie w każdym psem mijającym mnie w górę, czy schodzącym w dół. Jakie one wszystkie są przytulne.
Od pewnej wysokości pojawia się śnieg i pierwszy widok na wieżę telewizyjno-przekaźnikową na szczycie. Stopniowo będzie coraz bliżej. Będą też symboliczne krzyże zmarłych w danych miejscach, jako, że ten szlak zabiera co roku kilku turystów do nieba, zwłaszcza w okresie śniegowym. To na przestrogę pokazuję, bowiem w górach i z górami nie ma żartów.
Będzie też mały ptaszek, który nie bał się nikogo i dzielnie przez kilka minut pozował do zdjęcia, jednocześnie szukając pod śniegiem smakołyków i jak taki większy kawałek znalazł to z nim odfrunął.
Potem już Łysa Góra o 11.20. Jeszcze nigdy będąc tutaj nie miałem wyraźnych widoków na otaczające pasma, tak jest i dziś. Gdzieś tam na horyzoncie wypatrzyliśmy ledwo gołym okiem widoczną Małą Fatrę, a także pasmo Skrzyczne - Barania Góra.
Przerwa na posiłek, na napoje, pisanie kartek, uzupełnianie notatek przez godzinę. Żadna z działających tutaj restauracji nie wpuszcza na swój teren psów i kotów, dlatego te wszystkie pupile tu zgromadzone muszą być na zewnątrz. Zresztą nie dziwię się, bo przy tej ich ilości byłoby w środku sporo zamieszania.
1.324 m npm - tyle faktycznie ma wysokości góra Ondraszka, choć spotyka się (nawet na szlakowskazach) pomniejszoną ją o metr.
Kiedy byłem tu 5 lat temu, to kilka tygodni wcześniej otwarli Chatę Bezruczową... ale podczas mojej bytności była zamknięta, bo ją otworzyli, ale nie była do końca wykończona w środku i znowu zamknęli. Z kolei Chata Lysá Hora była jeszcze w budowie. Dziś miałem okazję być po raz pierwszy tu i tu. Szkoda, że nie ma śladu już po zasłużonym Szantanie.
Wchodząc na szczyt, musieliśmy przepuścić rowerzystę, który wjechał tutaj bez zatrzymywania się gdziekolwiek, dopiero na słupie. Przy tym słupie radośni o 12.20 rozpoczynamy schodzenie żółtym szlakiem do niebieskiego i to następuje o 12.42.
Teraz już tylko niebieski i sporo ludzi (i oczywiście piesków) w obie strony jak na początek. Troszkę błotka z topniejącego śniegu, ale potem to się skończy.
Do mogiły poległych czeskich harcerzy Ivančena zejdziemy o 13.32 i dalej w dół. W miejscu zwanym Hradová można oglądając się wstecz zobaczyć Łysą Górę i jeszcze nie raz będziemy odwracać się w jej kierunku. Jest równo 14-ta, za chwilę ponownie przywita nas asfalt i pierwsze domy Malenowic. W tamtejszej restauracji kolekcjonujemy kolejną pieczątkę i focę dość dużego Utopca, choć bez wody.
Z górki popatrzy na nas pięknie prezentujący się kościółek, nawet nam zadzwoni, a my dalej w dół.
Dochodząc do Nowej wsi widzimy jak samolot ciągnie w górę szybowiec z pobliskiego lotniska.
Nowa Wieś zahaczona o 15.20, ale zaraz też pojawi się Frydlant nad Ostrawicą. Ulicą w stronę dworca kolejowego, gdzie o 15.37 nastąpi meta tej jakże ciekawej trasy... bo zaczęła się słońcem, w miejscu gdzie był śnieg były i chmury... ale na dole to już był upał.
Urządzonko pokazało, że przeszliśmy ponad 22 km, ale my przyjmujemy tylko liczbę całą.
Szczytne cele, celne szczyty!
OdpowiedzUsuńMasa psiaków na szlaku, to mi się podoba.
A mogiła harcerzy niesamowita.
Maćku, dziś wszystko wygładzone, ale 20 lat temu, ta mogiła naprawdę robiła wrażenie... niesamowite, że Ty w tej postaci też tak ją odbierasz. No cóż... jest wrażliwym Człowiekiem i za to i za odwiedziny bloga bardzo Ci dziękuję. Hejka! Ahoj!
UsuńMiało być - jesteś wrażliwym Człowiekiem.
UsuńHEJ... takie widoki... aja Łysą HORĘ podziwiam z okna.... oczywiście jak dobra widoczność...
OdpowiedzUsuńi jeszcze jej nie zdobyłam, ale mam nadzieję, że w tym roku mi się uda...super trasa...ładne zdjęcia i oczywiście ten cel tak szczytny... pozdrawiam:)))
Miło to czytać. Dziękuję za te piękne słowa.
UsuńPamiętaj, że jak się bardzo czegoś pragnie, to to się spełni i dlatego śmiem twierdzić, że będziesz na Łysej Górze w tym roku.
Cel bardzo szczytny i czynimy to z radością. Hejka!