czwartek, 9 maja 2019

778 trasa - 08.05.2019

Ostravice - Butořanka - Lukšinec - Lysá Hora - Ivančena - Hradová - Malenovice - Nová Ves - Frýdlant Nad Ostravicí.

Kwitnące serduszka niech będą symbolem naszych serc zdobywających szczyty dla Hospicjum św. Ojca Pio w Pszczynie. To już drugi raz nasza czwórka razem będzie dla nich dreptać górami Beskidu Śląsko-Morawskiego, a celem jest jego najwyższy szczyt - Łysa Góra.
Korzystamy z tego, że właśnie środa jedynie w tym tygodniu ma być słoneczna i przyjeżdżamy do Ostrawicy pociągiem o ósmej i to jest godzina startu czerwonym szlakiem. Ludzi sporo, gdyż w Republice Czeskiej mają dziś święto narodowe i z całymi rodzinami (w tym różnej wielkości pieski) mieszkańcy wyruszają w góry, w tym na górę Ondraszka czyli Łysą Górę.
Będziemy szli asfaltem aż praktycznie po Butorzankę. Przekroczymy granicę Moraw i Śląska i mozolnie będziemy iść w górę. Jest też akcja sprzątania szlaków, co oznacza, że każdy chętny otrzymuje worek i rękawice do tego celu. W pewnym momencie fotka pokaże takiego zbieracza.
Prawie 5 lat tym szlakiem nie szedłem i zauważam zmiany w jego przebiegu, jest znacznie dłuższy. Czesi na szlakowskazach nie podają czasu przejścia tylko kilometry, ale w praktyce okazuje się, że nie można na tym polegać, bo przykładowo: na starcie widać, że na szczyt mamy ponad 8 km... a na szczycie będzie informacja, że do Ostrawicy jest 7 km. Mamy takie małe urządzonko, które nam policzy kroki i właściwe kilometry i tym będziemy się kierować.
Butorzankę miniemy o 9.15 i tutaj skończy się asfalt, teraz już tylko utwardzonym gruntem. Ciągle w górę i z zadowoleniem widzę, że przez te 5 lat urosły spore drzewka i nie sterczą już kikuty powalonych drzew. Zmniejszył się przez to zakres widokowy, ale drzewa są ważniejsze. Lukšinec miniemy o 9.58, tam przychodzi zielony szlak z Nowej Dziedziny.
Wyżej widzimy, sąsiedni Smrk, pasmo Ondrzejnika, Pustewnego i Radogoszcza... a nade wszystko uwagę przykuwają żółte plamy łanów rzepaku i im dalej, na i za horyzont, tym żółciej.
Czochram się prawie w każdym psem mijającym mnie w górę, czy schodzącym w dół. Jakie one wszystkie są przytulne.
Od pewnej wysokości pojawia się śnieg i pierwszy widok na wieżę telewizyjno-przekaźnikową na szczycie. Stopniowo będzie coraz bliżej. Będą też symboliczne krzyże zmarłych w danych miejscach, jako, że ten szlak zabiera co roku kilku turystów do nieba, zwłaszcza w okresie śniegowym. To na przestrogę pokazuję, bowiem w górach i z górami nie ma żartów.
Będzie też mały ptaszek, który nie bał się nikogo i dzielnie przez kilka minut pozował do zdjęcia, jednocześnie szukając pod śniegiem smakołyków i jak taki większy kawałek znalazł to z nim odfrunął.
Potem już Łysa Góra o 11.20. Jeszcze nigdy będąc tutaj nie miałem wyraźnych widoków na otaczające pasma, tak jest i dziś. Gdzieś tam na horyzoncie wypatrzyliśmy ledwo gołym okiem widoczną Małą Fatrę, a także pasmo Skrzyczne - Barania Góra.
Przerwa na posiłek, na napoje, pisanie kartek, uzupełnianie notatek przez godzinę. Żadna z działających tutaj restauracji nie wpuszcza na swój teren psów i kotów, dlatego te wszystkie pupile tu zgromadzone muszą być na zewnątrz. Zresztą nie dziwię się, bo przy tej ich ilości byłoby w środku sporo zamieszania.
1.324 m npm - tyle faktycznie ma wysokości góra Ondraszka, choć spotyka się (nawet na szlakowskazach) pomniejszoną ją o metr.
Kiedy byłem tu 5 lat temu, to kilka tygodni wcześniej otwarli Chatę Bezruczową... ale podczas mojej bytności była zamknięta, bo ją otworzyli, ale nie była do końca wykończona w środku i znowu zamknęli. Z kolei Chata Lysá Hora była jeszcze w budowie. Dziś miałem okazję być po raz pierwszy tu i tu. Szkoda, że nie ma śladu już po zasłużonym Szantanie.
Wchodząc na szczyt, musieliśmy przepuścić rowerzystę, który wjechał tutaj bez zatrzymywania się gdziekolwiek, dopiero na słupie. Przy tym słupie radośni o 12.20 rozpoczynamy schodzenie żółtym szlakiem do niebieskiego i to następuje o 12.42.
Teraz już tylko niebieski i sporo ludzi (i oczywiście piesków) w obie strony jak na początek. Troszkę błotka z topniejącego śniegu, ale potem to się skończy.
Do mogiły poległych czeskich harcerzy Ivančena zejdziemy o 13.32 i dalej w dół. W miejscu zwanym Hradová można oglądając się wstecz zobaczyć Łysą Górę i jeszcze nie raz będziemy odwracać się w jej kierunku. Jest równo 14-ta, za chwilę ponownie przywita nas asfalt i pierwsze domy Malenowic. W tamtejszej restauracji kolekcjonujemy kolejną pieczątkę i focę dość dużego Utopca, choć bez wody.
Z górki popatrzy na nas pięknie prezentujący się kościółek, nawet nam zadzwoni, a my dalej w dół.
Dochodząc do Nowej wsi widzimy jak samolot ciągnie w górę szybowiec z pobliskiego lotniska.
Nowa Wieś zahaczona o 15.20, ale zaraz też pojawi się Frydlant nad Ostrawicą. Ulicą w stronę dworca kolejowego, gdzie o 15.37 nastąpi meta tej jakże ciekawej trasy... bo zaczęła się słońcem, w miejscu gdzie był śnieg były i chmury... ale na dole to już był upał.
Urządzonko pokazało, że przeszliśmy ponad 22 km, ale my przyjmujemy tylko liczbę całą.



5 komentarzy:

  1. Szczytne cele, celne szczyty!
    Masa psiaków na szlaku, to mi się podoba.
    A mogiła harcerzy niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maćku, dziś wszystko wygładzone, ale 20 lat temu, ta mogiła naprawdę robiła wrażenie... niesamowite, że Ty w tej postaci też tak ją odbierasz. No cóż... jest wrażliwym Człowiekiem i za to i za odwiedziny bloga bardzo Ci dziękuję. Hejka! Ahoj!

      Usuń
    2. Miało być - jesteś wrażliwym Człowiekiem.

      Usuń
  2. HEJ... takie widoki... aja Łysą HORĘ podziwiam z okna.... oczywiście jak dobra widoczność...
    i jeszcze jej nie zdobyłam, ale mam nadzieję, że w tym roku mi się uda...super trasa...ładne zdjęcia i oczywiście ten cel tak szczytny... pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło to czytać. Dziękuję za te piękne słowa.
      Pamiętaj, że jak się bardzo czegoś pragnie, to to się spełni i dlatego śmiem twierdzić, że będziesz na Łysej Górze w tym roku.
      Cel bardzo szczytny i czynimy to z radością. Hejka!

      Usuń