piątek, 12 października 2018

737 trasa - 07/08.10.2018

Città del Vaticano - Roma Borgo Pio - Piazza Navona - Pantheon - Fontanna di Trevi - Piazza di Spagna - Metro Spagna - Roma Termini - Ladispoli - Santa Severa - Ladispoli - Metro Roma Colosseo - Piazza Venezia - Campidoglio - Forum Romanum - Colosseo - Metro Anagnina - Monte Cassino.

To zdjęcie szczęśliwego dziecka z tak samo szczęśliwym ojcem niech będzie symbolem pierwszej z trzech włoskich tras. Pochodzą z Meksyku i wszyscy w niedzielne dopołudnie oczekujemy na Placu św. Piotra wspólnej modlitwy Anioł Pański z papieżem Franciszkiem.
Szczęście pochodzi od Boga i niech ta fotka będzie potwierdzeniem wartości chrześcijaństwa, wartości rodziny, wartości człowieczeństwa... a przecież o to w naszym życiu chodzi.
Jestem we Włoszech dzięki wycieczce zorganizowanej przez Biuro Podróży "Marco" z Bielska-Białej, a ja podzieliłem ją na 3 etapy, czyli tym samym 3 trasy. Tak jak zawsze, jestem zadowolony z trafnego wyboru, bowiem za każdym razem kiedy z nimi jeżdżę, tak i tym razem było pięknie. Duża zasługa pilota, pana Jarosława (myślę, że w dobie przesadnej w Polsce interpretacji RODO, nie będzie miał mi za złe podanie imienia, gdyż jest człowiekiem rozsądnym i pracuje w branży ogólnodostępnej), który nie "nabijał" naszych umysłów wieloma szczegółami, z których i tak potem  większości nie pamięta się. Podawał w prostej formie zasadnicze fakty i to było to.
Zaczynam relację w niedzielne dopołudnie po dojściu na teren Watykanu o 9.20. Plac św. Piotra prawie pusty. Czekamy na miejscową pilotkę i zaznaczamy swoją polskość dzięki seniorom z naszej wycieczki.
W programie mamy zwiedzenie Bazyliki św. Piotra, a jako, że jest niedziela, to piloci oficjalnie oprowadzać tam wycieczek nie mogą. Pani pilot zaprowadzi nas do środka, a potem już każdy indywidualnie poruszać się będzie. Zaraz na początku robię zdjęcie Piecie, bowiem w zeszłym roku zdjęcie było nieudane.
Potem przy grobie św. Jana Pawła II odmawiam część różańca za tych wszystkich, którzy prosili mnie o modlitwę w Watykanie. Uznałem, że to jest najbardziej odpowiednie miejsce.
Wierni z jednej z włoskich diecezji wraz ze swoimi najwyższymi duszpasterzami przybyli na swoją mszę przed główny ołtarz. Niestety, nikogo "obcego" nie wpuścili na nią. Zatem schodzę do krypt i potem ponownie muszę wejść do Bazyliki, bowiem kierunek jest jeden.
Po zakończeniu zwiedzania wychodzę na zewnątrz, jestem świadkiem zmiany warty Gwardii Szwajcarskiej, korzystam z dobrodziejstw poczty watykańskiej, a potem już zajmuję swoje miejsce na placu w oczekiwaniu na Anioł Pański. Jestem w pobliżu grup z Meksyku, Kolumbii, Panamy... ale też przybywają nasi biskupi i wierni.
Równo w południe w oknie pojawił się papież Franciszek przyjęty jak zawsze owacją i rozpoczęliśmy modlitwę. Po błogosławieństwie lunął deszcz i ja szybko wyszedłem z placu i stanąłem pod samym oknem papieskim i do końca mogłem być tam obecny. Miejsce maleńkie, dla 2 osób... widocznie miałem być bliżej. Pilnujący porządku policjant nie pogonił mnie stamtąd.
Przejście na miejsce zbiórki, przejście wspólne na ulicę Borgo Pio znaną mi i ulubioną, a tam w jednym z lokali pizza i inne smaczności. Bardzo dużo na terenie Rzymu żebraczek, ubranych prawie tak samo, że doszedłem do wniosku, że to systemowe żebractwo. Podobnie z ludźmi oferującymi pamiątki. To z kolei opanowali bardzo czarnoskórzy emigranci. Przynajmniej zarabiają na swoje utrzymanie.
Będąc w pizzerii uniknęliśmy drugiej fali deszczu. Potem już bezdeszczowo przeszliśmy przez Plac Navona, gdzie pokazano nam multimedialnie czas gdy plac w starożytności był stadionem. Dziś wokół byłej jego płyty zamiast trybun mamy domy.
Następnie przejście do Panteonu, dawnego miejsca gromadzącego rzymskich bogów, a dziś jest tu kościół NMP od Męczenników. Obraz Madonny do złudzenia patrząc z daleka przypomina nasz jasnogórski.
Fontanna di Trevi to kolejny punkt, a potem już Plac Hiszpański ze słynnymi schodami. Żegnamy miejscową panią pilot (Polkę zresztą) i idziemy do metra Spagna, którym dojeżdżamy do największej włoskiej stacji kolejowej Roma Termini.... oj! wielkiej! Żeby przejść na 28 peron, z którego odjedziemy do Ladispoli potrzebowaliśmy ponad kwadrans czasu.
W Ladispoli czeka na nas nasz autokar i o 18.25 odjeżdżamy do naszego hotelu Pino al Mare w Santa Severa. To w sumie będzie tam już nasz drugi nocleg. Santa Severa położone nad Morzem Tyrreńskim w odległości 54 km od Rzymu.
Wspaniałe miejsce i gratuluję BP "Marco" wyboru, bowiem wieczór wcześniej mogłem w morzu wykąpać się o tej porze roku, a ponadto przemiła obsługa hotelowa i warunki.
W poniedziałkowe rano, po śniadaniu idę popatrzeć na morze, zaprzyjaźnionego kota i kwiaty, które już kiedyś spotkałem przed kilku laty w Maroku.
Odjeżdżamy autokarem do Ladispoli (7.42), potem pociąg do Rzymu (8.29), metro i wysiadamy przy Koloseum. O 9.20 rozpoczynamy ponownie z panią pilot zwiedzanie Rzymu. Tym razem przechodzimy obok Forum Romanum, idziemy pod kolumnę Trajana, przez Plac Wenecki, na którym podziwiamy Ołtarz Ojczyzny (niestety oślepiające słońce z tej strony nie pozwoliło na fotki).
Następnie po schodach wchodzimy na Kapitol. Na jednym z budynków na dachu jest taka miniwieża. Należy do mieszkania Sofii Loren. Tam mieszka w swoim apartamencie kiedy jest w Rzymie i ma widok właśnie na Kapitol.
Schodzimy w dół patrząc na ruiny Forum Romanum, do którego zresztą wejdziemy. Focę zielone, soczyste liście akantu, znanej rośliny już w starożytności.
Po przejściu przez Forum Romanum (na którego terenie jestem po raz pierwszy) idziemy do wnętrza Koloseum (też po raz pierwszy) i podziwiam, podziwiam, podziwiam.
Po Koloseum powrót do metra i jedziemy nim do znanej mi stacji z ubiegłego roku, Anagnina. O 14.12 z parkingu właśnie tam, zabiera nas nasz autokar i przez 2 godziny i 3 minuty pojedziemy na Monte Cassino.
Tam zwiedzamy klasztor benedyktyński, kupujemy pamiątki i udajemy się do autokaru. Widzimy, że zbliża się do nas potężny pionowy walec deszczu. Zdążyliśmy wejść do autokaru i lunęło... a my przecież jeszcze musimy podjechać na polski cmentarz wojenny.
No cóż, idziemy w deszczu, burza nawet daje swoje odgłosy... ale jak nie uczcić tych... jak nie pokłonić się tym naszym Rodakom, którzy oddali swoje życie za wolność Ojczyzny.
Nasi seniorzy przywieźli z Polski dużą wiązankę i tam ją złożyli... wszyscy byliśmy pod wrażeniem i w niejednym oku łezka zakręciła się.
Potem powrót do autokaru i o 17.30 następuje meta tej trasy. Na zdjęciu składania wiązanki miała zakończyć się obrazkowa relacja, ale tęcza, którą widzieliśmy z autokaru przy zjeździe z góry, kończy relację. Wracamy do hotelu, tym razem już cały czas autokarem na ostatni w nim nocleg.

6 komentarzy:

  1. Panie Staszku! Jest Pan niesamowity!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ja takim jestem, to Pan, Panie Jarku jest niesamowitym do kwadratu.
      Dziękuję za fachowe pokazanie piękna ziemi włoskiej, a także za odwiedziny tutaj. Serdeczności.

      Usuń
  2. pięknie... piękna relacja... nic tylko jechać i podziwiać mi wypada...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak... masz rację. Nic tylko jechać bo naprawdę warto. Dzięki za odwiedziny. Papapa

      Usuń
  3. Byłam , Widziałam, Słyszałam.
    Pozdrawiam Stasia i Pana jarka

    OdpowiedzUsuń