Turzovka Zastávka - Živčáková - Korňa.
Moje powroty w miejsce cudownego uzdrowienia sprzed kilku lat stały się normą. Dziś jednak idę z większym obciążeniem próśb niż podziękowań a wszystko przez to, że kilku bliskim mi osobom śmierć zaczęła zaglądać w oczy... a ja cóż, oprócz codziennej modlitwy mogę jedynie wyjść na górę do Mateńki, zostawić tam prośby i wierzyć, że zostanę wysłuchany.
Nie można żyć obok Boga, czy mimo Boga, a zdarza się, że potrafimy Mu narzucać swoje ramy kontaktów. Potrafimy znaleźć tysiące argumentów, że nie mamy dla Niego czasu, bo przecież praca i praca, nawet ta w niedziele i święta. Na emeryturze przyjdzie czas na pojednanie z Bogiem!
A tymczasem Pan robi niespodzianki i tak pięknie przygotowany plan powrotu zmiata swoim planem. Nie chciałaś, nie chciałeś mieć czasu dla mnie przez swoje dotychczasowe życie, to niekoniecznie twój plan będzie realizowany. Dotychczasowa postawa życiowa to nic innego jak podszepty diabelskie i za to trzeba zapłacić, czasem właśnie nieuleczalną chorobą dającą kilka miesięcy życia.
Miłosierdzie Pana jest ogromne, ale nie można liczyć zawsze na nie jeśli z premedytacją realizujemy swój plan kontaktów z Nim.
Trzeba zatem do Mateńki i prosić Ją, by u Syna wyprosiła uleczenie, obojętnie w jakiej formie, czy to cudownej, czy zwykłej opiece medycznej... ale przyzwolenie musi na to przyjść z góry.
Jeżeli ktoś swoje plany realizuje dla siebie to sam za to odpowiada, ale jeśli pełniąc funkcje kierownicze nie pozwala w niedziele swoim pracownikom uczęszczać na msze święte, zatrzymując ich w pracy, to odpowiada wtedy za siebie i za tych ludzi.
Jest jeszcze inny aspekt. Wiadomo, że tam gdzie funkcjonuje Łaska Pana, tam znacznie częściej pojawiają się diabelskie sieci zastawione na taką duszę. Zdarza się, że po wyzdrowieniu całkowitym bądź częściowym, diabeł potrafi różnego rodzaju zasadzki postawić, jak chociażby hazard, pożyczki bankowe niemożliwe do spłacenia, kończące się tym, że trzeba pozbyć się różnych wartościowych rzeczy z domu, bądź całego domu. Związany z tym stres powoduje nawrót choroby i to co przed uzdrowieniem miało być usunięte z organizmu, teraz to jednak trzeba uczynić.
Sam wiem po sobie, jakie z pozoru niewinne pułapki mogą czyhać na człowieka. Dlatego z wielką determinacją idę dziś do Mateńki, bo przecież te osoby będące w szpitalach nie są w stanie tam teraz dotrzeć. Do tego dochodzi cały szereg próśb znajomych o powierzenie Mateńce różnego rodzaju problemów z nadzieją ich rozwiązania. To sprawia, że dziś wyjątkowo mam mało podziękowań, a przecież podziękowania są tak samo ważne jak prośby.
Wszystko układa się w harmoniczną całość, żeby cel w którym idę nie był mącony niczym, np. pięknymi widokami (dziś szaro), żadnych ludzi po wyjściu z pociągu. Jutro za to, w pierwszą sobotę miesiąca będzie ich tutaj wiele, jak zawsze.
Przyjeżdżam na stacyjkę Turzovka Zastávka o 8.12. Nie ma już takiego mrozu jak kilka dni wcześniej, więc spokojnie mogę się wdrapywać na pierwszy odcinek szlaku pątniczego, bo tylko ten 10-minutowy fragment drogi jest taki ostry.
Zanim dojdę do początku stacji różańcowych zapoznaję się z tekstem o kuszeniu Laszuta przez diabła w kilka miesięcy po objawieniu się mu Mateńki. Cały opis jest na fotce, ale myślę, że zrozumiały. Tam też pisze o tym, że był wtedy ostatni papieros w jego życiu, gdyż wszystko co szkodzi zdrowiu ludzkiemu nie powinno mieć miejsca. Wielka to przestroga!
Przy stacjach różańcowych odmawiałem Tajemnicę Bolesną za wszystkich, w których intencji tutaj idę, w intencji tych wszystkich próśb i nadziei, które z sobą niosę. Potem zaraz stara droga krzyżowa i tutaj skupiłem się na tym, jak moje grzechy przybijają Pana ponownie do krzyża. Rachunek nie wyszedł dla mnie korzystny, choć ostatnia 15 stacja wniebowstąpienia jakby dała nadzieję na poprawę.
Do Kaplicy Królowej Pokoju, a więc do miejsca objawienia przyszedłem o 9.15. Jak tu cicho i zimowo. Przez szybę w drzwiach powiedziałem Mateńce, że nie tu, ale w Kościele PM Matki Kościoła, zwierzę się z wszystkiego z czym przybywam. Po drodze ze źródła PM z Lourdes nabieram wody uzdrawiającej dla potrzebujących.
Potem już kościół, w którym jestem o 9.40. Mam ponad godzinę czasu na modlitwy i rozmowy z Mateńką a za Jej pośrednictwem z Synem. Tak cicho, samotnie... tak pięknie. Czuję ukojenie po zostawieniu próśb i po podziękowaniach za już otrzymane Łaski.
Zaczynają przychodzić ludzie na mszę świętą i przenosimy się do kaplicy św. Józefa i tam celebrować ją będą Ojcowie Ľuboš i Ondrej. Będzie też nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Jeszcze przed mszą serdecznie witam się z O. Luboszem i znajomą Anną, która za żadne skarby nigdy nie chce być focona i ja to szanuję.
Po mszy z kolei O.Ondrej zaprasza mnie na kawę. Opowiadam o najcięższym przypadku choroby mojej przyjaciółki i dostaję zapewnienie, że będą się tutaj za nią modlić. Czyż to nie piękne?! W tym miejscu!
Pani Anna nas foci, czochram się z niezwykle przyjaznym Alexem, a na zakończenie otrzymujemy od O.Ondreja błogosławieństwo dla nas, naszych rodzin, bliskich i znajomych. Przekazuję je Wam czytający te słowa.
Opuszczam kościół o 12.30 i schodzę drogą pątniczą do Korni lżejszy, już z uśmiechem na twarzy, bo wierzę, że jeśli nie wszystkie to przynajmniej część z próśb zostanie spełnionych.
W Korni przy Urzędzie Gminy o 13.40 jest meta tej trasy-pielgrzymki. 25 minut oczekiwania na autobus to znowu czas wypełniony modlitwą tym razem dziękczynną.
Juraj Polko: Srdečná vďaka za krásny príspevok a krásne fotky hodné jubilejného 60. výročia zjavenia Matky Božej. Nech Vás Pán žehná a Matka Božia ochraňuje.
OdpowiedzUsuńAlena Z-pavlik: Nemám slov, toľka nádhera zachytená srdcom človeka, ktorý miluje Matku Božiu a cti si miesto jej zjavenia.♡
Tak, to o mnie i dla mnie. Kocham Matkę Bożą, ale w przeszłości to różnie bywało. Jako dziecko Ją umiłowałem i moja mama na odpuście kupiła mi Jej gipsową figurkę, z którą nie rozstawałem się, nawet spałem z nią i powierzałem swoje sekrety, swoje życie.
Potem w okresie młodzieńczej buntowności przestałem nawet chodzić do kościoła... i trwało to bardzo wiele lat. Dopiero kiedy przyszedł na świat mój jedyny chrześniak płci męskiej, ponownie powróciłem na łono Kościoła. Rok później zmarła moja mama i w tym bólu ktoś mi poradził, bym odtąd Mateńkę potraktował jak rodzicielkę. Jakoś mnie to nie przekonywało.
Kolejne lata minęły (cała dekada) i stanąłem przed Temidą oskarżony o rzeczy, których nie popełniłem. Mało tego nie miałem żadnego swojego świadka, tylko zmowę złych ludzi. I wtedy kiedy szedłem na pierwszą rozprawę, koleżanka dała mi do kieszeni wizerunek Mateńki Jasnogórskiej stwierdzając, że nic innego mi nie pomoże. Faktycznie 1,5 roku procesów sądowych zakończyło się uniewinnieniem. Ci co mnie oskarżali sami przyznali się do kłamstwa. Od grudnia 1991 roku Mateńka powróciła na honorowe miejsce w moim życiu.
Potem 5 lat później obrałem Ją za Królową i Przewodniczkę Moich Tras i tak to trwa do dziś. To, że mnie chroni na wędrówkach wiem, gdyż kilka razy mogłem już nie żyć a jednak "dziwnym trafem" ocalałem. Wiem, że nie mogę szarżować, bo to nie o to chodzi. To Ona pewnego pięknego przywiodła mnie na Żywczakową, ja nie miałem o tym miejscu pojęcia. Za kilka lat właśnie tam zostałem uzdrowiony w sposób cudowny.
Tyle dobra z Jej strony na mnie się wylewa, więc dlaczego miałbym nie być Jej szczerze oddany? Dlaczego nie miałbym Jej traktować jako rodzoną Matkę, która już od 35 lat jest u Pana? Dlaczego miałbym Jej nie kochać?!
Wspaniała, piękna i mądra wędrówka.
OdpowiedzUsuńŁączę się w modlitwie, w intencjach które zanosiłeś.
Łączność w takich intencjach jest bardzo ważna. Z serca dziękuję.
Usuńpielgrzymowanie w intencjach...jak to piękne.
OdpowiedzUsuńMile wspominam nasze wspólne kilkakrotne tam wędrowanie... i zawsze w były jakieś intencje. Mam nadzieję, że jeszcze tam razem zajdziemy.
UsuńJak wygląda tam sprawa parkingu na dole? Gdzie trzeba podjechać? Msze są odprawiane po słowacku czy może są też jakieś po polsku? Chciałbym się tam wybrać z rodziną jak będzie cieplej.
OdpowiedzUsuńWłaściwy parking jest na górze pod kościołem PM Matki Kościoła. Kto chce pieszo wyjść na górę, to samochód może zostawić obok kościoła w Korni, lub z drugiej strony przy głównej drodze z Turzowki do Makowa.
Usuń... a co do mszy, po słowacku codziennie o 11-tej. W pierwsze soboty miesiąca msza odprawiana jest w Kaplicy Królowej Pokoju.
UsuńMożna mieć mszę po polsku, ale trzeba mieć ze sobą swojego księdza.
Dziękuję za odpowiedz.
Usuń