Kocoń Pod Dębami - Pietraszowa - Przełęcz Czarny Dział - Wielki Gibasów Groń - Siodło Gibasowe - Kucówki - Przełęcz Płonna - Kocierz Rychwałdzki - Błasiakówka - Przełęcz Kocierska - Wielka Puszcza.
Beskid Mały. Byłoby bardzo nierozważne wyjście z domu w zaistniałych warunkach, lecz mając możliwość wcześniejszego śledzenia pogody, na te warunki nie zwracałem uwagi. O 4-tej rano za oknem było paskudnie. Deszcz napędzany wiatrem wydawał się być zmorą nie do pokonania, ale jakoś udało mi się w miarę bez szwanku dotrzeć do autobusu... a potem, hulaj dusza. Niech bębni o szyby, mnie to nie rusza, bowiem wiem, że od 9-tej najpóźniej deszczu nie powinno być. Nie będzie go zdecydowanie wcześniej, bo już w Żywcu o 7.30.
Przyjechałem z koleżanką na miejsce startu do Koconia Pod Bukami o 8.34 i od razu zaczynamy podchodzenie w stronę Pietraszowej niebieskim szlakiem. Warunki takie jak po deszczu, ale z uwagi na fakt, ze ziemia deszczu potrzebuje i to bardzo, jego nadmiar szybko wsiąknął w glebę i tylko gdzieniegdzie są kałuże. Im wyżej, tym niebo coraz bardziej rozpogadza się, mamy nawet jakieś ciekawe widoki.
Zdecydowanie mniej tutaj kwiecia niż w moich terenach, ale też jest.
Na Pietraszowej jesteśmy o 9.35, 3 minuty później na Przełęczy Czarny Dział. Ciut powyżej zejdziemy z niebieskiego szlaku (9.48) i bezszlakowo pójdziemy na Wielki Gibasów Wierch. Niestety mało to jest przedeptane i musimy sobie na wąskiej ścieżynce torować drogę pośród zakroplonych gałązek drzewek i w tym przypadku bardzo pomocny okazał się mój duży parasol, który na siebie zbierał wszystkie krople.
O 10.00 meldujemy się na Wielkim Gibasowym Groniu, a 4 minuty później już jesteśmy na zielonym szlaku przez Gibasy. Przed Siodłem Gibasowym zatrzymuję się przy kapliczce z Chrystusem upadającym pod krzyżem, jakże to trafne do rozważania w Wielkim Tygodniu.
Kapliczek zresztą będzie sporo na całej trasie, jak to jest w całym Beskidzie Małym. U gospodarza Gibasówki jesteśmy o 10.28, wymieniliśmy parę zdań na temat możliwości odjazdu busikiem z Kocierza Rychwałdzkiego, chociaż mamy zaplanowane dalsze dreptanie, ale w razie załamania pogody można byłoby to skrócić. Okazało się, że praktycznie nie mamy takiej możliwości, stąd wiemy, że musimy przejść całą zaplanowaną trasę. Idziemy dalej zielonym. Cały odcinek zielonego od Wielkiego Gibasowego Gronia po Przełęcz Kocierską dla mnie będzie debiutem i dlatego tak bardzo chciałem tędy dziś maszerować.
Za jakiś czas spotykamy czarny szlak ze Ślemienia do jaskiń. Tego szlaku na żadnych dostępnych mapach jeszcze nie ma.
W pewnym momencie wyjdzie słoneczko i oświetli nam teren, zaraz raźniej się pójdzie. Do Kocierza Rychwałdzkiego zejdziemy o 12.38. Tu czeka nas niespodzianka, bowiem wszelkie mapy łącznie z najnowszymi pokazują dalszy przebieg zielonego prosto w górę, zresztą koleżanka z minionych lat też takim go pamięta... a teraz w realu musimy skręcić w prawo i drogą asfaltową będziemy szli. Na mapce pokazałem faktyczny przebieg szlaku.
Będziemy się wspinać pomiędzy domostwami osiedla. Cicho tu i pięknie i widoki takie same. Zgodnie ze szlakowskazami (oprócz tego w Kocierzu) przejście zajęło nam równą godzinę (13.38). Koleżanka stwierdziła, że choć jest dalej, ale za to o wiele lepiej się wychodziło niż starą wersją.
Przełęcz Kocierska, a właściwie położony nad nią hotel. Tutaj zatrzymujemy się tylko po widokówki, pieczątki. Tak śmiesznie tu, kiedy jest pusto, gdy nie ma ludzi. Zatem od razu schodzimy bezszlakowo do Wielkiej Puszczy. Mamy trochę błotka, ale na dole można umyć buty.
Kończymy na przystanku autobusowym w Wielkiej Puszczy o 14.35 i mamy 10 minut do odjazdu autobusu MZK linii 9 do Kęt.
Ponad rok temu przyjechał tutaj po nas śp. mąż koleżanki i to był ostatni raz kiedy Go żywym widziałem. Trudno w tym miejscu o tym nie wspomnieć, bo bardzo nam Go brakuje, zwłaszcza koleżance, która dziesiątki lat z nim przeżyła w zgodzie i miłości.
To ostatnia wycieczka przed Wielkanocą, dlatego pozwólcie, że złożę Wam czytającym te słowa życzenia przeżycia godnego Świąt Zmartwychwstania Pańskiego, Bożego błogosławieństwa, a także tradycyjnych świeckich przeżyć jak chociażby śmigusu-dyngusu, czy bogatego zajączka.
Wiedziałam że będą życzenia za które dziękuję i życzę również tobie radości ze Zmartwychwstania Pańskiego.
OdpowiedzUsuńPodziwiam was ze hart ducha. W nocy popatrzyłam za okno i pomyślałam że nikogo bez potrzeby z domu się nie wygoni a tu proszę wycieczka na medal.
Cieszę się że mogę z wami chociaż w ten sposób odkrywać Beskid Mały. AC.
Tak, jak pisałem w relacji... można śledzić pogodę, a onetowa prognoza od kilku tygodni pokazuje ją co godzinę. Inna sprawa, że tylko w wybranych miejscowościach. To duży krok do przodu, bowiem Słowacy i Czesi ten system mają od wielu, wielu lat.
UsuńJak na razie dalekie to jest u nas od ideału, ale początki zawsze takie są.
Dziękuję w imieniu naszej dwójki za uznanie. Wiesz AC, bardzo "kręci" mnie odkrywanie Beskidu Małego, jakoś chyba za bardzo go polubiłem... ale wart jest tego. Pozdrawiam jeszcze przedświątecznie.
Jesteście Wielcy!
OdpowiedzUsuńBóg szaleńcom sprzyja, nie raz wychodziłem na szlak w szarudze a wracałem ze słońcem (ostatnio w Środę, zaczęło padać kilka minut po tym jak już siedziałem w autobusie).
Trasa przepiękna, Szkic Matki Boskiej w bliźnie po konarze absolutnie niezwykły!
Czytałem i oglądałem z ogromną przyjemnością, umiesz tak pokazać szlak, że inny wędrowec czuje jak by sam nim szedł.
Wiele Bożego Błogosławieństwa jest się z czego radować!
Prawdziwie ZMARTWYCHWSTAŁ ALLELUJA!!!
Maciej.
Więc się radujmy. PRAWDZIWIE ZMARTWYCHWSTAŁ przed wiekami, a i dla nas to uczyni za kilka dni.
UsuńJestem Ci bardzo wdzięczny za tę opinię, bowiem spotykam się z zarzutami zbyt wielkiej ilości fotek.
Powiem nieskromnie - od lat czekałem na to, by ktoś napisał, że czuje się jakby sam szedł. Bez fotek byłoby to niemożliwe. Staram się i tak o ich minimalizację, ale te co są, wydaje mi się, że są niezbędne dla pokazania tego co oczy widziały. Jak dotąd nie potrafimy fotkom dodać zapachu,smaku... ale pewnie wszystko przed nami w którymś stuleciu.
Dziękuję za odwiedziny, życzenia i wpis. Serdeczności.
Zdrowych, pogodnych, spokojnych Świąt Wielkanocnych! Radości ze Zmartwychwstania i Błogosławieństwa Bożego na kolejne Twoje Stachu Wędrowania.
OdpowiedzUsuńWiosennych uniesień, pogody ducha i duzo dobrego na te szczególne Świąteczne Dni!
A teraz : Wycieczka Nr 633 przeanalizowana juz była parokrotnie, ale przedświateczny czas wymagał u nas innej organizacji, dlatego dopiero teraz piszę ...
Wyjście z domu kolo 4,00 rano- w niepewną pogodę- rzecz wymagająca niebywałego hartu... kiedyś bylo mi łatwiej robić takie eskapady, ale teraz ...hmmm
Podziwiam - zresztą nie po raz pierwszy ! :-)
Kapliczki prezentujesz przeurocze,zawsze będą mi się kojarzyły z Beskidem Małym. Wczesno- wiosenne krajobrazy- rozległe, bo nie zasłaniają ich liście drzew.
Trasa niespodziankowa, znam tylko odcinek z przeł.Kocierskiej /może być, że tam nie ma tłumów?!!!/- do Puszczy Wlk. Ten odcinek przeważnie tonie w błocie. Zdjecia znakomicie oddają piekno okolic i budzącą się przyrodę.
Pozdrawiamy serdecznie i Świątecznie- Ciebie i Twoją Towarzyszkę wspólnego dreptania:-)
Dziękuję w swoim imieniu a także koleżanki za te słowa. Dziękuję za życzenia Bożego Błogosławieństwa na następnych wędrówkach i wierzę, że tak będzie, gdyż jak zapewne wiesz, przed laty 19-tu obrałem sobie Mateńkę za Królową i Przewodniczkę moich tras. Nie raz ratowała mnie z opresji ale to temat na inne okazje. To, że jest "obok" to odczuwam na każdej trasie i myślę, że współdreptacze też w jakiś sposób.
UsuńKapliczki w Beskidzie Małym są jak rodzynki w cieście. Uroczo smakowite dla oczu i ducha, a nawet zdarzają się szkice pokonarowe, kiedy wcześniej taki szkic zobaczyłem (przed Przełęczą Kocierską) myślałem, że to jakieś złudzenie, ale ten następny przy zejściu do Wielkiej Puszczy już został sfocony.
Dobrze, że jest błoto, bo to znaczy, że nie będzie jeszcze suszy. Dawniej błoto uważałem za "przekleństwo" na trasie, ale po latach suszy zupełnie zmieniłem zdanie i teraz nawet się nim cieszę. Człowiek ma tę zaletę, że może ewoluować w poglądach, zwłaszcza w dobrych intencjach. Z biegiem lat zaczyna patrzeć na te same rzeczy inaczej a to wynika z osobistego doświadczenia.
Kolejne dyngusowe dreptanie przede mną i zanosi się na to, że po roku przerwy, chmurki ponownie dyngus na trasie urządzą. Niech i tak będzie, damy radę.
Piszę te słowa już w Niedzielę Wielkanocną i dlatego mogę podzielić się z Wami radosną nowiną - Chrystus Zmartwychstał Prawdziwie Zmartwychwstał.
hej...ja schodziłam do ŚLEMIENIA...a kapliczkę ślicznie z focileś proszę o fotkę Jezusa tak z bliska...bo nie wiem kiedy będę...ale lubię tę trasę bardzo....
OdpowiedzUsuńWyślę Ci mejlem. Dzięki za odwiedziny.
Usuń