piątek, 18 września 2015

534 trasa - 18.09.2015

Turzovka Zastávka - Živčáková - Turzovka.

Oj, zatęskniłem za Mateńką i Jej miejscem objawień. Już niedługo odbędzie się konsekracja kościoła pw. Matki Kościoła i zdaję sobie sprawę z tego, że już nie będzie tej intymnej aury towarzyszącej pobytowi przy kaplicy Królowej Pokoju. Całość związana z życiem na Żywczakowej odbywać się będzie w nowym kościele, a w kaplicy tylko kilka mszy w miesiącu.
Idę więc z koleżanką jeszcze w "starym systemie", gdzie głównym punktem jest obecność na mszy świętej w kaplicy. Mam w końcu za co dziękować i mam o co prosić, zwłaszcza teraz, kiedy coraz więcej bliskich mi ludzi zapada na różnego rodzaju choroby nieuleczalne. Sam jednak nie uczynię nic, jeżeli nie będzie współpracy ze strony chorych, jeśli całkowicie nie zawierzą siebie Matce Zbawiciela.
Rozpoczynamy tę trasę pielgrzymkę na przystanku kolejowym Turzowka Przystanek o 8.15. Za parę minut znajdziemy się w miejscu, gdzie rozpoczyna się szlak pielgrzymkowy , szlak M.Latusza, czyli pierwszego człowieka, któremu na górze w 1958 roku objawiła się Królowa Pokoju.  To właśnie tędy wchodził na górę i to stąd powinny odbywać się wyjścia, jeśli ktoś oczekuje uzdrowienia (tak sobie zażyczyła NMP).
Fakt, pierwsze 15 minut to porządny wyryp do góry, ale potem ulga, przyjemność dreptania. Dziś skupiamy się na tajemnicach różańcowych. Kiedy one się skończą, pojawią się stacji drogi krzyżowej, jednej, potem drugiej, ale dziś skupiamy się na różańcu.
Focę przesłanie NMP, które jest tak w wymowie tragiczne dla rodu ludzkiego, że aż ciarki przechodzą po plecach. Kiedy patrzę i słucham co prezentują bliźni, nie dziwię się, że ten ogrom nieszczęść może nas spotkać. Jesteśmy wszyscy jedną wielką rodziną, Pan Bóg kocha wszystkich i NIE WOLNO NIKOMU pokazywać w złym świetle drugiego człowieka, czy to będą członkowie rodziny, sąsiedzi, politycy.
Nikt wie w jakim celu został powołany do działań drugi człowiek... i powinniśmy się skupiać na sobie, wypleniać swoje złośliwości, jątrzenie itd. Niestety, w Polsce nawet ludzie kościoła nie przestrzegają tych zasad, a co dopiero mówić o zwykłych, prostych ludziach. Ci skupieni wokół jednej tuby propagandowej zarażeni zostają ZŁEM i to zło stosują w swoim codziennym życiu, nazywając to wypełnianiem woli Bożej.
To takie spostrzeżenia po uważnej lekturze przesłania.
Tuż potem zauważamy miejsce, gdzie 21 lat temu trójce pielgrzymów na drzewie pokazała się NMP z Jezusem na ręku. Niesamowite wrażenie. Tym razem żadnego przekazu nie było.
Przy kaplicy meldujemy się o 9.20, ale najpierw idziemy do źródła z wodą uzdrawiającą z chorób oczu. Niestety susza swoje zrobiła i pojedyncze kropelki musiałyby przez miesiąc napełnić jedną butelkę. Z pokorą to przyjmujemy i wychodzimy do góry, w stronę pozostałych źródeł. Tam nie ma problemów z wodą.
Potem idziemy oczywiście do Sanktuarium i widzimy robotników uwijających się z pracami, wszak niedługo konsekracja. Po raz pierwszy mam możliwość wejścia do środka. Idziemy dalej, żeby nie przeszkadzać w pracach. Wracamy do kaplicy (10.20), przed nią spotykam Alexa, stróża Żywczakowej. Nie ma czasu na przywitanie z jego właścicielem, bo już trwa różaniec. Dziś zawitały tutaj 2 czeskie pielgrzymki.
O 11.00 rozpoczyna się msza święta, którą celebruje O. Ondrej we współcelebrze z O. Luboszem i opiekunem czeskiej grupy.
Kazania w kaplicy wygłaszane przez Ojców to majstersztyk wiary. Dziś O. Ondrej mówił o tym, co dzieje się wokół, czyli miłości człowieka do pieniądza, co jest zgubą ludzkości.
Po mszy, pora na kawę i spotkanie prywatne z O. Ondrejem i jego Alexem. Przyniesiony z bufetu śnieg uradował pieska, bo uwielbia bawić się śniegiem.
Rozmawialiśmy o sprawach technicznych związanych z konsekracją, a także o codziennych sprawach. Powiedział nam gdzie rosną kanie i ja je po raz pierwszy w życiu zerwałem. A to już po pożegnaniu i opuszczeniu tego świętego miejsca o 12.10. Potem wędrówka lasem, polanami, gdzie też będą kanie, do Turzowki. Zauważamy, że na dole, w ogrodach obrodziły różnego rodzaju jabłka.
Meta na dworcu kolejowym w Turzowce o 14.00. Plecaki bardzo ciążą niesioną wodą, ale to nic, gdyż jest sporo osób, które nie są w stanie wyjść na górę Żywczakowa.
Zaraz też będziemy mieli pociąg do Czadcy i cieszymy się, że mimo prognozy, jak dotąd deszcz nam nie padał. Uduchowienie wzmocnione.
Ostatnia fotka bonusowa już z domu, z kaniami. Teraz moczą się w mleku. Dziękuję O. Ondreju, zerwałem je tylko dlatego, że je poleciłeś, a wiem, że jesteś grzybiarzem z krwi i kości, więc nic złego stać się nie może.


7 komentarzy:

  1. Zachęcona wcześniejszymi relacjami byłam w tym niepowtarzalnym miejscu i jestem zachwycona. Też wybieram się na konsekrację mimo przewidywanych tłumów pielgrzymów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo! To ujawnij się mi tam na miejscu. Czekam i pozdrawiam.

      Usuń
    2. Mimo, że nieznajoma, zostałaś mi jako jedyna, która zostawia tutaj ślad w postaci wpisów i za to jestem Ci wdzięczny. Opuścili mnie stali "wpisywacze" a zwłaszcza Gabrysia, Danusia, Portier... Jola... nie wiem czym sobie u nich zaszkodziłem. Dzięki Tobie nie jestem sam. Daj znać o sobie na Żywczakowej.

      Usuń
  2. Puk puk jestem! :-)
    Po długiej nieobecności ...
    Nie opuściłam Twoich relacji, bo jakże!
    Pokazujesz miejsce magiczne, którego historię niby znamy, a ciągle poznajemy od nowa.
    Odwiedzamy je z Tobą wirtualnie. Na razie tylko...
    Pozdrawiamy serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszę pukanie, proszę wejść! Jacy mili goście.
      Mam nadzieję, że tam wspólnie dotrzemy, bo naprawdę warto.

      Usuń
  3. Tak znowu się muszę wybrać.... No oczywiście z Wami...no naszej paczki....
    Pozdrówka✳✳✳✳✳

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że tak będzie, kto raz połknął bakcyla Żywczakowej to będzie wracał. Ściskam Cię mocno.

      Usuń