środa, 5 sierpnia 2015

527 trasa - 05.08.2015

Svrčinovec - Závršie - Za Črchľou - Čierne Zágrunie - Stankovo - Tri Kopce - Za Lieskovou - Beskydok - Javorské - Bryndzárovci - Čadca.

Zdrowie nigdy nie jest dane człowiekowi na zawsze i należy o niego dbać, zwłaszcza wtedy kiedy się go odzyska choćby w części. Zbyt wiele zajęć i zobowiązań w okresie letnim spowodowało przemęczenie organizmu i "wysiadki" jego pewnych części. Niepokojące to to, że naruszone zostały organy 2 lata temu wyleczone... trzeba wyhamować i to porządnie. Nie po to zostałem uleczony, żeby bimbać sobie z faktu konieczności spokojnego trybu życia.
Dzisiejsza trasa to taki relaksujący spacer dla sprawdzenia, jak organizm będzie się zachowywał podczas wędrówek, bo z nich nie mam zamiaru rezygnować.
Sporo kilometrów, były różnice wzniesień, ale na tyle łagodne, że żadnych kłopotów być nie mogło.
Wróciłem w Kysuce, ale szlaki nieznane mi do tej pory. Początek na stacyjce Świerczynowiec Przystanek, na pierwszej stacyjce po stronie słowackiej jadąc od strony czeskich Mostów.
Przyjechałem 1-wagonowym pociągiem międzynarodowym (zawsze mnie śmieszy to określenie, ale faktem jest, że jest międzynarodowy), na wspomnianą stacyjkę o 8.14 i szlakiem żółtym rozpocząłem schodzenie do centrum Świerczynowca. Tam za towarzystwo miałem tiry, które musiały pokonać ten sam most co ja.
Potem przez łąkę, las i pastwisko wyszedłem na pierwsze wzniesienie Závršie o 8.59. Spoglądałem do tyłu na budującą się w oddali trasę szybkiego ruchu ku polskiej granicy.
Przez spory odcinek czasu miałem utwardzoną powierzchnię dreptania, czyli betony i nawet przejściowo asfalt. W miejscu zwanym Za Czyrchlą o 9.42 kończy się szlak żółty, a ja wstępuję na zielony, który i tak już od pewnego czasu towarzyszył żółtemu.
Jestem w Czernej Zagroniu. Tutaj wstępuję do kaplicy św. Józefa, a potem dalej. Trzeba zejść z drogi w boczną leśną drogę (10.02). Troszkę pod górę, ale bardzo spokojnie. Mam widok na okolice trójstyku, czyli na czeską Hrczawę, polską Jaworzynkę i słowacką Czerną. O 10.18 mijam Stankowo a o 10.47 dochodzę do czerwonego kysuckiego szlaku na Trzech Kopcach. Będzie zatem kontynuacja poznawania tego szlaku, tym razem bez koleżanki, ale ona tym odcinkiem aż do Skalitego (czyli jego początku) już kiedyś szła. Idę w stronę Czadcy, trochę czasu zejdzie, szlakowskaz mówi, że ponad 3 godziny.
Trzymałem się szeroko wydeptanego chodnika i zbłądziłem dochodząc na Lieskową, gdzie na szczycie jest teren wojskowy. Musiałem zawrócić w stronę lasu i nim doszedłem o 11.15 do miejsca zwanego Za Lieskową. Potem zejście... i wyjście na Beskydok (11.45). Podziwiam przyrodę środka lata, a nawet można zauważyć już początkowe kolory jesieni. Zrywam ostrężyny, oczywiście te dojrzałe i leśne maliny. Zachwycam się kapliczkami, których sporo na trasie. Jest ciepło, ale wietrzyk chłodzi. Z daleka słychać pomruki burzy, a ja mam tyle jeszcze do przejścia. Tak o 12.23 dochodzę na Jaworskie. Potem już w większości w dół. Bryndzarowców mijam o 13.15. Nad Czadcę nadciągają burzowe chmury, a ja tam muszę zejść. Spokojnie... może zdążę... i zdążyłem. Na samym dole po raz kolejny dziś (bo było tak kilka razy) zaszwankowało oznakowanie. Tym razem widząc czadcański kościół skierowałem się na niego.
W centrum Czadcy pojawiłem się o 13.45, sporo wcześniej niż przewidywały wcześniej szlakowskazy.
W informacji turystycznej kupiłem pocztówki, podbiłem na nich pieczątki i poszedłem na zasłużone złociste, a wokoło burka dudniła, ale w sumie obeszła bokiem.
Przez pocztę, centrum, doszedłem do Utopca nad rzeką, potem most, a za mostem dworzec kolejowy, na którego peronie zakończyła się ta trasa o 14.35.
Co mi przeszkadzało na trasie, to niezliczona ilość linii energetycznych, kabli, przewodów. Było ich tak sporo, że trudno było robić bez nich zdjęcia, toteż na szeregu z nich będą te atrybuty energetyki.
Jak spisał się organizm... tak jak powinien. Nie było wysiłku to i on był spokojnym, a to dobry znak.


2 komentarze:

  1. Ryzykujesz, więc uważaj bo zdrowie jest dane nie na zawsze. Czemu tych golasów na dachu zniekształciłeś, pooglądałabym sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, masz na pewno wyobraźnię i sobie ich postaw przed oczyma. Zniekształcam fotki w różny sposób wtedy, gdy oryginały nadają się do wyrzucenia, a tak przynajmniej jakoś dalej żyją, bo jeszcze coś z nich można wydobyć.
      Co do ryzyka - masz rację, wszyscy macie rację, tylko co??? Mam w domu siedzieć i gnuśnieć??? Tylko ruch powoduje właściwy rozwój organizmu. Żyję w takich a nie innych warunkach, żyję w Polsce gdzie panuje kult pieniądza i żebym mógł jakoś żyć też muszę podejmować się sezonowej pracy, bo inaczej zostałoby mi po zapłaceniu rachunków jedzenie kaszki na różny sposób przez cały rok, a gdzie moja pasja wędrówek?
      Dopóki władzom Polski, obojętnie której opcji politycznej, nie zostanie uświadomione, że powinny dbać o obywateli a nie o ludzi biznesu zwłaszcza tego z zagranicznym kapitałem, znakomita większość Polaków będzie pod kreską możliwości właściwej egzystencji. Dzięki za troskę, jestem wdzięczny, chociaż Cię nie znam... a może znam?

      Usuń