czwartek, 20 sierpnia 2015

529 trasa - 20.08.2015

Jaworzynka Trzycatek - Łupienie - Na Dílku - Komorovský Gruň - Gírová - Markov - Čierne - Čierne Čadečka - Kotelnica - Jaworzynka Trzycatek.

Tym razem dłuższa pętla niż zazwyczaj, szlakami Polski, Czech i Słowacji. Początek i koniec w Jaworzynce Trzycatku.
Na starcie o 8.17 jestem z Piotrem, którego nie widziałem prawie 10 lat a jest mi szczególnie bliski, bo to jedyny mój chrześniak płci męskiej. Wspólna fotka, a potem każdy z nas poszedł swoją trasą... to znaczy ja poszedłem, bo Piotr biega, ma nawet na nogach ciekawie dopasowane biegaczki.
Pogoda śliczna, temperatura w sam raz, idealne warunki do wędrowania. Idę żółtym w kierunku Łupieni, czyli do granicy z Czechami, gdzie zostaje ona przekroczona o 8.38. Po czeskiej stronie także żółtym aż do Komorowskiego Gronia, gdzie o 9.07 zmieniam kolor szlaku na czerwony. Powoli pod górkę, dojdę nim do schroniska na Girowej o 9.45. Kwadrans na złociste i potem schodzenie zielonym szlakiem do Markowa. Już w Markowie spotykam ślicznego młodego pieska, który z radości głaskania, posikał mnie... pewnie na szczęście. Musiałem go przecisnąć przez dziurę w płocie do zagrody, bo chciał iść ze mną.
Od Markowa debiut szlakowy. Najpierw przez bajora muszę dotrzeć do granicy ze Słowacją, co następuje o 10.53. Ostatnie zdjęcie na terenie Czech pokazuje wielkie mrowisko. Potem już będzie Słowacja i tu zaczął się problem, bo skończyło się oznakowanie, a przede mną wielka łąka i można było iść w różnych kierunkach. Wybrałem wariant lewej strony i jak się okazało tym samym zszedłem ze szlaku. To nawet dobrze, bo zaoszczędzę trochę czasu, gdyż zejdę do Czernego bliżej stacyjki mnie interesującej.
Schodzenie w dół, a ja focę to co za mną, gdyż idę pod słońce i żadnego porządnego zdjęcia zrobić w tych warunkach nie można. Dopiero pod budową obwodnicy mogę powrócić do normalnego focenia, ale to już też zarazem początek Czernego. Tak jak przewidywałem, skróciłem sobie i drogę i dalej bezszlakowo idę wzdłuż torów aż do miejsca, gdzie ponownie napotykam zielony szlak, ale inny, ten z czeskiej Herczawy (i w tym miejscu kończy się debiut szlakowy).
O 11.54 melduję się na stacyjce, przy której zmiana szlaku na niebieski. Tym razem czeka mnie wychodzenie pod górkę. Idę budowanymi drogami. Znaków nie widzę i gdybym przed laty niebieskim nie wędrował, to dziś nie wiedziałbym jak iść. W końcu znajduję go w lesie, a właściwie w resztce z lasu, bo został wycięty z powodu budowy obwodnicy. Z tego samego powodu nagle stanąłem przed faktem, że szlak zniszczony, bo to na nim prowadzona jest budowa. Jeszcze niedawno gęsty las a dziś widoki na prawo, na lewo. Idę przez wertepy. Kilka razy jeszcze spotykam na obrzeżach oznakowanie, ale to tylko na kilka minut i ponownie szeroka droga. Tak jest aż do granicy z Polską. Przy granicy zawsze była polana z rydzami a dziś wysoki nasyp i do granicy trzeba z niego zeskakiwać. Granicę mijam o 12.50.
Po polskiej stronie zawsze był czarny szlak, a teraz po nowemu, w dalszym ciągu niebieski. Nim dojdę do zielonego (13.02),który z powrotem poprowadzi mnie do Trzycatka. Co widziałem pokazują fotki, a ja szczęśliwy wróciłem na miejsce startu o 13.32. Jeszcze idę na chwilę do centrum szkoleniowego Jaworzynka, a z niego do kościoła MB Frydeckiej. Przy kościele o 14.02 następuje meta tej trasy.


6 komentarzy:

  1. Morał z tej bajki jest taki, że czasem zabłądzenie w życiu jest lepsze niż pójście wyznaczonym szlakiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błądzić - jest ludzką rzeczą, ale w górach akurat niepożądaną.

      Usuń
  2. Oj tak tak. Takie zaplątane ścieżki, pełne niespodzianek są wielokrotnie ciekawsze niż tradycyjne turystyczne szlaki.
    Wszystko w porządku. Tylko gdzie Piotrek? Hihi... Dalej biega?
    Pozdrawiamy serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaplątane tak, ale kiedy się błądzi, to nie zawsze jest to przyjemne.
      Piotrek jak poleciał to się zatrzymał dopiero u siebie w Wielkiej Brytanii i dalej goni, hahaha
      Pozdrówka.

      Usuń
  3. Ha...fajna traska...szłam mroźną zimą... tylko doszła z Godowej do Jabłonkowa Mosty....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trochę inaczej jednak... fajnie, że jesteś i zaglądasz i zostawiasz po sobie ślad.

      Usuń