poniedziałek, 17 sierpnia 2015

HISTORIA - TRASA BEZ NUMERU 17-21.08.2000

СЛУЦК - МАГІЛЁЎ - КАТЫНЬ -СМОЛЕНСК -МАГІЛЁЎ -СЛУЦК
czyli: Słuck - Mohylew - Katyń - Smoleńsk - Mohylew - Słuck.

Do 2010 roku w moich wędrówkach obowiązywała zasada, że zaliczałem do nich tylko te, które wiodły szlakami turystycznymi zarówno w kraju jak i za granicą. Potem pojawiło się szereg innych szlaków, jak chociażby rowerowe, spacerowe, konne itd. i trzeba było zmienić zasady. Do tego trzeba dodać piękne wycieczki przez miejsca nie oznaczone w żaden sposób.
Do 2010 roku wędrowałem też innymi drogami, ale zasada zasadą i nie zostały one zaliczone w grono tych właściwych. Dzisiaj już tego problemu nie ma i tak ma pozostać.
Dziś wgrywam wycieczkę (wówczas nie mieszczącą się w zasadach) na terenie Białorusi i Rosji.
Przy parafii św. Klemensa w Ustroniu w połowie lat 90-tych minionego wieku powstała Fundacja Świętego Antoniego mająca za cel niesienie pomocy Rodakom na Białorusi, gdyż to była jedyna możliwa forma pomocy potrzebującym za wschodnią granicą. Oczywiście swoją opieką objęła także najuboższych z Ustronia i okolicy.
Motorem przedsięwzięcia był ks. kanonik Leopold Zielasko, lecz wkrótce na swoją własną prośbę przeszedł na zasłużoną emeryturę. Jego następca robił z kolei wszystko, żeby Fundację sobie podporządkować, a właściwie zniszczyć (pisma do sądu najpierw anonimowe, a z biegiem lat już na "firmówce kościelnej"). Fundacja musiała odejść z parafii, a to tylko pozwoliło na jej rozwój.
 W 2000 roku pojechaliśmy (też jestem członkiem Fundacji, a właściwie jednym z czwórki jej fundatorów i to do nas należą wszelkie ważne decyzje dotyczące działalności) na Białoruś, na zaproszenie o. Aleksego do Słucka, do Mohylewa, a potem dzięki sprzyjającym okolicznościom mogliśmy w Rosji odwiedzić Katyń i Smoleńsk.
Relacja zdjęciowa zaczyna się jeszcze przed Słuckiem. Zawieźliśmy sporo produktów żywnościowych do parafian budującego się kościoła. Za 3 miesiące będziemy tam jeszcze raz podczas jego konsekracji.
Z kolei w Mohylewie zatrzymujemy się w katedrze. To właśnie z tego miejsca wcześniej nastąpiła współpraca pomiędzy katedrą a naszym kościołem w Ustroniu.
Jadąc do Rosji, śledziliśmy poprzez radio heroiczną walkę załogi okrętu Kursk, którego rosyjskie władze  nie zamierzały ocalić. A wiemy to od ówczesnego oficera armii rosyjskiej, którego przybraliśmy "na stopa". Biedny, od pół roku nie otrzymał żołdu, tak jak cała ówczesna rosyjska armia, a tu na wyżywieniu rodzina. Podarowaliśmy mu to co mieliśmy... i ten twardy oficer rozpłakał się dziękując za dary. Nam też gdzieś tam łezki się zakręciły.
Bardziej zakręciły się na terenie cmentarza w Katyniu. Trudno to opisać... szukaliśmy rodaków z Ziemi Cieszyńskiej, żeby zapalić im znicze... a ja znalazłem Stanisława Lebiedzia (aż zamarłem w pewnym momencie). Prawie, że takie same nazwisko. Zamordowany przez bolszewików - nie miał nawet 30 lat.
Potem Smoleńsk i wizyta u O.Franciszkanów, z gospodarzem O. Ptolomeuszem, który dotąd był mi znany z tego, że zanim wybudowano kaplicę i klasztor, to mieszkał w cmentarnym grobowcu.
Prezydent Lech Kaczyński miał mu wręczyć wysokie odznaczenie 10 lat później, ale nie doleciał.
Zrobił to jego następca. Ta karta smoleńska z 2010 roku nie musiała wcale być tragiczna, gdyby nie obsesja brata zmarłego, który go popchnął w tę podróż. Skoro to się stało, to powinien założyć worek pokutny i do końca  życia zamknąć się w pustelni i nie pokazywać się ludziom na oczy. Zamiast to uczynić, to jeszcze wojuje, już pięć lat szukając winnych a nie popatrzy się do lustra.
Są różne zdania co do przyczyny katastrofy. Dziś nie możemy wykluczyć, że Moskwa chciała pozbyć się niewygodnego Człowieka, biorąc pod uwagę to co putinowcy czynią na Ukrainie.
Kolejny dzień to zwiedzanie Smoleńska w towarzystwie o. Ptolomeusza, a potem powrót do Mohylewa. Tam na cmentarzu spotykamy kobiety, które według wschodniej tradycji ucztują ze zmarłymi. Bardzo się cieszą, że byliśmy w Chatyniu... tak w Chatyniu... bo dla nich Katyń nic nie znaczy. Propaganda rosyjska po wojnie z Chatynia zrobiła wielkie mauzoleum na powietrzu. W Chatyniu hitlerowcy spalili całą wieś z mieszkańcami. Hitlerowcy spalili wiele miejscowości na Białorusi, ale z Chatynia zrobiono symbol, że gdy my będziemy smucić się Katyniem to oni  to zrozumieją. Bliskość nazwy swoje robi.
Potem powrót do Słucka i koniec opisywanej trasy. Jeszcze potem była Litwa i Wilno, ale to już na kiedy indziej.


2 komentarze:

  1. Są ludzie i ludziska jak widać wśród kleru też. Wyprzedziliście Maciarewicza, ale przynajmniej nie robiliście szopek nad grobami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trawię tego nazwiska, ale... patrząc i słuchając tego, co Putin wyczynia, jestem coraz bardziej przekonany o zamachu. Przecież ten samolot, którym lecieli w 2010 roku wrócił właśnie z przeglądu technicznego z Rosji. Można było tam coś umieścić, żeby był wybuch. Poza tym zbrodnicza presja brata prezydenta na to, żeby tam oddzielnie poleciał była Rosjanom znana. Gdyby wszystko było w porządku, nie spadłaby mozaika polskiej wersji "Ojcze nasz" w Jerozolimie, o czym piszę w relacji z 501 trasy.
      Piszę o czasach teraźniejszych, a relacja z trasy dotyczy 2000 roku i była to dla mnie wtedy wielka lekcja pokory i nadziei. Jest na zdjęciach człowiek, którego już nie ma wśród żywych a i my trochę się zmieniliśmy.

      Usuń