czwartek, 21 maja 2015

515 trasa - 21.05.2015

Korňa - Živčáková - Chrám PM Matky Cirkvi.

 Trasa pielgrzymka, moja - po raz drugi w tym roku do Mateńki na Żywczakowej. Podkreślam to, gdyż będę tam z pielgrzymami z Fundacji Św. Antoniego w Ustroniu, z których zdecydowana większość będzie tam po raz pierwszy w życiu. Nigdy wcześniej nie słyszeli o tym miejscu objawień Matki Zbawiciela. Część znała to z moich opowiadań o moim cudownym uleczeniu podczas jednej z wizyt na górze w grudniu 2013.
Przyznam, że było to dla mnie teraz wielkie przeżycie, gdyż przypadła mi rola przewodnika do tego świętego miejsca. Toteż wczorajszy dzień spędziłem na przygotowaniu informacji o szczególności miejsca, do którego udajemy się. Wczoraj też dowiedziałem się, że podczas pierwszego objawienia Matki Zbawiciela w dniu 01.06.1958 w pewnym momencie towarzyszył Jej Syn... o czym wcześniej nie miałem pojęcia.
Moja opowieść oparta na słowackich tekstach zajęła sporo drogi w busie do Korni, gdzie przy tamtejszym kościele o 11.15 nastąpił początek tej trasy.
Dziękuję s. Symeonie za "załatwienie pogody", bo faktycznie ją wymodliła. Miało być oberwanie chmury, a jednak w godzinach przeze mnie podanych deszcz nam nie padał, chociaż było zachmurzone.
Zaczął kropić dokładnie o 15.30 czyli  wtedy, do kiedy o to prosiliśmy... ale o tym później.
Busem wyjechaliśmy na parking przed budującym się Sanktuarium Matki Kościoła. Tam byliśmy o 11.50. Przerwa na posiłek i potem już piechotą (a jakże, bo Mateńka tego od nas wymaga) poszliśmy w kierunku kaplicy Królowej Pokoju, zbudowanej w miejscu pierwszego Jej objawienia.
Po drodze czerpiemy wodę życia, bo tak można nazwać wodę ze źródeł z mocą uzdrawiającą. Oczywiście uzdrawiającą wówczas, kiedy spełni się odpowiednie warunki.
O 12.37 przychodzimy ze śpiewem "O Maryjo witam Cię" do kaplicy. Ja i koleżanka zbieramy od pozostałych naczynia na wodę ze źródła leczącego choroby oczu,  tam schodzimy. Jest ślisko, ale dajemy radę. Potem powrót do kaplicy i  po 13.00 rozpoczynamy odmawianie różańca świętego.
Przyjeżdża o.Ľuboš - o 14.00 rozpocznie się przepięknie celebrowana msza święta, w której jako fundacja mamy swój udział. W modlitwie wiernych wspominamy naszego opiekuna duchownego, ks. kan. Leopolda, który w ostatnim czasie zachorował, wspominamy naszą koleżankę, która tak bardzo tu chciała przyjechać, lecz nie doczekała, bo zmarła. Prosimy o łaski dla fundacji, dla jej sponsorów... ale prosimy także o łaski dla opiekunów tego miejsca, czyli Misjonarzy Najświętszych Serc Pana Jezusa i Panny Marii, a także prosimy, żeby dobra nowina o tym miejscu dotarła do jak największej liczby naszych rodaków, by wraz z braćmi Słowakami czcić Mateńkę i Jej Syna... właśnie tutaj.
Moi współpielgrzymi zostali oczarowani tym miejscem, oczarowani żarliwością wiary o.Ľuboša i z wielkim przejęciem przyjmują postanowienie o powrotach w to miejsce. Och... ulżyło mi. Zrozumieli moc tego miejsca i moją nim fascynację.
O. Ľuboš rozpoczął spotkanie z nami od stwierdzenia, że nas kocha, kocha Polaków, kocha św. Jana Pawła II, a my zapewniamy Cię drogi Bracie, że my też kochamy Słowaków i Was tutaj posługujących.
Po mszy św. była adoracja Najświętszego Sakramentu, potem o 15.00 odmówiliśmy słowacko-polską koronkę do Bożego Miłosierdzia. Po błogosławieństwie ucałowaliśmy relikwie św. Faustyny, a całość zakończyło poświęcenie dewocjonaliów.
Chcieliśmy mieć z O. Luboszem wspólne zdjęcie, ale zatrzymała go spowiedź innych pielgrzymów, a tu minęła 15.30 i wymodlona "ochrona przeciwdeszczowa" przestała działać. Niektórzy z nas nie zabrali z samochodu parasoli, więc musieliśmy szybko wracać. Stąd nie było tego pożegnania, czego ja bardzo żałuję.
Powrót na parking i o 16.00 wejściem do busa kończy się ta trasa-pielgrzymka.
Ja mam ogromną satysfakcję, że kolejna grupa ludzi z Polski odkryła Żywczakową.

4 komentarze:

  1. Nic się nie dzieje przypadkiem i wielka jest siła modlitwy ...
    Pielgrzymi z Fundacji mają ogromne szczęście że poprowadzileś ich w TO magiczne miejsce Stachu!
    Pozdrawiamy serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja mam szczęście, że zechcieli ze mną pojechać i mogli odkryć to miejsce. Przecież to najbliżej położone miejsce Objawień dla nas, a tak mało o nim wiadomo. Do wczoraj myślałem, że o pierwszym moim tam dotarciu zdecydował przypadek... ale wczoraj przekonałem się, że zaprowadziła mnie tam Królowa i Przewodniczka moich tras, która od lat towarzyszy mi w wędrówkach w tej roli.
      Bardzo pragnę, żebyście i Wy tam dotarli. Myślę, że latem to będzie możliwe. Niech teraz dotrze do Was wczorajsze błogosławieństwo z Żywczakowej.

      Usuń
  2. Stach i tak przewodnik jesteś...kiedyś mnie zaprowadziłeś...a teraz tylu pielgrzymów...
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... bo to moje "magiczne" miejsce. Dzięki, że zajrzałaś.

      Usuń