czwartek, 7 maja 2015

512 trasa - 07.05.2015

Jelitov - Korcháňovci - Prielač - Kykula - Raková.

Dwa tygodnie przerwy w dreptaniu robi w sumie pół miesiąca, stąd nie może dziwić, że nogi same rwały się do wędrówki, do kontynuowania etapowego poznawania czerwonego szlaku kysuckiego.
Dzisiejszy etap, to albo początkowy, albo końcowy jego odcinek, w zależności od tego, jak się ktoś do tego odnosi.
Zaczynamy w Jelitowie, w miejscu, w którym poprzednio, czyli podczas 511 trasy zakończyliśmy kolejną jego część. Przyjechaliśmy w trójkę (jak poprzednio) autobusem ze Staszkowa i wysiedliśmy na przystanku Jelitow Czeczotka o 8.25 i to jest godzina startu. Jedyny dzisiejszy kolor szlaku to oczywiście czerwony.
Po wczorajszych opadach deszczu, dziś powietrze przejrzyste i będzie można podziwiać widoki okolicznych gór, ze szczególnym uwzględnieniem pasma Wielkiego Połomu.
Jeszcze 2 tygodnie tutaj nie było kwiecia na żadnych krzewach, a dziś... kolorowo. To będzie taka widokowo-kolorowa trasa. Będzie też miejscami mokro i błotniście, jak to po deszczu.
Pierwszy odcinek zakończymy w Korchaniowcach o 9.40, wcześniej podziwiamy pomysłowe ogrodzenie jednego z domów, wypełniają je kawałki drewna porąbanego na opał. Naprawdę ciekawie to wygląda.
W Korchaniowcach jestem po raz drugi, poprzednim razem byłem zimą i szedłem wtedy stamtąd niebieskim na Wielki Połom. Jakże dziś zupełnie inny krajobraz, pełen zieleni i kwiatów, a poprzednio wszystko było przepojone dymem z kominów.
Po minięciu centrum, rozpoczynamy kolejne podejście do góry, tym razem większość poprowadzi lasem i mokradłami. Nauczeni tego, że od samego początku miejscowe psy przekazywały nas od jednego do drugiego, dziwimy się, że jeden bardzo sympatyczny, biały, chciał się z nami skolegować. Jeszcze długo stał przy ogrodzeniu swojej posesji patrząc tęsknym wzrokiem za nami.
My jednak od tego miejsca musieliśmy bardzo uważać, bo szlak prowadził na przełaj łąkami, podmokłymi łąkami, ale na tyle był dobrze oznakowany, że nie zgubiliśmy go. Po minięciu mokradeł, doszliśmy do Prielacza o 10.45. Teraz przed nami jedyny na trasie, ale za to porządny wyryp, na dodatku w błocie. Trudno w takich warunkach nie zaliczyć wywrotki.
Wysiłek został nagrodzony na Kykuli, gdzie zaczął się płaski etap trasy i do tego bardzo widokowy. Mieliśmy widok na pobliskie Kysuce, na Beskid Śląsko-Morawski, na Małą Fatrę, na Beskid Śląski, na Beskid Żywiecki. Oczy miały swoisty raj piękności młodej zieleni. Błękit nieba co prawda, zaczęły przysłaniać chmury, obłoki, ale to tylko dodawało uroku, gdyż promienie słoneczne punktowo oświetlały poszczególne szczyty, polany.
Zejście do Rakowej rozpoczęło się po minięciu drzew z masą malutkich czerwonych szyszek. Będzie na nie urodzaj w tamtym miejscu.
Już na terenie Rakowej spotykamy za ogrodzeniem kolejnego psa, tym razem brązowego, który wręcz prosił, aby go pogłaskać i podrapać za uchem... i ta prośba jego została spełniona.
Przy stacji kolejowej w Rakowej kończy się (lub zaczyna) kysucki czerwony szlak. Jesteśmy w tym miejscu o 12.40. Idziemy do miasta, bo jeszcze nigdy w nim nie byliśmy, zawsze przejazdem. Mamy czas, więc będzie kawa, złociste. Ja udam się na pocztę po znaczki i widokówki. Pieczątek niestety nie będzie, bo te można otrzymać w urzędzie gminy, a ten z kolei w czwartki zamknięty. Co prawda, serdeczność Słowaków jest niewyobrażalnie wysoka i nawet zaproponowano mi na poczcie, że przedzwonią po kogoś z urzędu, żeby przyszedł podbić pieczątkę... ale przecież jeszcze tu kiedyś będę. Serdecznie podziękowałem, gdyż na mnie czekała już zamówiona kawa.
Kończymy tę trasę na przystanku autobusowym w Rakowej o  13.35 w momencie, kiedy przejeżdżała spora grupa motocyklistów. Udało mi się sfocić tylko jej ogon.
Trzy minuty później mieliśmy już autobus do Czadcy.
Dzisiejszym dreptaniem zamknęliśmy znaczną część czerwonego szlaku po tej stronie rzeki Kysucy. Został nam jeszcze tylko odcinek pomiędzy Wysznym Kelczowem a Makowem, a potem większość drugiej strony Kysucy.

2 komentarze:

  1. Witaj Stachu!
    Wiosennie, kolorowo i kwitnąco jest na Twoich zdjęciach, a opisana i zaznaczona na mapce trasa robi wrażenie!
    Czworonogi czują przyjazne dusze- stąd pewnie sygnały na całą wieś :-)))) ... i jak tu przejść obojętnie!
    Wspaniała ekipa na górskich ścieżkach. Pozdrawiamy wszystkich serdecznie

    ... zastanawiam się czy termos taki duży, czy słup taki mały? ... bo to rebus zapewne? :-)))))) hihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swoisty rebus... Może słup należy do leśnych skrzatów...
      Cieszę się, że znowu zagościliście w moim blogu. Powodzenia.

      Usuń