W latach 80-tych i na przez pierwsze lata 90-te ubiegłego wieku byłem przynajmniej 2 razy w miesiącu służbowo w Gliwicach... i zawsze tam lubiłem jeździć, bo tam zawsze byli serdeczni ludzie.
Potem nastąpiła wielka przerwa i w końcu postanowiłem po prawie 20 latach przypomnieć sobie to miasto.
Nadarzyła się okazja, bo koleżanka potrzebuje do zbieranych przez siebie różnych "akcji turystycznych" odwiedzenie różnych miejsc w Gliwicach, w tym palmiarni, zamku, muzeum... czyli wszystko to, czego ja nie znam. Moje dawne drogi służbowe prowadziły zawsze do central handlowych, firm itd. , a także do kin, bo korzystając z wolnego czasu, zawsze mogłem obejrzeć nowości w dobrym kinie.
Nie przeszkadza nam to, że od rana pada deszcz, że niebo będzie szare, bo ważne, że w końcu po kilku miesiącach przerwy będziemy znowu wędrować w czwórkę.Wesoła Czwórka po przerwie znowu w akcji.
Rozpoczynamy przed gliwickim dworcem kolejowym o 9.55. Zaraz na starcie spotykamy rozkopy, jak zresztą prawie w każdym większym polskim mieście. Mimo szarości, ton kolorowy nadają naszej wędrówce jesienne odcienie przyrody, a także zadbane budynki.
Zanim dojdziemy do palmiarni, przechodzimy przez piękny Park Chopina. Potem już prawie półtoragodzinny pobyt na terenie Palmiarni Miejskiej. To naprawdę ciekawe miejsce, godne polecenia wszystkim, zwłaszcza rodzinom z małymi dziećmi. Pobyt w palmiarni kończymy przy jakże pysznym espresso (10.10 - 11.35).
Chcieliśmy jeszcze dojechać do słynnej gliwickiej radiostacji, ale jest sobota i nam to nie wyszło. To nic, bo to już jest powód, żeby tutaj wrócić, a my i tak będziemy mieli czas wypełniony.
Cały czas pod parasolami, ulicą Zwycięstwa, idziemy w stronę rynku. Po drodze mijamy szary gmach, cel moich wyjazdów służbowych przed laty, a mieścił się tam wtedy Chemiplast. Dziś urzęduje Prezydent Miasta, Rada Miasta i kilka innych samorządowych instytucji. "Diabełki" przed budynkiem harcują jak wtedy.
Po przejściu rynku kierujemy swe kroki do miejscowego muzeum, a jednym z jego elementów jest Zamek Piastowski, który zwiedzać będziemy pomiędzy11.45 a 12.35. Potem przejście do głównego budynku muzeum - Willi Caro. To willa bogatego przemysłowca, gdzie na parterze są pokazane zachowane wnętrza z
czasów świetności tego domu, a na 1 piętrze okazjonalne wystawy.
Drugie piętro poświęcone II Wojnie Światowej i ta ekspozycja wywołała w nas wielkie wzruszenie. Potem zejście do piwnicy budynku na zapoznanie się z trendami we współczesnej sztuce i ku naszemu zaskoczeniu (koleżanka zachwycona, hahaha), ten trend to głównie męskie ciało od pasa w dół, co na jednym zdjęciu będzie widać. Cały pobyt w Willi Caro pomiędzy 13.10 a 13.40.
Powoli zaczynamy wracać ulicą Zwycięstwa i okolicznymi miejscami, a przerwę na posiłek robimy w Barze U Piotra, czego na zdjęciach nie będzie widać. Za to polecam pyszne flaki z tej kuchni.
Powrót na gliwicki dworzec kolejowy o 15.23, tym samym osiągamy metę tej trasy.
Deszczowa, ale jakże pogodna wycieczka z elementami poszerzania swojej wiedzy o przeszłości. Jedno się przez te lata nie zmieniło - dobrzy ludzie mieszkali i dalej mieszkają.
Witaj...pięknie pokazałeś...naszą wędrówkę po mieście, które w latach młodych tak często odwiedzałam...i zauważyłam...jak każdy widzi inaczej...chociaż wędrowaliśmy obok siebie...jestem ciekawa jak mi wyszły moje foty...ale to musi potrwać...pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńTo byłoby niezbyt ciekawe gdyby wszyscy jednakowo widzieli, czuli itd.
UsuńWiem z góry, że te Twoje będą rewelacyjne, bo tak zawsze jest.
Dzięki za odwiedziny bloga i tak samo serdecznie Cię pozdrawiam.
Wspaniała wyprawa w doborowym towarzystwie.Mimo deszczu sporo udało się Wam zobaczyć, a Tobie Stasiu zaprezentować Gliwice w pięknych złotych barwach jesieni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie :-)
Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa. Pozdrawiam Was serdecznie.
Usuń