Beskid Śląski. Miało to wyglądać inaczej, gdyż start miał nastąpić na Salmopolu, ale jak to z przewoźnikami bywa, bielski PKS właśnie teraz wstrzymał kursy na tę przełęcz. Jak na ironię, z mojej strony, przewoźnik inny, zaczął tam kursować codziennie... a przedtem było odwrotnie.
Już jechałem autobusem Wispolu, kiedy otrzymałem telefon od moich bielskich znajomych o powyższych zmianach... dlatego wysiadłem w Wiśle na dworcu i czekałem na ich przyjazd... w końcu nie widzieliśmy się ponad 2 miesiące.
Uwaga!!! Lubelski autobus!!! przywiózł moich współdreptaczy do Wisły o 9.00 i to jest godzina startu do tej trasy. Dobrze, że jeszcze jeżdżą dalekobieżne autobusy, bo w innym przypadku wszelkie plany dotyczące turystyki byłyby spalone na starcie.
Korekta planu wycieczki i wyszło na to, że druga jej połowa pokryje się z naszymi pierwotnymi założeniami.
Startujemy żółtym szlakiem (w czwórkę) w kierunku Kamiennego.
Powoli wspinamy się w górę przez Jarzębatą i o 10.30 jesteśmy na Kamiennym. Potem dalej na siodło i porzucenie żółtego szlaku turystycznego na okoliczność wejścia na ten prowadzący do agroturystyki.
To nastąpiło o 10.38. Zanim dotrzemy do otwartej od maja br. agroturystyki, mijamy stare opuszczone domy, a na jednym z nich widnieje jeszcze PRL-owskie godło.
Pobyt w przyjaznym miejscu pomiędzy 11.10 a 11.35. Nie napisałem dotąd, że dojście tutaj jest oznakowane na żółto w postaci "krechy" takiego właśnie koloru.
Tym samym oznaczeniem możemy zejść do Partecznika, gdzie z kolei spotykamy żółty szlak spacerowy.
Pomiędzy jesiennym listowiem schodzimy do centrum Wisły o 12.45 i tym samym zamykamy pętlę.
Potem jeszcze tylko do dworca autobusowego i tam o 13.08 jest nasza meta.
Bardzo skromny opis, ale radość ze spotkania i wspólnego dreptania była większa ponad wszystko co mogło nas spotkać,... nawet ponad wiśniówkę autorstwa kolegi, którą zdecydowanie opróżniłem, co widać na jednym ze zdjęć.
Jest kilka zdjęć czarno-białych, a to dlatego, że zostałem nominowany na facebook'u do zabawy polegającej na tym, że przez 5 dni muszę tam wstawić czarno-białe zdjęcia i nominować kolejne osoby do zabawy.
Świetna wycieczka, szczególnie, że po kilku miesiącach znowu możemy dreptać razem.
Wyszło na to, że to jest jak dotąd, najbardziej kolorowa trasa tego roku.
Zdjęcia tradycyjnie piękne, ale ciekawski koń na początku to jest dzieło sztuki, ha ha ha
OdpowiedzUsuńOn był przede wszystkim spragniony głaskania. Dzięki za opinię i odwiedziny. Pozdrawiam.
UsuńI po cóż więcej słów Stasiu? ...
OdpowiedzUsuńPiekna, kolorowa, panoramiczna wyprawa, świetnie pokazane piękno Beskidów w kolorach jesieni. A wiśnióweczka w plenerze? to jest to!
Pozdrawiamy serdecznie :-)
Jeszcze dziś czuję jej smak... moja jeszcze nie gotowa, ale będzie ostrzejsza, a to niekoniecznie musi być dobre.
UsuńDzięki Wam za dobre słowa i pozdrawiam, z serca, jak zawsze.