Pszczyna PKP - Park Zamkowy - Zagroda Żubrów - Rynek - Park Zamkowy - Cmentarz Św. Jadwigi.
Dziś miałem zrobić niespodziankę Ani Osmakowicz i podreptać na jej warszawski koncert. Życie sprawiło tymczasem niespodziankę mi i zamiast w Warszawie, jestem w Pszczynie.
Śmierć bliskiego członka rodziny wymaga tego, aby godnie go pożegnać. Zmarł syn mojej najbliższej kuzynki i uważam, że powinienem mu towarzyszyć w jego ostatniej ziemskiej drodze. Jednak nie pogrzeb jest treścią tej trasy, tylko czas na oczekiwanie...
Cmentarz Św. Jadwigi, na którym spoczywają jego dziadkowie i od 16 lat, mama, jest na terenie Parku Zamkowego. Taka wewnętrzna potrzeba odprężenia, spowodowała, że przyjechałem do Pszczyny kilka godzin wcześniej, aby pospacerować tym parkiem.
Pociąg przywiózł mnie tutaj o 10.16 i to jest godzina startu. Widać już na pierwszym zdjęciu dworzec po "liftingu". Przykład na to, że jednak na polskich kolejach też można coś naprawić.
Potem kroki kieruję do Parku Zamkowego, w którym spędzę większość czasu, w tym większość wśród moich ukochanych kaczek. Ich radosne kwakanie bardzo pozytywnie na mnie wpływa. Podziwiam malownicze tereny parku.
Potem daję się skusić na odwiedzenie Zagrody Żubrów, gdzie kupuję ku wielkiemu zaskoczeniu i zadowoleniu kolejny znaczek turystyczny. Przed zagrodą spotykam sztucznego żubra, ale już w środku będą żywe. Będą też jelenie, daniele, kozy i inne i ... gęsi, których jeden przedstawiciel chciał koniecznie posmakować moich spodni, przy wielkim aplauzie jego żon, które pozostały za ogrodzeniem. Przypomniały mi się czasy mojego pasania gęsi (to niestety już się nie wróci).
Potem powrót przez park i chwila odpoczynku przy espresso w zamkowej kawiarni Telemanna. Potem pszczyński rynek, gdzie w kwiaciarni zamawiam wiązankę pogrzebową. W czasie, kiedy była robiona wstępuję do kościoła Wszystkich Świętych na modlitwę, bo na nią nigdy nie powinno brakować czasu, a dziś to ma szczególny wymiar.
Przejście obok zamku, obok czynnych już odremontowanych Stajni Książęcych (byłbym tam dziś gdyby nie odwiedziny żubrów), parkiem, na cmentarz. Tam o 13.15 kończy się ta trasa przy otwartej bramie do nieba, czyli przy otworze na sercu mamy, chowanego dziś syna.
Tak patrząc na to ostatnie zdjęcie nachodzi refleksja, że warto żyć godnie, aby ta brama dla każdego była tą do nieba.
Potem oczekiwanie na ceremonię żałobną, ale to nie dotyczy już tej trasy.
Wczesno- jesiennie, barwnie, nostalgicznie.
OdpowiedzUsuńPełna refleksji i zadumy wyprawa, ale jak zwykle interesująco przedstawiona i opisana.
Pozdrawiamy serdecznie :-)
Dziękuję za dobre słowa. Pozdrawiam Was.
Usuń