Tradycyjna coroczna pielgrzymka Fundacji Świętego Antoniego z Ustronia do Matki Zbawiciela i do Jej Syna w Bożym Miłosierdziu. Pielgrzymka jak zawsze z podziękowaniem za otrzymane łaski w minionym roku, a zarazem ładowanie akumulatorów Bożym natchnieniem do pracy na następny.
Planowane wycieczki mają to do siebie, że nie mamy wpływu na pogodę. Tak więc dziś mamy jazdę busikiem w deszczu.
Przyjeżdżamy do Kalwarii Zebrzydowskiej o 8.50, a za 10 minut już będziemy mieli w Kaplicy Św. Antoniego swoją mszę świętą, którą celebrował będzie nasz opiekun duchowny - ks. kan. Leopold.
Po mszy, odwiedzamy oczywiście Kaplicę MB Kalwaryjskiej i każdy tutaj modli się indywidualnie w swoich intencjach. Potem przerwa na śniadanie i o 10.50 wyjeżdżamy z zapłakanej deszczem Kalwarii Zebrzydowskiej do Krakowa.
Już po drodze przez szyby widzimy, że im bliżej Krakowa, tym słońce chce nas pooglądać, ale nie do końca jest mu to dane. Jednak kiedy przyjeżdżamy do Łagiewnik przed Centrum Jana Pawła II, deszcz ustaje. Może to zasługa odmawianych w czasie jazdy kolejnych części różańca.
O 11.30 wchodzimy na teren ciągle rozbudowywanego Centrum Jana Pawła II. Wielu z nas jest tutaj pierwszy raz i... nie możemy ochłonąć z zachwytu po obejrzeniu tego, co już jest gotowe. Wrażenie robi także w Kaplicy Kapłaństwa płyta nagrobna przywieziona z Watykanu, to ta pierwsza płyta, kiedy był pochowany. Na niej relikwie.
Na pewno wrażenie robi także Kaplica Św. Kingi, gdzie wszystko wykonane jest z soli.
Na dole jeszcze roboty w toku, idziemy więc na górę do górnego kościoła i kolejny zachwyt tym co widzimy. O 12.00 rozpoczyna się tutaj msza święta głównie dla pielgrzymujących dzieci pierwszokomunijnych i my także na niej zostajemy. Jest tu jakiś niepowtarzalny klimat, tutaj chce się zostać dłużej.
Potem podjeżdżamy do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Zwiedzam jak zawsze kaplicę węgierską, bo bardzo ją lubię, a przedtem zwiedzam słowacką. Tak samo piękna i tak samo dobrze w niej się czuję.
W kaplicy u Św. Faustyni swoją mszę mają Azjaci.
Idę pokłonić się Panu do głównego wnętrza świątyni, a potem udając się na "koronkę" do starego kościoła, wstępuję zobaczyć celę Św. Faustyny. Dziś dostępna zwiedzającym.
Ostatnim akcentem naszej pielgrzymki jest uroczyste odmówienie Koronki do Bożego Miłosierdzia w starym kościele (15.00). Tam też jest moja meta tej trasy o 15.27.
Powrót do busika już w deszczu, ale tak na dobre rozpadało się już po opuszczeniu Krakowa.
To był mój trzeci pobyt już w tym roku w Kalwarii Zebrzydowskiej, ale w Krakowie Łagiewnikach - pierwszy i całkowicie pierwszy w Centrum Jana Pawła II i ta wizyta tutaj pozostanie na długo w mojej pamięci. Mam nadzieję, że będę tu wracał...
Każdą Twoją opowieść Stasiu- czytam z ogromną uwagą. Ciekawie piszesz o wędrówkach górskich i nizinnych . Natomiast Twoje dreptanie pielgrzymkowe odbieram szczególnie, bo ma wartości duchowe i wierzę że dzięki nim zyskujesz nowe siły i zdrowie .
OdpowiedzUsuńKalwaria Zebrzydowska to miejsce wyjątkowe, nawet jak jest zapłakane deszczem.
Wśród zdjęć z Łagiewnik rozpoznaję szczególnie ukochaną -Matkę Bożą z Ludźmierza- Gaździnę Podhala. W ogóle Sanktuarium pięknieje, a kolekcja Obrazów Matki Bożej- fantastyczna!
Dziękujemy Stasiu za kolejną porcję Twoich Wędrówek i pozdrawiamy cieplutko z zapłakanych deszczem Tychów :-)
Jeśli nie byliście Danusiu w Centrum Jana Pawła II, to szczególnie polecam, bo znajdziecie tam niepowtarzalny klimat duchowości. Tak myślę, że teraz po kanonizacji Centrum przemieni się w Sanktuarium Św. Jana Pawła II.
OdpowiedzUsuńTo górskie i nizinne dreptanie nie byłoby możliwe, gdyby nie opieka Królowej i Przewodniczki Moich Tras, bo już było tak źle w swoim czasie, że nie mogłem wędrować. Dzięki Opatrzności mogę znowu. W każdym wyjściu z domu odnajduję miłość Naszego Pana do nas, do ludzi i dlatego wierzę w Boże Miłosierdzie.
Pozdrawiam Was z także zalewanego deszczowymi łzami Ustronia.