Beskid Śląski po raz pierwszy w tym roku. ... a miało być zupełnie inaczej, bo ze względu na wyjątkowo sprzyjające warunki pogodowe, miała być Babia Góra. Na przeszkodzie stanęła niedyspozycja mojej Perełki. Cóż, zdrowie króliczka ważniejsze niż moje dreptanie...
Kiedy trochę doszła do siebie, było już za późno, by gdziekolwiek indziej iść niż w Beskid Śląski.
Pojechałem autobusem do Istebnej, aby stamtąd górami wrócić do domu. Początek na przystanku w Buczniku o 9.20 szlakiem zielonym w stronę Stożka. Odcinek do Młodej Góry był zaniedbany przeze mnie, bo już bardzo dawno nim nie szedłem.
Jest ciepło, słońce "daje po oczach" więc zakładam okulary przeciwsłoneczne. Śnieg w niektórych miejscach jest, lecz na przeważającej części tej trasy, nie ma go. Podłoże śliskie i trzeba bardzo uważać, bo jeśli nie lód to błotko, na jednym i drugim można się pośliznąć.
Im wyżej, tym piękniejsze widoki. Dziś daleko widać... widzę Babią Górę gdzie miałem być, i Tatry, praktycznie widoczne aż po Wielką Czantorię.
Młodą Górę mijam o 10.13, a na Kiczory docieram o 10.58. Tam już mocno wieje, ale nie na tyle, żebym ponownie musiał ubierać kurtkę. Po drodze do schroniska na Stożku mijam skałki na Kiczorach.
W samym schronisku jestem od 11.34 do 11.45, bo tyle czasu zajmuje mi wypicie espresso. Dalej czerwonym w stronę Wielkiej Czantorii. O 12.05 minę Mały Stożek, o 12.25 Cieślara , o 12.45 Soszów.
Na Soszowie nie wstępuję nigdzie, ani do Lepiarzówki (merdacz ogoniasty Maksio tym razem w kojcu oczywiście z kością), ani do schroniska. Za to przy wyciągu narciarskim daję skusić się zapachowi grochówki z kuchni polowej należącej do schroniska na Soszowie.
Przełęcz Beskidek mijam o 13.36 i teraz zaczyna się mozolne podchodzenie na Wielką Czantorię, gdzie będę o 14.25. Rezygnuję z wejścia na wieżę widokową z uwagi na silny wiatr. Od tej pory aż po Małą Czantorię pójdę czarnym szlakiem. Po prawej stronie pokazuje mi się w dole Ustroń, ale widać daleko poza Pogórze. Mijam nieczynny wyciąg Poniwiec i o 15.35 na Małej Czantorii zmieniam szlak na żółty. Teraz już tylko schodzenie. Spotykam sąsiadów z sąsiedniego bloku, którzy też sobie dziś zrobili spacer i już z nimi teraz pójdę do końca. Na Kępie będziemy o 16.10.
Z ulicy Widokowej focę Równicę z Lipowskim Groniem już w poświacie zachodzącego słońca. W końcu jest i Manhatan. Moja meta w domu o 17.04, gdzie wita mnie podskokami Perełka... ale ulga na sercu.
Z prawdziwą przyjemnością pooglądałam doskonale znane mi okolice, bo opisywana przez Ciebie Stasiu trasa- to mój ulubiony szlak. Widoki przepyszne, a ośnieżone Taterki... bajkowe!
OdpowiedzUsuńCieszę sie wraz z Tobą, że Perełka znowu jest w dobrej kondycji.
Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia :-)
Miło mi, że zajrzałaś i wirtualnie wędrowałaś kolejny raz ze mną, po Twoim ulubionym szlaku. Perełka to taka prawdziwa arystokratka, potrzebująca delikatności, a tu obcinanie pazurków... kto to widział. Stąd pewnie ten jej stres. Pozdrawiam serdecznie.
Usuńhej...lubię Kiczorami chodzić...będę musiała się wybrać znów...zawsze jak oglądam Twój blok i wyprawę wybieram jedną fote która mi się podoba...więc tutaj jest schronisko na Soszowie, a trasa na Pilsko to fota a to już wiesz która...
OdpowiedzUsuńSchronisko na Soszowie jest zawsze fotogeniczne, dzięki za wizytę.
OdpowiedzUsuń