Republika Czeska. Beskid Śląsko-Morawski.
Mieliśmy iść w trójkę po kolejną nalepkę do Beskidów2, którą można otrzymać po dojściu do Hotelu Charbulák. Niestety, już podczas pobytu na terenie dworca kolejowego w Czeskim Cieszynie, otrzymałem wiadomość o wypadku samochodowym moich znajomych, co oznacza, że nie dojadą. Zaskoczenie i pojawił się dylemat, co dalej? Ważne, że znajomym nic się nie stało, zatem postanawiam iść samotnie.
Jest nieciekawie, pada deszcz, jednak kiedy wysiadam z autobusu na starcie, czyli w Starych Hamrach, deszcz zanika i mogę spokojnie wędrować. Są chmury, jest mgła, brak widoków na widoki...
Jest jednak najważniejsza rzecz - chęć wędrówki.
Startuję żółtym szlakiem przy hotelu Czarci Gródek o godz. 10.45 w kierunku Gruňi.
Brak widoków osładzam sobie podziwianiem kwitnących wokół kwiatów. Są też pierwsze grzyby jadalne, które zbieram na wieczorną jajecznicę.
Na poprzedniej trasie popsuł mi się aparat i jest w naprawie. Kupiłem nowy (możliwie najtańszy), jako rezerwę, na takie sytuacje. To właśnie dziś nim focę okolicę. Nawet ładne zdjęcia pstryka.
Janikula - tam dochodzę o 11.35, a do Hotelu Charbulák o 11.58 i zatrzymuję się w nim do 12.25. Oczywiście jest nalepka i pieczątkowe potwierdzenie pobytu w książeczce Beskidy2.
Potem zielony szlak, przy którym jest między innymi kaplica na Gruňi. Od czasu do czasu chmury i mgły pozwolą na jakieś góry popatrzeć. Niestety nie wiem na jakie, bo jestem tutaj po raz pierwszy. Praktycznie , w znakomitej większości to trasa debiutancka.
Kozlena - mijam o 12.43. Poledňana - o 13.09. I właśnie tutaj zaczyna kropić deszcz. Tutaj też rozpoczyna się odcinek trasy biegnący lasem i asfaltem, czyli poza potokiem i kilkoma innymi "okazami" nie ma co focić.
13.45 - Ústí Poledňany. Tutaj już leje porządnie, a ja zmieniam kolor szlaku na niebieski i idę w stronę zapory Šance. Mało co widać, bo we mgle.
14.05 - Kobylík, a do zapory przychodzę o 14.33. Teraz przez 2 kilometry będzie odcinek bezszlakowy.
W miejscu, gdzie jest hotel Złoty Orzeł , ponownie wchodzę na niebieski szlak wiodący z Łysej Góry.
Od orła zaczyna się odcinek trasy, już mi znany. Jest to jednak końcówka, bo zaraz będą Ostravice i na terenie dworca kolejowego (w remoncie) o 15.15 będzie moja meta. Na czas remontu kasa i poczekalnia przeniesione zostały do kontenera.
Na mecie jestem więcej mokry niż suchy, ale to też są uroki wędrowania. Nie zawsze przecież świeci słońce i jest błękitne niebo. Proza życia, proza wędrowania. Szkoda tylko, że nie było ze mną moich znajomych, których los tak niefortunnie dziś potraktował.