Dolní Lomná - Kamenitý - Slavíč - Lačnov - Horní Lomná.
Po kilku dniach z opadami śniegu wędrówka górami oznaczać może przecieranie szlaków. Tak też i dziś było na 360 trasie po Beskidzie Śląsko-Morawskim.
Idziemy w trójkę po to, by oprócz naturalnej przyjemności jaką jest podziwianie piękna natury, zespolenie się z nią, wydreptać sobie kolejne nalepki do Beskidów2. Dziś taka trasa, że można zdobyć dwie.
Rozpoczynamy w Dolnej Łomnej na przystanku autobusowym Doubrava, dokąd przyjechaliśmy z Nawsia.
Start o 8.35 szlakiem niebieskim i oczywiście - przecieramy go sobie.
Pierwszy etap to mozolne podchodzenie pod górę, początkowo lasem, a potem otwartą przestrzenią. Kiedy do niej dotrzemy, oczy cieszyć będą widoki pobliskich i dalszych szczytów Beskidu Śląsko-Morawskiego.
Z mozołem o 10.05 dojdziemy do Chaty Kamenitý i tam spędzimy czas do 10.45. To schronisko w tym miejscu jest od 1973 roku, wcześniej mieściła się tam polska szkoła.
Jest więc pierwsza nalepka i pierwsza dziś pieczątka.
Potem dalej w stronę węzła szlaków i o 10.53 zmieniamy kolor z niebieskiego na żółty. Kierunek w stronę Babiego Wierchu. Nie dojdziemy zbytnio w jego pobliże, gdyż nasz obecny żółty szlak nie jest przetarty na pewnym odcinku, więc idziemy szlakiem rowerowym, który teraz pełni rolę narciarskiego. Ważne, że przetarte.
W miejscu, gdzie umieszczona jest tablica mówiąca o zakazie wchodzenia pieszych na ślady nart, wchodzimy na czerwony szlak i nim pójdziemy dalej do Slawicza.
Pogoda zmienna, bo mamy i padający lekko śnieg, mamy czarne chmury, ale przede wszystkim w większości mamy towarzyszące słoneczko.
Kolářova Chata Slavíč - przychodzimy do niej o 12.05 i będziemy tam do 13-tej.
W schronisku pełno ludzi, ale dla nas miejsce jeszcze było. Miło czas przeleciał. Mamy drugą nalepkę i pieczątkę i możemy iść dalej. Dalej czerwonym.
Początkowo tory pieszych i narciarzy nie wchodziły sobie w drogę. Jednak na przewężeniach w lesie, narciarze swoje ślady poprowadzili środkiem tak, że nie ma możliwości dreptania obok. Muszą więc piechurzy wchodzić na niektórych odcinkach na nie. I jak to w życiu, niektórym wydaje się, że mają monopol i wyrażali głośno pretensje o to. No cóż, szlaki są dla wszystkich i żadna ze stron nie powinna próbować dominować. Można oba tory prowadzić obok siebie, tylko trzeba to chcieć zrozumieć.
Doszliśmy do Lacznowa i odbijamy w lewo, ponownie zmieniając kolor szlaku, ponownie na żółty.
Ponownie przecieramy sobie szlak, choć tym razem stromo, ale w dół. Stromo do momentu polany, z której ponownie będą widoki na czeskie góry z Wielkim Połomem w roli głównej.
Każdy z nas dziś zaliczył upadek, czyli powitanie z ośnieżoną ziemią, akurat tylko jeden przypadek został uchwycony dla potomności.
Troszkę zagapiliśmy się podziwiając równo rosnące drzewa i potem musieliśmy właściwie zjeżdżać na butach ze stromej skarpy, aby ponownie znaleźć się na szlaku.
Pojawią się zabudowania Górnej Łomnej i my wędrując nią, dojedziemy do mety przy hotelu Šalajka.
Meta o 14.53. Mamy autobus do Nawsia za godzinę, więc czas ten spędzimy posilając się w hotelowej restauracji.
Naprawdę, spokojna, choć z przygodami trasa. Dziękuję za tę miłą atmosferę obu moim współdreptaczkom.
to była wspaniała wyprawa...do następnej papa
OdpowiedzUsuńDo następnej...
Usuń