Audiencja u Królowej Beskidów. Babia Góra. Polubiłem zimowe wejścia na Diablaka, ale tej zimy trudne to było jak dotąd do osiągnięcia. Pogoda w końcu jak marzenie i można oddać się urokowi dreptania.
Do Zawoi Markowej przyjeżdżamy busikiem i o 8.55 zielonym szlakiem rozpoczynamy. Jest ciepło, więc z czasem coraz więcej z siebie zrzucamy.
Idziemy w większości lasem, zatem nie ma zdjęć gór, które jedynie od czasu do czasu prześwitują między gałęziami.
Schronisko na Markowych Szczawinach. Przychodzimy tam o 10.05 i przez pół godziny nabieramy sił do dalszej wędrówki. Teraz już nie ma żartów, gdyż od turysty, który już zdążył zejść ze szczytu, dowiadujemy się, że tam bardzo mocno wieje. No cóż, to jest prawie nieodłączny element Babiej Góry.
Zakładamy raki (obowiązkowo), kijki do ręki i w drogę czerwonym szlakiem. Idzie się doskonale, jak po stole. Śnieg bardzo mocno zmrożony i ubity. Ochraniaczy na nogi dziś nie trzeba.
Przełęcz Brona - godz. 11.17. Teraz dopiero możemy przekonać się o sile dmuchania. Ale za to mamy doskonałe widoki. Początkowo do tyłu zaglądamy na Małą Babią Górę, na szczyty Beskidu Makowskiego, Żywieckiego, Śląskiego, Małego, na pasmo Polic.
Potem już tylko cel, czyli Diablak. Będzie można zobaczyć urodę Tatr, choć pod słońce.
Wiatr tak silny, że ciężko utrzymać aparat w ręce, ale jakoś daję sobie radę. Za to z czapką wyczynia co chce, zrzuca z głowy, narzuca i tak wkoło.
Ludzie chodzą i to grupkami, jak my. To świadczy o tym, że jednak rozsądek wśród turystów panuje. W takich warunkach samotna wędrówka byłaby bardzo ryzykowna.
Szczyt Babiej Góry - Diablak. Jest 12.10. Nie rozsiadamy się, bo wiatr hula ze wszystkich stron, nawet ochrona z murku nic nie daje. Komuś wyrwało kanapkę z ręki, co też uwieczniłem na jednym zdjęciu.
Idziemy dalej, podziwiamy wciąż Tatry i to co dokoła. Zaglądamy do Policznego, tam gdzie będziemy schodzić, o tyle to jest ułatwione, że z daleka widać białą nartostradę Mosorne, a my tam w dole będziemy.
Kosodrzewina pod śniegiem, pod nami, ale powoli niektóre jej okazy będą wystawały tworząc ciekawe babiogórskie białe postacie.
Gówniaka miniemy o 12.30, Kępę o 12.55. Pożegnalne spojrzenia na Tatry i już o 13.12 meldujemy się na Sokolicy. Chwila odpoczynku i już wśród drzew schodzimy na Przełęcz Krowiarki o 13.45.
Wieje zdecydowanie mniej, więc znowu z siebie zrzucam wierzchnie odzienie i dalej idziemy niebieskim szlakiem. Dochodzimy do asfaltu i trzeba schować raki, które dziś były bardzo pomocne. Bez nich na górze można było zostać bojerem, hahaha.
Asfaltem do mety, czyli do Karczmy Zbójnickiej w Zawoi Policznem, tuż obok wyciągu narciarskiego Mosorne. Meta o 14.44.
Zostajemy w karczmie do czasu odjazdu busiku do Suchej Beskidzkiej, do 15.35. Zasłużone złociste i trochę humoru, jak to zawsze jest w naszej grupie, bez względu na zmieniający się skład osobowy.
Audiencja u Królowej Beskidów przeszła do historii. Do następnej...
Tej wycieczki wam zazdroszczę...pogoda do focenia wspaniała...
OdpowiedzUsuńTo nagroda za wytrwałość. Przyjdzie i na Ciebie kolej wejścia na Babią Górę i odpowiednia aura do focenia. Pozdrawiam
Usuń