sobota, 17 listopada 2012

336 trasa - 16.11.2012

Warszawa: Powązki - Nowe Miasto - Stare Miasto - Nowy Świat - Aleje Ujazdowskie - Park Łazienkowski - Rakowiecka - Kielecka.

Nie wyobrażam sobie, żebym nie rozpoczął wędrówki Warszawą od wizyty u mojego śp. Przyjaciela Krzysia. Minęło już 22 miesięcy od pochowania Go na Powązkach i najwyższa pora na odwiedziny, a co z tym się wiąże, wędrówka Jego śladami, z tym, że to nie przeszłość będzie pokazywana a dzień dzisiejszy.
Rozpoczynam wędrowanie od przyjścia do Jego grobu (8.30), od modlitwy i długiej rozmowy, w tym przypadku monologu. Trwało to prawie godzinę i pewnie byłoby dłużej, gdyby nie ziąb panujący dokoła i trzeba było ruszyć z miejsca dla rozgrzania się.
Mgła spowiła Warszawę, więc i Powązki. Cała ta otoczka spowodowała, że tutaj na miejscu ułożyłem tych kilka zdań:
... jakże zimny dotyk kamienia
    zamiast ciepłego uścisku dłoni
    lecz to nic w duszy nie zmieni
    mgła dziś wspomnienia zasłoni
    i pozostaje na teraz na potem
    to miejsce spotkań
                              ... z tęsknoty

Idę dalej na spotkanie z historią, która znaczona jest tutaj nagrobkami. Ich kształty, epitafia itd. wiele uczą. Trzeba byłoby wiele czasu, żeby spokojnie wszystko zobaczyć. Pokażę te ciekawe dziś zauważone nagrobki, a także kilka tych niedawno zmarłych artystów, polityków, dziennikarzy... Będą spoczywać w grobowcach, tradycyjnych grobach i prochy złożone w katakumbach.
Powrócę do Krzysia na pożegnanie i zapewnienie, że wrócę, jeśli tylko Bozia da zdrowie.
Kościół pw. Św. Karola Boromeusza, z którego w dniu 13.01.2010 odprowadziliśmy Krzysia na miejsce Jego wiecznego spoczynku, dziś był zamknięty , a było to po dwóch godzinach mojej tutaj bytności.
Potem udaję się w stronę Nowego Miasta obok Dworca Gdańskiego, Intraco.
Na rynek Nowego Miasta przychodzę o 11.20.
Rynek Nowego Miasta. Następnie idę w stronę Starego Miasta. Zatrzymuję się na dłużej w kościele pw. Św. Jacka, w Kompanii Piwnej na Podwalu, a potem przez okolice barbakanu i uliczkami dojdę do warszawskiej syrenki na rynku Starego Miasta.
Następnie zamek królewski, Krakowskie Przedmieście, wychodzę na taras widokowy na wieży kościoła pw. Św. Anny skąd mam lepsze i gorsze widoki. Jest trochę słońca, ale jest i w dalszym ciągu mgła, zwłaszcza nad prawobrzeżną Warszawą.
Potem dalej Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, a w międzyczasie wystawa pt. "Typy wołyńskie", Adam Mickiewicz na cokole i natrafiam na demonstrację przeciwników GMO czyli genetycznej modyfikacji organizmów, w tym żywności. Zatrzymuję się na kilka minut przy nich, bo popieram ten ruch całym swoim jestestwem.
Mijam były gmach KC PZPR, dochodzę do Placu 3 Krzyży i potem ul. Wiejską i innymi dojdę na kładkę nad Trasą Łazienkowską, by wzdłuż Alei Ujazdowskich obok Belwederu wejść do Parku Łazienkowskiego.
Bolesław Prus
Park Łazienkowski. Kiedy tu dotarłem była już 14.00. Wiele miłych wspomnień z tym miejscem, zwłaszcza spod pomnika Chopina, ale dziś do niego dostępu nie ma, bo akurat ten teren jest modernizowany.
Zrobię kółeczko, bo ponownie wyjdę bramą obok Belwederu. Będę podziwiał ptactwo z kaczkami, pawiami, kawkami, wronami itd., ale przede wszystkim wiewiórki tak zawrócą mi w głowie, że będę tylko za nimi chodził. Rozkoszne rude maleństwa, które nie bały się i kilka po mnie przechodziło. Wchodziły na spodnie, pięły się do góry, po czym zeskakiwały. Byłem tak zaskoczony tym faktem, że chciałem to jakoś zamknąć obrazem, ale jak można siebie samego fotografować. W końcu, już pod koniec, jedna z nich zaczęła próbować czy moje spodnie są jadalne i to trwało na tyle długo, że mogłem to obfocić.
Dalsza droga to ulica Bagatela, gdzie obecnie znajduje się szwedzka ambasada. Ja trasę zakończę przy budynku gdzie ona była w czasie, kiedy były potrzebne wizy i gdzie kilka razy miałem okazję w związku z tym przebywać.
Następnie Plac Unii Lubelskiej, gdzie początek bierze ul. Puławska, którą pójdę do Rakowieckiej, przy której jest słynne więzienie, gdzie w czasach PRL osadzano więźniów politycznych, wielu z nich tam zabito.
Na koniec ul. Kielecka. Tutaj przy budynku o czym pisałem wyżej zakończyła się moja dzisiejsza wędrówka (15.25). Akurat w tym czasie nadszedł z pracy kolega, u którego tym razem zatrzymałem się i końcówka relacji to czochranie się z jego sunią Remi, ja ją nazwałem Do-re-mi.
Zakończenie miało być inne, bo planowałem to uczynić w budynku 3 programu Polskiego Radia, gdzie Krzyś miał wystąpić w koncercie "Śpieszmy się kochać ludzi" w dniu 16.01.2010, czyli 3 dni po Jego pogrzebie. I co robi wspaniała Trójka, koncert odbywa się , dzięki technice , z wirtualnym udziałem Krzysia, co było ogromnym przeżyciem dla mnie i dla wielu. Chwała za to Trójce. Chciałem tam być, ale... dzięki nieprzewidzianej sytuacji, zgoda na moje przyjście tam, dotarła do mnie już po moim powrocie do domu.
Jak to mówią, co się odwlecze to nie uciecze.



2 komentarze:

  1. Witam...teraz mogę pisać...wspaniała wycieczka z wspaniałymi fotkami...a na Powązkach byłam w 8 klasie...ile to już lat...nie da się zliczyć...pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń