Po ostatnich kilku dniach, kiedy to na przemian padało i wiało, kiedy nie było żadnej motywacji do radości życia, dzisiaj ok. godz. 10.00 rano zaświeciło słońce. Serce z radości podskoczyło, więc plecak na plecy i w drogę.
W drogę po okolicy, gdyż ciągle coś nowego gdzieś się dzieje; jest kilka miejsc gdzie nie byłem a chciałbym być; wreszcie podreptać po ścieżkach znanych mi od dzieciństwa. Skoro tak, to może być tylko jeden kierunek - Lipowiec, tam gdzie się urodziłem, mieszkałem przez 40 lat swego dotychczasowego życia.
Skoro Lipowiec, to naokoło, a najlepiej przez Lipowski Groń, górę związaną ze mną od urodzenia.
Rozpoczynam wędrówkę na ustrońskim rynku o 10.40 szlakiem spacerowym do Źródła Karola, z tym, że najpierw zajrzę do Źródła Żelazistego po przyjściu do niego wzdłuż potoku Gościradowiec. Źródło to pochodzi z 1884 roku, woda lecznicza zawierająca minerały a zwłaszcza żelazo. Jestem przy tym źródle o 11.05.
W lesie napotykam pierwszą nowość, którą jest nowa nawierzchnia asfaltowa w miejscu dotychczasowej drogi leśnej. Nie dojdą nią do Źródła Karola, lecz odbiję w prawo i już bezszlakowo, znanymi mi dróżkami będę wchodził na szczyt Lipowskiego Gronia, co stanie się o 11.50. Stamtąd będą widoki w kierunku Górek Wielkich, Pogórza i dalej aż po Jezioro Goczałkowickie. Po drugiej stronie, nad Brenną od czasu do czasu podziwiał będę pasmo Błatniej i Klimczoka. Wszystko okraszone złotem liści i złotem igliwia modrzewiowego.
Przejdę Lipowski Groń na przestrzał i będę schodził z jego północnej strony wprost do żółtego szlaku z Równicy do Skoczowa. Stanie się to o 12.32, ale już 8 minut potem dojdę do początku czarnego szlaku, stosunkowo niedawno temu oddanego do użytku turystom. Nigdy nim nie szedłem, więc to będzie mój debiut w drodze do Brennej skrzyżowania. Tam będzie półmetek dzisiejszej trasy.
Szczyt Lipowskiego Gronia. |
Teraz znaną mi, starą drogą do Lipowca będę wracał. Musi jednak nastąpić przerwa i to się zaraz stanie. Przerwa na odpoczynek w Barze Zacisze pomiędzy 13.15 a 13.45.
Potem dalej dreptanie przez Górki Małe aż do momentu kiedy znajdę się w Lipowcu, a tym samym w Ustroniu i to będzie o 14.10.
Przez moment od bańki z mlekiem do cmentarza ponownie pójdę żółtym szlakiem wiodącym z Równicy do Skoczowa. Przy cmentarzu w Lipowcu (14.19) znowu zmienię na bezszlakowo. Odwiedzę cmentarz, wszak tu spoczywa moja śp. Mama, a także inni, z którymi kiedyś za ich życia byłem z nimi zżyty.
Za tablicą mówiącą o żołnierzach Armii Czerwonej jest stary cmentarz, cmentarz zapomniany. Coś mnie tknęło i tam wszedłem. Jest to cmentarz niepamięci, cmentarz zapomnienia. Nie wiem, czy pochowani tam kiedyś ludzie jeszcze tam spoczywają, czy też ich szczątki zostały przeniesione, ale bez względu na to i tak to wygląda nie po ludzku. Nawet krzyży na nielicznych nagrobkach nie ma, widocznie złomiarze zadziałali.
Zaraz za płotem wita mnie sympatyczna krowa, jakże to miłe, że nie fioletowa a prawdziwa. Chmury gdzieś schowały się i nad Lipowskim Groniem niebiesko. Idę górą Lipowca aż do Źródła Karola. W końcu tam też docieram o 15.20. Widzę, że złamany i zniszczony przez wandali na wiosnę krzyż, jest na swoim miejscu. Ale to nowy krzyż, widocznie ktoś ufundował. Ponownie pójdę czerwonym spacerowym szlakiem.
Potem przez ustrońskie Zawodzie przechodzę do centrum Ustronia, a stamtąd na mój Manhatan, do mojego domu, gdzie o 16.13 jest meta tej trasy. Wita mnie moja Perełka, ale na widok aparatu schowała głowę za rękaw koszuli. Oj, wstydzi się, a poza tym nie lubi być focona. Ważne, że jestem z powrotem w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz