Ustroń Manhatan - Brody - Rynek - Park Lazarów - Park Kuracyjny - Brzegi - Armii Krajowej - Zawodzie - Potok Gościradowiec - Grażyńskiego - Brody - Ustroń Manhatan.
Te róże sprzed Miejskiej Biblioteki pełne wodnych perełek zapowiadają, że ten dzisiejszy spacer będzie kolorowy mimo kapuśniaczku padającego z góry.
Początek jest zupełnie odmienny od dotychczasowych tras, bowiem zaczyna się o godzinie 9-tej mszą świętą transmitowaną z mojego parafialnego kościoła św. Klemensa.
No cóż, jest dyspensa dla ludzi bojących się koronowirusa i dlatego taka a nie inna forma uczestnictwa. Ja nie wierzę w to, że na mszę przychodzą sami zdrowi, bowiem niejednokrotnie w tygodniu spotykam na ulicy ludzi wracających właśnie stamtąd - kaszlących i kichających. To nic, że maseczki są nałożone w kościele, ale zasada jest taka, że chory człowiek powinien leczyć się w domu.
Praktycznie każdego roku wczesną wiosną, lub jesienią wracałem z kościoła zarażony grypami, bowiem często było tak, że chorzy kaszlący siedzieli za mną, z boku i z przodu. Taki człowiek łamie 5 przykazanie dekalogu - nie zabijaj! i ma grzech ciężki przychodząc na mszę w takim stanie, zarażając innych.
Myślałem, że teraz kiedy koronowirus narobił spustoszenia to ludzie ockną się a okazuje się, że dla części nie było i nie jest to nauczką.
O 10.10 żegnam się z moim roczniakiem Łatkiem i obiecuję, że za kilka godzin wrócę. Wyruszam na długi spacer nie w deszczu, a w mżawce. Mżawce momentami intensywnej, że mimo ochrony malutkie kropelki przedostają się na obiektyw aparatu i niektóre ze zdjęć będą nimi oznaczone.
Jako pierwszą spotykam koleżankę wracającą ze mszy, na której byłem obecny duchowo czyli internetowo.
Ulicą Brody, obok wspomnianej już biblioteki przychodzę na rynek puściutki. Widzę, że zdjęte są już wszystkie elementy zakrywające scenę. Jest remont tego miejsca po jej pożarze w 2 dzień świąt Bożego Narodzenia. Jest to także okazja, by zobaczyć bez przeszkód to co znajduje się za tym obiektem, bo po remoncie będzie znowu zasłonięte.
Park Lazarów i te cudne kolejne róże, a także inne kwiatki i kwitnące krzewy. Pierwszy raz widzę działającą tutaj fontannę. Jakoś zawsze przechodziłem wtedy kiedy jeszcze nie była czynna lub już nie była.
W minionym tygodniu zakończył się kolejny plener rzeźbiarski i liczyłem na to, że nowe rzeźby zobaczę w Parku Kuracyjnym, ale niestety są dalej na terenie amfiteatru, a ja podziwiałem te z minionych lat.
Potem już mocno szemrząca rzeka Wisła. Oj, przybyło wody. Tak patrząc na te fale zastanawiałem się jakim niewielkim jest człowiek wobec natury. Taki malutki, a tak wielkie ma mniemanie o sobie. Dla swojej wygody niszczy ją, ale ona go zmiażdżyć może, choćby powodziami.
Pamiętam z dawnych lat to, ile razy Wisła wylewała swoje wody na zewnątrz. Ile dokonywała spustoszeń. Odzwyczailiśmy się od tego. Oby teraz tak nie było.
Obrazki wzburzonej wody budzą respekt i podziw dla sił natury.
Ptactwo wodne niestety musi przebywać teraz na lądzie i czyni to ze stoickim spokojem.
Na Brzegach przechodzę przez mostek nad Wisłą na jej prawą stronę i teraz będę troszkę wspinał się na Zawodzie. Widoków nie ma, gdyż wszystko jest w chmurach, ja oczywiście też. Mimo to zauważam piękno tego miejsca. Niespodziewana fontanna na środku drogi trochę mnie rozśmieszyła.
W pewnym miejscu widzę tylko zarysy Manhatanu, czyli miejsca z którego idę i gdzie wrócę.
Kościół na Zawodziu i wielka figura Króla Wszechświata. Wstępuję do niego o 12.05 na modlitwę, do pustego kościoła na samotne spotkanie z Panem. Wiele intencji modlitewnych mam, w tym taką, że jeżeli już musi ciągle padać, to niech przynajmniej nie będzie z tego powodzi. Może wysłucha...
Przepiękny obraz uśmiechniętej Mateńki i cząstka różańca. Byłbym dłużej, ale weszła kobieta i pewnie też chciała w samotności pozostać z Bogiem, więc opuściłem kościół szczęśliwy, że mogłem tu być.
Potok Gościradowiec jest malowniczo położony, a dziś jakże donośnym basem jego wody zapełniają jego dolinę. Mógłbym tak długo stać i podziwiać muzykę siły natury. Oczy, uszy zachwycone. Towarzyszę mu obiektywem aż do miejsca zakończenia jego wędrówki w Wiśle, a potem ponownie sama Wisła i mostem przechodzę na lewą jej stronę.
Będę przechodził obok Diablego Dołka, dziś zamkniętego z uwagi na pogodę. Gdyby było bezdeszczowo to właśnie tam dziś miałbym zajęcie, a tak mogłem sobie po Ustroniu pospacerować.
Zaraz potem rzut oka na kościół św. Klemensa, w którym jeszcze trwa msza z godziny 12-tej. To z niego była transmisja o 9-tej.
Kolejny rzut oka na rynek i znowu wykorzystanie sytuacji, że jeszcze nie ma założonych elementów zakrywających remontowaną scenę. Powolny spacer dobiega końca, o 12.56 to się stanie poprzez powrót do domu. Łatek śpi, bo to godzina snu królików i focę się z innymi domowymi pupilami.
No, no, pięknie pokazałeś swoje miasto w niepogodę... a Wisła groźnie wygląda.
OdpowiedzUsuńFajnie, że z każdego wypadu, nawet tego najbliższego potrafisz opisać ciekawie i jeszcze tyle fotek zrobionych... pozdrawiam serdecznie😊
Widziałem już ją przed laty o wiele groźniejszą... no, ale ziemia przy niej jest już tak miękka, że przy dłuższych opadach może być różnie.
UsuńDziękuję za odwiedziny i za miłe słowa. Serdeczności.
Masz gdzie spacerować. Naprawdę Ustroń jest piękny. Włodarze miasta dbają o jego wygląd. Widać jak ważny jest samorząd dla mieszkańców, bo tylko wtedy realizowane są inwestycje, które naprawdę są potrzebne. Z Warszawy nie widać realnych problemów ludzi. Niestety obecnie coraz bardziej ogranicza się rolę i możliwości samorządu co przekłada się na problemy wielu z nich.
OdpowiedzUsuńTen samorząd składa się z ludzi niekoniecznie mówiących jednym głosem, ale za to można wybierać lepsze rozwiązania do realizacji. Tak jest u nas.
UsuńDużo do upiększania miasta wnoszą mieszkańcy sami od siebie co też jest ważne.
Co tu dużo mówić, tu są moje korzenie i tu jest moje miejsce najpiękniejsze na Ziemi. Serdeczności.
Fai attenzione alle grandi acque. Un buon nuotatore non può batterla. Vit
OdpowiedzUsuńSono sempre attento. Grazie.
Usuń