Żabnica Skałka - Płone - Suchy Groń - Słowianka - Abrahamów - Żabnica Skałka.
Pan Jezus Frasobliwy... a ma co rozważać, zwłaszcza gdy jeden z kandydatów na najwyższy urząd w państwie publicznie dokonał podziału obywateli na ludzi i nieludzi. Miałem zamiar napisać na ten temat więcej, bo też bardzo zbulwersowani tamtą wypowiedzią (a właściwie krzykiem) o tym podczas wędrówki rozmawialiśmy. Temat pewnie znany i nie będę go jednak rozwijał, gdyż z wielką satysfakcją obserwuję na forach społecznościowych potępienie tych słów i to od ludzi, których nigdy bym o to nie posądzał. Dodam tylko, że te słowa o nieludziach są całkowicie sprzeczne z naukami Frasobliwego, św. Jana Pawła II... no i Konstytucji RP. Dla tego gościa żadna z tych nauk nie jest autorytetem mimo, że pozuje na bardzo wierzącego. Obłuda, obłuda i jeszcze raz obłuda.
Kolejna pętla w Beskidzie Żywieckim przed nami... i kolejna, która rozpoczyna się w Żabnicy Skałce. Trochę z duszą na ramieniu tu jechaliśmy, bo wszelkie prognozy pogody pokazywały ulewne deszcze. Tak się składa, że żadna z prognoz od soboty nie sprawdziła się... dlatego z radością witamy się z Żabnicą bez deszczu i o 8.20 wyruszamy na trasę czarnym szlakiem rowerowym w kierunku osiedla Płone. Przez niewielką chwilę nasz rowerowy będzie miał za towarzyszy czarny turystyczny na Słowiankę i niebieski narciarski na Abrahamów. Tym niebieskim zamknięmy później pętlę.
Wychodzimy spokojnie asfaltem delektując się świeżym górskim powietrzem i już o 9.05 wchodzimy na teren wspomnianego osiedla. Niestety, trzeba wyciągnąć parasole z powodu mżawki, którą przyniosła chmura znad Romanki. Jakoś Romanka nas nie lubi. Podczas 700 trasy nie pozwoliła nam wejść na szczyt i musieliśmy zawrócić.
Ta mżawka raz będzie, potem nie będzie i tak na zmianę. Seniorka nie wyciągnęła ani parasola ani peleryny, bo malutkie kropelki tak naprawdę były przyjazne ciału. Ja musiałem mieć parasol, by chronić aparat, gdyż po raz pierwszy był w takich warunkach, a jest na gwarancji.
Płone jest tak pięknie położone, że postanawiamy szybko tutaj wrócić, ale jak będzie słoneczna pogoda i żeby szła z nami koleżanka, która w ostatniej chwili musiała z tego dreptania zrezygnować.
Kończy się asfalt i potem polna droga.
O 9.45 dochodzimy do szlaków turystycznych, niebieskiego i czerwonego. Ten czerwony to Główny Szlak Beskidzki. Jest też szlak koński i rowerowy. Ten odcinek, którym teraz pójdziemy aż do Słowianki już znam. Wszystkie pozostałe są dla mnie i koleżanki debiutem. Tylko Seniorka ma to wiele razy przedeptane... choć odcinek niebieski przy powrocie też będzie dla niej debiutem.
Na Słowiance zastajemy zamkniętą stację turystyczną i nie będzie pieczątki do książeczki ze schroniskami Beskidów, mimo, że przez okna widać zapalone światła i że ktoś w środku jest. Nie zareagowali na dzwonek. Taki teraz czas, że jedni się boją i to do przesady a inni zachowują się normalnie. Trudno kogokolwiek winić, bo jest się czego bać.
Na ławeczce przed stacją śniadanie i termosowa kawa. To już zaczyna być rytuałem.
Ponownie zaczyna mżyć i to trochę intensywnie, ale idziemy dalej czerwonym aż do agroturystyki na Abrahamowie, gdzie będziemy o 10.50. Tutaj otwarte jest. Miła pani nas obsługuje a pies tak ujada, że jeszcze dziś mam ten szczek w uszach. W końcu pstryknąłem mu fotkę, nawet zapozował, ale potem znowu jazgot szczekania.
O 11.25 wychodzimy z gościnnego domu i będziemy schodzić niebieskim narciarskim. Dopóki nie spotkamy czarnego ze Słowianki, to będzie dla nas wszystkich odcinek debiutu. Na tym odcinku Seniorka znajdzie grzyba i to dobry znak, bo od iluś tam lat zawsze pierwsza grzyba znajdzie i potem na kolejnych trasach znajdujemy je wszyscy. Wielkie dzięki Seniorce, bo niebawem pewnie będę jadł jajecznicę z tegorocznymi grzybami. Nie będzie to jednak po następnej trasie, gdyż planujemy taką, ale nie w górach. Wszystko będzie po raz kolejny zależne od pogody.
Zamykamy pętlę przy drodze na Płone, ale jeszcze do mety musimy trochę podejść i koniec będzie na miejscu startu o 12.20. Jakoś tak się składa, że to trzecia z kolei wycieczka kończąca się o tej godzinie.
Ciekawe tereny częściowo przeze mnie przedreptane. Pogoda w tym roku nie rozpieszcza. Najpierw koronawirus i susza a teraz non stop leje. Dzisiaj u mnie tak padało, że całe podwórko miałem pod wodą. W górach to chyba same błoto będzie. Co do wypowiedzi owego kandydata na urząd prezydenta i jego "współpartyjniaków" to zgroza. To zresztą nie jest pierwszy raz kiedy tak dzielą ludzi i odmawiają im człowieczeństwa. Nie tak dawno oglądałem program dokumentalny o początkach faszyzmu w Niemczech i to co teraz u nas się dzieje to jest dokładnie tak samo. Podburzanie jednych przeciw drugim żeby tylko utrzymać władzę. Szukanie wrogów w Polsce i za granicą po to aby straszyć wyborców. A dzisiejsza debata pokazała tylko jaką mamy "publiczną" telewizję. Najgorsze jest to, że te działania przynoszą skutek w słupkach poparcia. Chyba już nam tylko modlitwa została żeby jakoś ten naród w końcu przejrzał na oczy.
OdpowiedzUsuńJest trochę błota w górach i nawet z przyjemnością go pokazuję, bo to oznacza, że suszy nie ma... ale mimo wszystko zbytnio błota nie ma, bo jednak podłoże jest suchawe. Mimo deszczów wody brakuje. Co innego niżej, gdyż tam mogą być nawet podtopienia.
UsuńCo do drugiej kwestii to mam wrażenie, że faszyzm już nie puka a kołacze do naszych drzwi. Wierzę mimo wszystko w mądrość Narodu i to zostanie przerwane. Modlitwa na pewno pomoże pod warunkiem, że nie będzie skierowana przeciw komukolwiek, a dla dobra kraju.
Wszystkiego dobrego.
Senza il sole ed è bellissimo. Vit
OdpowiedzUsuńGrazie. Ciao.
Usuń