Radość moja wielka, gdyż mogę wędrować Beskidem Żywieckim, co dla turysty korzystającego z publicznego transportu jest bardzo trudne z uwagi na braki w komunikacji. Zatem wraz z sąsiadką i jej mamą pojechaliśmy do Żabnicy jej samochodem.
Będzie pętla, która rozpocznie się w Skałce zielonym szlakiem o 7.40. Zaledwie godzinę zajął nam przejazd na miejsce startu drogą przez Koniaków.
Kiedy doszliśmy do Kamiennej to akurat przyjechał tutaj busik, czyli, że komunikacja działa. Nie wiem jak byłoby z powrotem, ale raczej nie miałbym szans dostać się do Bielska-Białej przed 17-tą, kiedy to mam ostatni autobus (zastępczy za Koleje Śląskie) do Wisły.
Zaraz potem wchodzimy na teren słynnego rzeźbiarza i podziwiamy jego twórczość zarówno religijną jak i świecką. Dla mnie od lat Frasobliwy jest urzekający. Szkoda tylko, że wiszą nad nim przewody energetyczne co psuje wizerunek.
Po wejściu do lasu zaczyna się wśród zieleni mozolne wspinanie w górę, ale spokojne bez żadnej szarży. Trzeba podziwiać ptasie śpiewy, przyrodę i od pewnej wysokości otaczający świat, bowiem są braki w udrzewieniu stoku. Za nami będzie Beskid Śląski z pasmem od Baraniej Góry do Skrzycznego. Trochę Beskidu Małego z boku, a tuż przed nami dostojna Romanka.
Spotkamy zielonego jeża, a potem wyjście na szeroką drogę skąd będzie widoczna na zbliżeniu Ochodzita w Koniakowie i jakże wyższa od niej Łysa Góra w Beskidzie Śląsko-Morawskim. Będzie nawet widoczny zarys wieży. Nie wiem jak to możliwe, ale oko Łysej nie widziało. Dziś widoki są, ale takie jakby za folią, lub za kilkoma warstwami folii. Pogoda słoneczna, coraz więcej chmur zaczyna kłaść cienie na zbocza gór i robią się przez to takie ciemne wzory na nich.
Po ponownym wejściu do lasu będą dwa zbliżenia na Żabnicę, którą zostawiliśmy na dole. Będzie z lewej Romanka, pokaże się Hala Pawlusia, na której zameldujemy się o 10.22.
Teraz zmiana widoków na Beskid Żywiecki z Pilskiem i Babią Góra. Dalej podchodzimy spokojnie i o 10.40 jesteśmy przy schronisku na Rysiance. Żadne schronisko dziś jeszcze nie wpuszcza na swoje podwoje, ale na zewnątrz zabezpiecza turystów w nabywaniu picia, jedzenia i pieczątek. Na Rysiance jest wszystko poza jedzeniem. My spotkamy tutaj innych turystów, którzy także przestrzegają obowiązujących zasad w czasie pandemii. Nie ma tłumów i jest bardzo przyjemnie. Pijemy swoją kawę, którą ponownie wyniosłem w góry. Czochram się z miejscowym kotem. Psy obserwują krajobraz, a ludzie swoje telefony.
Zanim tu dotarliśmy to spotkaliśmy gościa z dwoma psami a jeden z nich szedł ze swoim cieniem.
Po prawie półgodzinnej przerwie idziemy dalej żegnani przez pieska na łańcuchu z wyciągniętym w naszą stronę językiem.
Dzięki dziewczynom możemy jeszcze podziwiać ostatnie krokusy. Ja bym przeszedł, bo już ich tutaj nie spodziewałem się, a przecież były lata kiedy tu tylko po wychodziłem, by nacieszyć nimi oczy.
Potem już wspomniane na wstępie przywitanie przez pupila na Hali Lipowskiej, gdzie dojdziemy o 11.35. Kolejna półgodzinna przerwa, w końcu czasu mamy dość. Po przerwie dalej idziemy żółtym szlakiem mimo, że zielony jeszcze z nami też pobiegnie.
Widzimy za zasłoną foliową Tatry. Niestety kolejne zbliżenia nie będą wyraźne właśnie z powodu tych zasłon... i rzeczywiście też tak to wyglądało.
A te zbliżenia będą jeszcze na Małą Fatrę, Krawców Wierch i Muńcuł z Rycerzowymi.
Oczywiście idziemy w dół i po minięciu Redykalnego Wierchu, na początku Hali Redykalnej (13.27) żegnamy żółty szlak i wchodzimy na czarny łącznik z zielonym, który wcześniej opuściliśmy idąc żółtym.
Tutaj ciekawe zbliżenie Milówki z mostem, którym będziemy wracać do Koniakowa.
Trzeba uważać teraz szczególnie na kamienie pod nogami. O 13.55 czarny nas zostawi, by ponownie iść zielonym. Teraz mamy z boku ponownie Romankę i Halę Pawlusią, gdzie rano byliśmy.
W końcu widzimy Halę Boraczą i trzecie schronisko. Zakrążył nam nami kruk ze swoim "krukrukru", po czym usiadł w trawie, coś tam czynił, ale także mi zapozował.
Również na pół godziny zatrzymamy się przy schronisku na Hali Boraczej. Jakże smaczna będzie tutejsza jagodzianka. Tak się nią napełnię, że syte będą i struny głosowe, które przestaną wydawać jakiekolwiek dźwięki, aż dziewczyny wyrażą swoje zdziwienie. W domu po jedzeniu idę się położyć, co często kończy się drzemką lub głębokim snem... a tutaj takich możliwości nie mam.
Schodzimy czarnym szlakiem, początek o 14.15 i po 45 minutach zamkniemy w Skałce pętlę. Koń nie chciał mi pokazać głowy, ale ogon puszysty jak najbardziej. Jeszcze wspólne zdjęcie, a potem na zakończenie moja solówka radości. W ten sposób o 15.30 kończymy trasę, radosną trasę, trasę kaczeńcową. Możemy wracać.
To jedna z moich ulubionych tras. Szedłem dokładnie tak samo dwa razy zimą, raz wiosną i raz latem. Fajnie tam musi być, jak jest mało ludzi, bo jak ja byłem to na Rysiance i Lipowskiej zawsze tłumy. Pamiętam jak szedłem tam pierwszy raz i byłem strasznie głodny a tu na Rysiance kolejka do bufetu aż na dwór, więc poszedłem na Lipowską a tam jeszcze więcej ludzi. Dopiero na Boraczej, po odczekaniu chyba z godzinę udało mi się coś zjeść. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeraz czekałbyś jeszcze dłużej, bo ze względów sanitarnych czas między zamówieniem a realizacją przynajmniej 2-krotnie się wydłuża. Lepiej nosić jedzenie jeszcze z sobą.
UsuńRysianka należy do moich ulubionych gór i właściwie znam już wszystkie szlaki na nią prowadzące, ale ten z Żabnicy ma jakiś dodatkowy urok. Lubię też bardzo wychodzić na nią z Sopotni Wielkiej, chyba najkrótsze podejście i tylko momentami bardziej wymagające. Ten wariant jest wtedy dobry, kiedy nie musi się wracać do miejsca startu.
Mało ludzi i podziwiam ich przestrzeganie zasad związanych z pandemią, a przy okazji wszyscy serdeczni. To bardzo cieszy, bo każdy z nas oczekuje kontaktu z przyrodą i z ludźmi to ceniącymi.
Miło, że tu zajrzałeś, wpisu dokonałeś, za co bardzo dziękuję i też pozdrawiam.
Bellissime montagne. Viste incredibili. Belle donne. Mancano solo le canzoni come sfondo. Vit
OdpowiedzUsuń. e ... il tuo bellissimo commento.
UsuńJa również ten szlak z Żabnicy najlepiej lubię... nawet z Tobą i Elą też go przedreptaliśmy... w Żabnicy Frasobliwy mnie zawsze urzekał... nawet podobnego mam w domu od pewnego rzeźbiarza, oczywiście małego...
OdpowiedzUsuńŁadnie to opisałeś.. i fotki super... siwka zad super... bo też koń to najwspanialsze zwierzęta, później koty i psy... i wszystkie inne...miłego dreptania:)))
Wtedy zrobiłaś mi fotkę w pniu, a teraz po latach pień szerszy, bo część przodu odpadła... a ja jeszcze szerszy.
UsuńNigdy też nie zapomnę naszej fascynacji krokusami na Rysiance. Teraz tylko ich końcówka była.
Serdeczności.