Przełęcz Salmopolska - Biały Krzyż - Grabowa - Chata Grabowa - Stary Groń - Horzelica - Brenna.
Postać z Ogrodu Bajek przy Chacie Grabowa na dobry początek relacji.
Ponownie z Seniorką zaczynamy na Przełęczy Salmopolskiej przy idealnej wręcz pogodzie, choć mógłby lekki wietrzyk pojawić się.
O 10.58 wchodzimy na czerwony szlak i idziemy w stronę Grabowej. Widoki lepsze niż w poniedziałek, ale i tak niektóre pasma są w mgle powietrznej. Coś mi się wydaje, że drzewo, na którym była tablica z nazwą szczytu Biały Krzyż już nie istnieje, bo kolejny raz chciałem go zobaczyć a nie było.
Ludzi o wiele więcej niż w poniedziałek. Dominują młodziaki i przeważnie wszyscy idą w przeciwną stronę niż my. Jest bardzo sympatycznie. Widać, że dziś na szlakach turyści z krwi i kości. Te radosne pozdrowienia, rozmowy... żeby tak zawsze było. Są biegaczki i biegacze, którym bijemy brawo za ich hart ducha i ciała.
Do tabliczki z napisem Grabowa przychodzimy o 11.25. Specjalnie piszę, że do tabliczki, bo prawdziwy szczyt jest trochę wyżej przy czerwonym szlaku, a my tutaj odbijamy na czarny.
Jakiś czas teraz będziemy mieli w tle dumną Czantorię. Jakże ona jest piękna i jakże różna z każdej strony.
Obniżamy wysokość i po kwadransie jesteśmy przy Chacie Grabowa z pięknym bajkowym ogrodem.
Niestety znak czasu powoduje, że kontakt możliwy tylko przez okienko. Mamy pieczątkę, widokówki i przepyszne rogaliki z borówkami. Możemy iść dalej delektując się ich smakiem... bo jak wiadomo, dalej nie można siadać na ławki, nie można wychodzić na wieże widokowe, co jest kolejnym absurdem zakazów i nakazów. Ważne jest to, że nie musimy mieć maseczek.
Zanim dojdziemy na Stary Groń (12.35) z wieżą widokową to będzie zbliżenie na Telesforówkę na Trzech Kopcach Wiślańskich... jeśli chodzi o zbliżenia to będzie kilka później na schronisko na Błatniej.
Jest mokro po ostatnich deszczach, pojawiły się kałuże... i pomyśleć, że bardzo dawno temu, na widok kałuży na szlaku, otwierał mi się nóż w kieszeni... a dziś jestem więcej niż szczęśliwy.
Wieża widokowa nie jest otaśmowana, ale i tak respektujemy zakaz wychodzenia na nią. Jeszcze przyjdzie taki moment, że tam wyjdziemy w przyszłości.
Tutaj też dojdzie zielony szlak z Leśnicy i teraz wspólnie z czarnym poprowadzą.
Przy kapliczce, gdzie z kolei zaczyna się żółty szlak do Leśnicy robimy przerwę na śniadanie i oczywiście po raz drugi na niesioną przeze mnie kawę. Jakże ona tutaj smakuje!
Potem kolejne i ostatnie dziś podchodzenie na Horzelicę, na której szczycie będziemy o 13.15. Czas przejścia dzisiaj jest na pewno o wiele dłuższy niż wskazują szlakowskazy, gdyż idziemy bardzo, ale to bardzo wolno, by długo w Brennej nie czekać na porę odjazdu autobusu. Od poniedziałku Wispol przejął linie z Cieszyna do Brennej Bukowej, a także do Leśnicy i dzięki temu mamy szansę na dogodny wyjazd stamtąd do Skoczowa, bo ta miejscowość nas interesuje i tam będą nasze przesiadki, każdy w swoją stronę.
Teraz schodzimy wyrypem (a jakże!) z Horzelicy i podziwiamy pasmo Błatniej, Równicę i Orłową, a pomiędzy nimi kukać będzie Czantoria. Jeśli chodzi o kukanie, to kukułki w ptasim radiu prym wiodą.
Widzimy dolinę rzeki Brennica. Trochę zbliżeń doliny będzie z różnych wysokości.
O 13.45 pożegnamy czarny szlak, a my zielonym skręcimy w prawo, najpierw laskiem, a potem... a potem jak za dawnych lat polaną, z której na Brenną są wspaniałe widoki. Na tym odcinku szlak ponownie wiedzie jak właśnie za dawnych lat. Rok temu jeszcze było lasem w większości.
Tutaj na zboczu spotykamy radosnego tatuśka z tak samo radosnym synem i mieliśmy o czym porozmawiać. Ten bardzo młody człowiek zahartowany w górach, 12 km pokonuje bez żadnych przeszkód. Podziwiać.
Kiedy powiedziałem, żeby uważali na kleszcze, to roześmiani pokazali nam urządzenia wymyślone przez francuską armię, dzięki którym żaden kleszcz ich nie śmie tknąć i tak już mają od lat. Nawet ich pies nie łapie kleszczy. Urządzenie nie jest tanie, służy przez rok, po czym trzeba kupić nowe... ale opłaca się.
Działa ultradźwiękami na najważniejszy u kleszczy zmysł w ten sposób, że go blokuje i kleszcz nie wyczuwa potencjalnej ofiary. Zasięg 2 metry, ale oni twierdzą, że nawet do 5 metrów.
Z Seniorką postanowiliśmy zakupić wersję wojskową, czyli Tickless Military, gdyż nie musimy pamiętać o włączaniu, wyłączaniu. To działa bez przerwy i na nic szkodliwie nie działa poza kleszczami. Bardzo bezpieczne urządzenie. Cena taka sama jak pozostałych, czyli trochę ponad 100 zł za sztukę.
Wreszcie bezpiecznie będę mógł z Łatkiem wychodzić na łąki.
No dobrze... idziemy dalej, co oznacza, dalej schodzimy i tak już do Brennicy mamy króciutki odcinek. Wcześniej będzie kilka fotek Brennej z lotu Stacha.
Będą kolejne pieczątki, bo o 14.35 zejdziemy do centrum miejscowości. Mamy prawie godzinę do odjazdu autobusu i usiądziemy w parku obok amfiteatru (ten obiekt ma bardzo ciekawy kapelusik), obok symbolu Brennej, czyli Utopca. Zabawiać nas będą ptaszki, w tym drozdy, kosy i jeszcze taki malutki, kolorowy i nie wiemy jaki to gatunek. Może ktoś z czytających te słowa będzie wiedział.
Kończymy trasę właśnie na ławeczce o 15-tej. Moja ręka tak wydłużyła się przy ostatniej fotce, że tylko część mnie pozostawiła, a reszta poszła za ręką.
Wędrówka marzenie, tak ją można nazwać. Bez pośpiechu, z uśmiechem własnym i innych ludzi.
Te dwa wpisy pochodzą ze skrótu na fb, a tu jest ich miejsce.
OdpowiedzUsuńHalina: ten ptaszek co pytałeś to grubodziób.
Jadwiga: O jak miło was widzieć. Śliczne zdjęcia i piękna trasa.
Dzięki Wam za dobre słowa i czekamy na Was stale.
Fajna trasa. Przy Grabowej sfotografowałeś wytatuowanego Tomka Habdasa, który prowadzi bloga "W szczytowej formie". Bardzo sympatyczny człowiek. Polecił mi kilka miejscówek, które warto odwiedzić w Beskidach. Okolice Brennej chyba stały się ostatnio popularniejsze bo jeszcze kilka lat temu w rejonie Starego Gronia to ciężko było kogoś spotkać, a teraz tłumy. Aparat robi fajne zbliżenia. Na moim jak zrobię większy zoom to jakieś wyblakłe kolory mi wychodzą a u Ciebie wszystko jest pięknie kolorowe. Ostatnie kilka dni było świetne na górskie wędrówki a od jutra wraca chyba zima na jakiś czas. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie mogłem Tomkowi przesłać jego zdjęcie ku radosnemu zdziwieniu.
UsuńAparat sam mnie ciągle zaskakuje, póki co pozytywnie.
Teraz tłumnie bywa wszędzie, bo jesteśmy spragnieni kontaktu z przyrodą. Niektórzy na nowo ją odkrywają... ale trzeba uważać, bo część wcale nie przestrzega zasad bezpieczeństwa w dobie zarazy. Ledwo ruszył wyciąg na Czantorię, zjechali ludzie i mamy tam kwarantannę.
Uważać, uważać i jeszcze raz uważać.
Właśnie mi zaczął o parapet stukać deszcz, temperatura za oknem spadła. Zbliżają się zimni ogrodnicy.
Może się uda wykroić jakiś dzień w środku tygodnia na nowe dreptanie. Przynajmniej ludzi wiele nie będzie.
Dziękuję za odwiedziny i też pozdrawiam.