niedziela, 8 marca 2020

836 trasa - 06/07.03.2020

Częstochowa Piłsudskiego - Katedralna - Krakowska - Aleja NMP - Jasna Góra - 7 Kamienic - Waszyngtona - Skwer Solidarności - Kopernika - Częstochowa PKP.

Tak, to prawda, tutaj bije prawdziwe Serce Narodu. Miałem możność po raz kolejny przekonać się o tym podczas tej 2-dniowej pielgrzymki. 4 owieczki i 1 baranek od św. Klemensa w Ustroniu tutaj. Planowaliśmy ten termin od miesiąca i przyjechaliśmy w piątek pociągiem do Częstochowy i zaraz potem przechodząc na rozkopaną ulicę Piłsudskiego o 13.25 rozpoczęliśmy wędrówkę w stronę Jasnej Góry, lecz początkowo oddalając się od niej, bowiem idziemy do katedry. A tam niespodzianka w postaci remontu wewnątrz i na zewnątrz. Tam zostawiamy pierwsze modlitwy i następnie ulicą Krakowską idziemy do kościoła św. Zygmunta. To tutaj przed nim, praktycznie na Starym Mieście ma swój początek Aleja NMP, którą prościutko pójdziemy do Mateńki na Jasnej Górze.
Co będziemy mijać po drodze fotki pokażą, a my na terenie Jasnej Góry pojawimy się o 15.05. Zanim dojdziemy zakwaterować się w Domu Pielgrzyma, to wcześniej właśnie tam idziemy na obiad. O 15.55 zakwaterowanie. Owieczki mieszkają razem, a ja będę w pokoju z bardzo sympatycznym młodym człowiekiem. Powoli trzeba iść dalej, czyli na piątkową Drogę Krzyżową w Kaplicy Cudownego Obrazu. Jakże radosne powitanie z Mateńką, ludzi specjalnie dużo nie ma i punktualnie o 16.45 rozpoczynamy rozważania.
Zostajemy w dwójkę, by odmówić tutaj różaniec, ale niespodziewanie o 17.30 dodatkowa msza święta, na której zostajemy. I dobrze, że zostaliśmy, bo celebrans w homilii tak pięknie uzasadniał potrzebę radosnego przeżywania Wielkiego Postu, że to się udzieliło. Wielki Post nie może narzucać smutku i związanych z tym zagadnień. Wielki Post ma być tak przeżywany radośnie, że kiedy nadejdzie Zmartwychwstanie, to będzie to ukoronowanie nadziei.
Po mszy ponownie idziemy do Domu Pielgrzyma, a tymczasem pozostałe koleżanki dopiero teraz będą przeżywać następną mszę. W pokoju zastaję mojego współlokatora i bardzo miło nam się rozmawiało.
Całą godzinę wcześniej do Apelu Jasnogórskiego wracam do Kaplicy, ale przez Bazylikę.
Potem jest czas na różaniec. Ludzi coraz więcej przybywa. Młodzież maturalna z diecezji włocławskiej zajmuje miejsca blisko Mateńki. Potem jeden z Paulinów (pamiętam go zawsze surowego i niezbyt sympatycznego) i tym razem "ustawiał" młodzież. W końcu pozwolił im usiąść na krzesła, ale z tyłu. Po czym poszedł... i przyszedł następny i kazał im te krzesła złożyć, oczywiście wstać i wpuścić innych wiernych przed ołtarz... a ludzie jak ćmy do lampy. Nie patrzyli, że kogoś depczą, że popychają, że wiszą jeden na drugim... byle tylko bliżej... a z tyłu luz. W tym tłoku jeden z maturzystów osłabł i musiał wyjść. Czy tak powinno wyglądać szanowanie bliźniego i to w dodatku przed Mateńką?
A swoją drogą Paulini powinni wypracować jakieś wspólne zdanie, a nie żeby każdy decydował inaczej.
W końcu wybiła 21-wsza i rozpoczęliśmy przeżywanie Apelu Jasnogórskiego. Bardzo uroczyste i jakże trafne kolejne słowa padające sprzed ołtarza.
Szczęśliwi wrażeniami i emocjami po apelu wracamy na nocleg. Będzie kolejna ciekawa rozmowa w pokoju, a potem sen.
Rano wstaję przed budzikiem. Za oknem jeszcze szaro i jak się okaże, tak pozostanie, mimo, że momentami słońce będzie chciało popatrzeć osobiście na nas.
Poszliśmy na mszę o 7.30, ale jeszcze trwa wcześniejsza, więc znowu Bazylika, a potem powrót do Kaplicy w trakcie komunii świętej.
Kilka dni przed naszym przyjazdem Paulini wybrali Generała Zakonu (został ten sam) i zarząd i dlatego było ich sporo na Jasnej Górze. Ponad 50-ciu celebrowało naszą mszę. Znowu piękne słowa, słowa nadające wielki sens naszej pielgrzymce. Jesteśmy rozpromienieni szczęściem. Zostawiamy tu swoje prośby, podziękowania i nadzieję na zgodę w Narodzie, wszak tutaj bije TO SERCE!
Potem śniadanie w Domu Pielgrzyma, wymeldowanie i ... wały, a tam stacje Drogi Krzyżowej.
Przy armatach ucieszyłem się, gdyż jest tam namiastka Ustronia, bowiem działa mistrza Kanafka ze Skoczowa odlewane były w Ustroniu i Częstochowie.
Wizyta w Skarbcu to naprawdę jest wydarzenie. Tam nie można focić, zresztą to chyba normalne przy tym historycznym bogactwie, szanuję to i tylko z internetu pożyczam sobie obraz Monstrancji Kordeckiego. Na tym zdjęciu nie jest tak zachwycająca jak w rzeczywistości.
Powoli kończymy wędrówkę wałami i na pożegnanie jeszcze pokłon Mateńce (10.30), a potem już dreptanie ulicami Częstochowy. Na Skwerze Solidarności kamienna piękność cały czas czeka na moje powroty (hahaha), tam też jeden z krzewów udaje ptaka.
Po pominięciu kościoła ewangelicko-augsburskiego i prawosławnej cerkwi stojących naprzeciw siebie, już tylko kilka minut mamy do dworca kolejowego. Zachwyt muralem i tam też koniec pielgrzymki o 11.20.
Wracamy radośni tak, jak nas do tego przekonywał jeden z Paulinów podczas pierwszej mszy świętej.

  






















9 komentarzy:

  1. Trochę się zmieniła Częstochowa od czasu jak tam byłem. Czasem oglądam w TV różaniec o 21 i bardzo często są tam politycy, szczególnie jak wybory się zbliżają, a wtedy zwykłych ludzi odsuwa się do tyłu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zmienia się stale, jak wszystkie miasta w Polsce, choć pod tym względem Częstochowa jest mocno opóźniona do reszty kraju.
      Zwykli ludzie zawsze byli tam traktowani "z góry" i dalej tak jest, ale teraz przynajmniej robią to kulturalnie a nie jak jeszcze parę lat temu "pakery" wyrzucały staruszki od Mateńki, bo właśnie jakiś marny polityk tam się pojawił.
      Mam nadzieję, że to już nie wróci, wszak dla Mateńki wszyscy jesteśmy równi.
      Dziękuję za odwiedziny. Wszystkiego dobrego.

      Usuń
  2. L'Italia ha bisogno di preghiera. L'hai fatto a Jasna Gora? Vit

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. La preghiera è necessaria per tutto il mondo, e quindi anche per l'Italia. E ho lasciato una tale preghiera a Jasna Góra.

      Usuń
    2. Grazie amico mio.

      Usuń
  3. jeszcze nie byłam... ach ile jeszcze przedemną... jak zawsze szegółowa relacja.☺

    OdpowiedzUsuń
  4. OJ pięknie w Częstochowie - pamiętam tę aleję gdy jeszcze nie było tam rzeźb, tylko drzewa i nad ranem gdy czekaliśmy z pielgrzymką maturzystów tak pięknie śpiewały nam kosy.

    A potem to już Częstochowa tylko z Marzenką. Jak Bóg da, to w tym roku pojadę tam z pielgrzymką Sokołów... na rowerach.

    OdpowiedzUsuń